Artykuły

Głód grania

Dopiero dwa miesiące po inauguracji sezonu Teatr im. S. Żeromskiego pokazał widzom nowy spektakl - "Próby" Bogusława Schaeffera. W kieleckich aktorach najwidoczniej odezwał się głód grania, bo na sobotniej premierze zaprezentowali się z dobrej strony. Publiczność również się nieźle bawiła.

Odstąpiwszy od inscenizacji "Czekając na Godota", Piotr Szczerski zdecydował się wystawić "Próby" Bogusława Schaeffera, który zdaje się po Becketcie jest jego drugim ulubionym autorem. Krakowski dramaturg to poza tym pisarz modny w teatralnym świecie, a jego sztuki lubią zarówno aktorzy, jak i widzowie. Pierwsi mogą bowiem mówić w nich o sobie, drudzy mają okazję do spotkania z dramaturgią niekonwencjonalną - nasączoną humorem, pełną zaskakujących skojarzeń, z ledwie wyczuwalnym patosem. W wielu sztukach Schaeffera, co nie bez znaczenia, publiczność jest nie tylko "czwartą ścianą", ale jeszcze jednym uczestnikiem spektaklu.

"Próby", z dopisanym przez autora podtytułem "Teatr na żywo", rozpoczynają się jednak dość konwencjonalnie. Od czterech zabawnych etiud, wykonywanych na zmianę przez trzy aktorki i trzech aktorów. Właściwie przedstawienie zaczyna się pół godziny później, od wejścia na scenę Piotra Szczerskiego, który wcielając się w postać reżysera, zadebiutował w Kielcach jako aktor. Gra naturalnie, co można poznać m.in. po tym, że w chwilach złości uśmiecha się i mówi przez zęby.

Tak więc, kiedy pojawia się Reżyser, trudno odgadnąć, co jest próbą, a co sztuką, choć niewątpliwie wszystko jest tu spektaklem. W odróżnieniu od "Kwartetu" tego samego autora w "Próbach" improwizacje są wyreżyserowane, łącznie z rozmową z publicznością, zaś aktorzy nie grają siebie, mimo że użyczają swoim postaciom własne nazwiska. Ale czy to źle? Widz i tak dowiaduje się, czym są w teatrze próby do spektaklu, ile zdrowia i wysiłku kosztują reżysera, wykonawców, ekipę techniczną.

W tym przypadku, w próbach do "Prób", wysiłek nie poszedł na marne. Wprawdzie w drugiej części przedstawienie gubi tempo, lecz sześciorgu, pardon - siedmiorgu aktorom udało się wydobyć ze sztuki Schaeffera przede wszystkim jej dowcip, i także refleksję nad teatralnym życiem. Jest więc śmiesznie, gdy np. sekretarki rozmawiają w toalecie o swych szefach, dwaj egzaminatorzy przepytują studenta lub próba odbywa się w egipskich ciemnościach. I są chwile do zastanowienia, jak wtedy, gdy zbuntowani aktorzy postanawiają rzucić teatr.

Napisać, że wykonawcy sprawili miłą niespodziankę byłoby nietaktem, zwłaszcza wobec pań. Nie jest przecież zaskoczeniem finezyjna gra Anny Skaros (w kolejnych "Próbach" będzie występowała wymiennie z Elżbietą Krężel), podobnie jak komediowe umiejętności Violi Arlak i Doroty Stępień. Jednak przyjemnie zauważyć, że Edward Janaszek, jeśli chce, umie ciekawie odejść od swej ulubionej maniery szybkiego wyrzucania z siebie słów. A Krzysztof Wieczorek, którego kielecka publiczność znała dotąd z ról natchnionych Żydów? Proszę, ile komizmu jest w jego teatralnym zgorzknieniu. Jest wreszcie Mirosław Bieliński, aktor, który wprowadza do spektaklu dużo ciepłego humoru.

Udał się kieleckiemu teatrowi start w nowy sezon. Start późny, lecz bardzo możliwe, że gdyby teatr przeprowadził się do KCK, na premierę czekalibyśmy jeszcze kilka miesięcy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji