Artykuły

Jaskółka, której... nie było

Pomysł był interesujący. Po serii odbywanych niemal bez publiczności premier w Teatrze im. Stefana Żeromskiego, jaskółką zmian miała być niedzielna premiera "Wyzwolenia" Stanisława Wyspiańskiego, na którą zaproszono maturzystów z kieleckich szkół średnich. Cóż, kiedy licealiści wzięli przykład ze starszych widzów i frekwencja była, no powiedzmy średnia.

Po przedstawieniu miała się odbyć dyskusja. Wiadomości tej nikt ani przed, ani po spektaklu nie potwierdził, ale i nie zdementował, spora część widzów nie pobiegła więc po opadnięciu kurtyny do szatni. Ci, którzy zostali na górze, dowiedzieli się od portierki, że to już koniec - "proszę zejść na dół, bo gasimy światło". Na dole szatniarki prosiły o szybsze odbieranie płaszczy. Nikt, łącznie z reżyserem, nie wiedział ani kto ma się zająć organizacją dyskusji, ani gdzie się ona ma odbywać. Widzowie poszli więc do domu.

Okazuje się, że jedynym sposobem na to, by w gmachu teatru rozmawiać o teatralnych sprawach, jest praktykowane przez red. Jana Goca na "premierach studenckich", zdecydowane przejęcie inicjatywy bez oglądania się na gospodarzy. Nie jest to wniosek wesoły, ale niestety prawdziwy.

Po tej refleksji pora zająć się samym spektaklem. Przedstawienie, które po pierwszym pokazie w Kielcach grane jest obecnie w terenie oraz w radomskiej siedzibie teatru, jest ciekawą próbą niekonwencjonalnego spojrzenia na dramat Wyspiańskiego. Reżyser, Tadeusz Pliszkiewicz dokonał zdecydowanych cięć tekstu, pozostawiając z niego prawie wyłącznie dyskusję Konrada z maskami. Chociaż nie ma tu właściwie masek. Ich kwestię wygłaszają postacie z grup Przodownika (Edward Kusztal) i Kaznodziei (Zdzisław Nowicki), których starcie rozpoczyna spektakl. Całość jest właściwie wielkim monodramem Konrada, którego gra Cezary Chrapkiewicz. Pozostali aktorzy stanowią tylko tło dla działań bohatera.

Koncepcja reżysera stawia przed odtwórcą głównej roli zadanie niezmiernie trudne, wymagające stale ogromnej sprawności psychicznej, a także i fizycznej. Niestety, może to wina okresowej niedyspozycji, Chrapkiewicz wielu elementom roli nie sprostał. Na niedzielnym spektaklu miał duże kłopoty z tekstem, co oczywiście nie sprzyjało rozwijaniu teatralnej ekspresji.

Trudne zadanie mają i pozostali aktorzy, którzy mimo iż niewiele mówią - pozostają bez przerwy na scenie. Od ich działań zależy budowanie teatralności przedstawienia.

Największe wrażenie robią, najbardziej teatralne, sceny finałowe, zacierające w znacznym stopniu pewne braki poprzednich. Słowa uznania należą się autorce scenografii, którą jest Barbara Stopka.

Mimo wszystkich niedostatków, które mam nadzieję, w kolejnych przedstawieniach będą eliminowane, "Wyzwolenie" w reżyserii Pliszkiewicza należy uznać za wydarzenie interesujące, godne zobaczenia i godne dyskusji.

P.S. "Tradycyjnie" już nie zdążono na premierę z programami, aktorzy pozostają więc dla wielu widzów bezimienni. A szkoda.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji