Artykuły

Nierówna "Pipi Pończoszanka"

"Pipi Pończoszanka" w reż. Andrzeja Beya Zaborskiego w Teatrze im. Węgierki w Białymstoku. Pisze (uk) w Gazecie Współczesnej..

Teatr Dramatyczny w końcu uraczył nas nową premierą. I to nieoczekiwanie premierą skierowaną dla najmłodszych. Reżyserią "Pipi Ponczoszanki" autorstwa Astrid Lindgren zajął się aktor, znany głównie z Białostockiego Teatru Lalek - Andrzej Beya Zaborski.

Najmocniejszą stroną spektaklu jest zdecydowanie muzyka autorstwa Piotra Klimka odegrana na żywo przez zespół Dra Fighters. Wzrok przyciąga też choreografia Wojciecha Blaszko. I na tym najmocniejsze punkty spektaklu się kończą. Przedstawienie niestety jest nierówne. Ma lepsze i gorsze momenty. Połowę scen zdecydowanie można by wyciąć. I spektakl by na tym nie stracił. Przeciwnie - przynajmniej w moim odczuciu - by zyskał.

Jeśli chodzi o aktorstwo... Monika Zaborska-Wróblewska odgrywająca rolę główną rozkręca się z każdą chwilą spektaklu. Na początku widać po niej trochę tremę. Trochę nie może "wbić" się w rolę. Jednak im dalej, tym lepiej. Szczególnie dobrze wypada w drugiej części spektaklu. Wtedy naprawdę można uwierzyć, że jest małą, niesforną dziewczynką.

Zaskakują (bardzo zresztą pozytywnie) role drugoplanowe. Wielkie brawa dla Aleksandry Maj, która idealnie wprost pasuje do roli Nauczycielki. Jest jak wulkan energii. Sławomir Popławski i Bernard Maciej Bania są idealnymi Złodziejaszkami, którzy po chwili zamieniają się w braci bliźniaków Blues Brothers. Piosenka o skakance, którą śpiewają razem z Pipi, ma szansę na długo pozostać w głowach i na ustach widzów.

Jedno jest pewne. Dzieci na spektaklu bawić się będą dobrze. A o to chyba twórcom chodziło.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji