Artykuły

Godzina przestrogi

Minęły moje trzy godziny w tej pustce - oto mija godzina przestrogi, czytamy w "Wyzwoleniu" słowa Konrada. Tyleż czasu przeznaczał Wyspiański na inscenizację. W Teatrze Adekwatnym zaś (w Warszawie i w miastach, gdzie zespół grał gościnnie) cały spektakl trwa zaledwie godzinę. Znakomity w konsekwentnym wyborze tekstu, oszczędny w sposobie interpretacji, obudził przed rokiem, po premierze, stare, tradycyjne w Polsce spory, czy można dowolnie adaptować klasyków literatury. Przeciwników ubywa, gdyż coraz częściej utwory wpierw się ogląda, potem zaś czyta, a nie odwrotnie. Niejaki zamęt do tych dyskusji wprowadził film "Aktorzy prowincjonalni" Agnieszki Holland, film niespójny, chyba z niesłusznie wybranym "Wyzwoleniem" jako przykładem sztuki reżyserowanej "gdzieś w terenie" przez karierowicza ze stolicy, pragnącego epatować dziwacznymi pomysłami scenograficznymi, zewsząd naprędce zbieranymi. Przeciwnicy eksperymentów teatralnych odczytywali to przy okazji jako gromienie wszelkiego nowatorstwa. Warto by ich zaprosić do Teatru Adekwatnego: skondensowana treść pogłębia wymowę "Wyzwolenia". Ośmiesza efekciarstwo, tak jak ośmieszał je sam Wyspiański. Tekst oryginału napisany przez artystę, a zaadaptowany dla sceny, filmu, radia czy TV przez innego artystę - pozostaje dziełem sztuki. Jest nim "Wyzwolenie" w Adekwatnym.

Trzyaktowa "rzecz napisana w roku 1902 dzieje się na scenie teatru krakowskiego" - pisał o swoim "Wyzwoleniu" wielki Autor. Sztuka była wielokrotnie wystawiana w całej Polsce, przeważnie skracana i zawsze kontrowersyjnie przyjmowana. W 1974 roku doczekała się wystawienia w całości wg I wydania drukiem z 1903 roku (bez poprawek autorskich do wydania następnego). To Konrad Swinarski - pierwszy wydobył z przemieszanych w tym utworze czasów (przeszłego, teraźniejszego i przyszłego) osobowość Wyspiańskiego oraz sens całości. Inni reżyserzy dokonywali przede wszystkim cięć tekstu; Swinarski - rozbudował go w swoisty sposób, wzbogacając cechy postaci ruchem na scenie, gestami aktorów, grą spojrzeń, gagami (maski np. nakładały Konradowi kaftan bezpieczeństwa).

W Teatrze Adekwatnym natomiast Magda Teresa Wójcik i Henryk Boukołowski (którym zawdzięczamy scenariusz tego "Wyzwolenia" i reżyserię) przeznaczyli do wystawienia niemal wyłącznie akt II: rozmową Konrada z maskami. Akt uważany za najważniejszy przez samego Wyspiańskiego i napisany przezeń najwcześniej. Dopiero później powstawały kolejno: akt III i I. Całość - skomponowana w formie próby scenicznej. W Adekwatnym został skrócony nawet ów akt II (z 22 masek wymienianych w oryginale pozostały na pozór tylko 3, na pozór, gdyż wygłaszają kwestie nie tylko swoje), lecz cięć nie dokonano automatycznie. To precyzyjny montaż podobny do precyzyjnego scenopisu filmowego. Nazwa "scenariusz" na plakacie jest wskazówką, przebieg spektaklu - dowodem. Montaż widowiska odbywa się często poprzez przeniesiony gest przekazywany z jednej sceny do drugiej; poprzez zaakcentowanie światłem szczegółu jakiegoś gestu (na wzór zbliżenia w filmie); poprzez stosowanie ściemnień i rozjaśnień światła przy separowaniu poszczególnych scen. Przerw nie stosuje się w tym teatrze, aktorzy (otoczeni przez publiczność) są stale obecni, tyle że w świetle lub mroku. Akcja prowadzona jest na dwu krańcach niewielkiej sali.

Światło. To specyfika tego teatru, styl rozwijany od lat przeszło dziesięciu dzięki konsultacjom i doświadczeniu filmowemu Jerzego Wójcika - reżysera, operatora, a w Adekwatnym również autora bądź współautora, bądź konsultanta scenariusza. Notabene teatry całego świata korzystają coraz częściej z tego, że film nauczył widzów rozumienia montowanych obrazów. Rewelacją zeszłorocznego sezonu paryskiego był Beckett, w którego sztuce grały wyłącznie usta aktorki, całej osłoniętej czernią kaptura i peleryny. A chwyty artystyczne o znaczeniu podobnym stosowano w Adekwatnym już w latach 60-tych (np. w "Kordianie" Słowackiego wg scenariusza i w reżyserii Henryka Boukołowskiego).

W centrum każdej inscenizacji "Wyzwolenia" zawsze był, i także w Adekwatnym pozostał - Konrad. W roku 1909 pisał o nim Józef Kotarbiński: Bohater dramatu jest Konradem z "Dziadów", ale takim, jakim wydaje się czytelnikom dzisiejszym. Tak mnie ustnie objaśnił poeta. Krytycy późniejsi dodawali, że wprawdzie widz obcuje z nowym wcieleniem matu jest Konradem z "Dziadów", lecz zarazem z symbolem poglądów poety na sprawę narodową. Brzozowski dostrzegał w nim przede wszystkim moralistę, i zgódźmy się z tym. Gdy ze sceny w Adekwatnym mówi do nas Boukołowski w 60 rocznicę odzyskania niepodległości: Nazywam się Konradem - wypowiada nie tylko gorycz Wyspiańskiego z przełomu XIX i XX stulecia - co zostało ze wzlotów Gustawa-Konrada sprzed pół wieku? Słowa jego szydzą i z naszych przywar, z frazesów i patosu. Przenikliwe były oczy Wyspiańskiego. On widział, wiedział, że nie tylko zalety dziedziczy się pokoleniami. "Wyzwolenie" było jego protestem przeciwko spłycaniu haseł romantyzmu, patriotyzmu, walki o sztukę.

Wystawienie "Wyzwolenia" w Teatrze Adekwatnym zapowiadał Boukołowski już przed trzema laty, w okresie swoich sukcesów w "Improwizacjach" zrealizowanych wg "Dziadów" Mickiewicza. Dramat Wyspiańskiego ("rzecz napisana w roku 1902") powoli, po swojemu, przepisywano w Adekwatnym, wprowadzając skróty tekstu i montując go wspólnie na papierze i podczas aktorskich prób. Z wieloosobowej obsady pozostały prócz Konrada - Boukołowskiego cztery postacie: Muzy (Magda Teresa Wójcik) oraz trzech masek (w wykonaniu Iwony Urbańskiej, Cezarego Kaplińskiego i Tadeusza Wieczorka). Oto ich "Wyzwolenie": w zapowiedzianą przez Wyspiańskiego próbę sceniczną wkracza Konrad. Pojawia się zamyślony, niespokojny, buntowniczy. Dialogi toczą się w konwencji "commedii dell'arte", tak jak zakładał Wyspiański. Muza (w czarnej todze) mówi w pewnym momencie również tekst didaskalii:

W tym akcie maski znaczyć mają

takich, co myśl swą ukrywają

i nigdy jej nie stawią jasno,

cudzą jest, czyli ich własną.

Wiersz ten staje się wstępem do późniejszej dyskusji Konrada z maskami na temat sztuki, walki o ideały i na temat patriotyzmu. Muza łączy poza tym własne kwestie z oryginału I wydania "Wyzwolenia", kwestie Reżysera (z aktu I), chóru i masek (z aktu II). Trzej pozostali aktorzy wypowiadają teksty wielu masek (nieobecnych na scenie) i niektórych postaci z innych aktów sztuki.

Wieloznaczność poglądów i postaw podkreślono inscenizacją i kostiumem. Maski wychodzą z tłumu (tłum to my, widzowie), wdziewają przy nas swoje pompatyczne aktorskie togi; wygłaszając tekst nieruchomieją w kolejnych pomnikowych pozach. Biel skamieliny wprowadził do scenografii Ryszard Wniarski, i tą bielą umonumentalnił całe widowisko i samą salę Adekwatnego. ("Jest jaka sztuk?", - "Nic". - "Nic?!"). Po zrzuceniu tog, aktorzy dyskutują z Konradem ubrani w stroje codzienne, współczesne, posługując się pewnymi tradycyjnymi symbolami i polskości, mianowicie rekwizytami, takimi jak kij pielgrzyma, flaga, emblematy orła. Żaden z komentatorów, począwszy od pierwszego wystawienia "Wyzwolenia", nie rozstrzygnął, czy Wyspiański starał się skarykaturować aktorów w wystawianej w tym spektaklu sztuce, czy dialogi z samym sobą, przepełnione na przemian nadzieją i poczuciem klęski. Czy starał się wykpić postacie z własnego otoczenia ograniczonego, zakłamanego?

Przerw podczas godzinnego spektaklu w Adekwatnym nie stosuje się nigdy; w "Wyzwoleniu" wprowadzono przerywniki muzyczne Zbigniewa Popielskiego: chichot instrumentów po monologach Konrada. Pomimo to spektakl ma wymowę optymistyczną, jak u Wyspiańskiego w pierwszej napisanej wersji, przed jego własnymi skreśleniami, dokonanymi po klęsce rewolucji 1905 roku. Muza przekazuje Konradowi zapaloną pochodnię, mającą odniesienie do symboliki "Dziadów" ("Śmiało, śmiało, tę iskrę rozniećmy, rozpalmy..."), przekazuje ją w nastroju powagi, nadziei, po monologu Konrada pełnym wyrzutu i rozpaczy i "Ognia czekają, ognia. Nie człowieka czekają. Ani tego, który ogień poniesie, ale ognia, ognia-żaru!"

Racjonalne wydaje się następujące sformułowanie osądu: "Wyzwolenie" tą swoją luźną formą "teatru w teatrze" nie mogło nie pociągać Teatru Adekwatnego wyszukującego i znajdującego od kilkunastu lat teksty umożliwiające dość dużą dowolność interpretacyjną (m.in. przemieszczanie wierszy, improwizację w zmianach rytmu sztuki i tonacji głosu). Celem jest adekwatne do zamysłu autora wystawienie sztuki, środkami wyrazowymi adekwatnymi dla współczesnej widowni i tego teatru. To mały teatr, intymny, poszukujący. Matką jego jest rapsodyczna scena, ojcem - film.

Na razie tylko dwa z wystawianych dotychczas kilkunastu spektakli zostały przeniesione na ekran telewizyjny: "Joanna" i "Anna" w reżyserii Jerzego Wójcika. Warto byłoby pokazać również pozostałe - tej największej, teatralnej widowni, wielomilionowej, o wyrobionym smaku i odczuwanej potrzebie wielokierunkowego rozwoju.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji