Artykuły

Narodowe sceny w Narodowym

- Chcemy pokazać różnorodność narodowych scen. Będziemy gościć teatry, które uważamy za żywe, atrakcyjne artystycznie, nawet jeśli w Polsce mniej znane - zapowiada Tomasz Kubikowski przed październikową edycją Spotkań Teatrów Narodowych.

Dorota Wyżyńska: To już druga edycja Spotkania Teatrów Narodowych. Na poprzedniej, która odbyła się dwa lata temu, gościły m.in. te najbardziej znane narodowe sceny z Europy: Comédie-Francaise z Paryża, Burgtheater z Wiednia, czy włoski Piccolo Teatro di Milano. Jak z dzisiejszej perspektywy ocenia pan pierwszą edycję? Jakie znaczenie ma festiwal dla Teatru Narodowego? Tomasz Kubikowski: Pierwsza edycja jest zawsze szczególna. Zaprosiliśmy "okręty flagowe" - teatry o wielkiej renomie budowanej przez dziesiątki, a nawet setki lat. To miało być, można powiedzieć, uroczyste otwarcie cyklicznej imprezy. W tym roku będzie już nieco inaczej - poszerzamy pejzaż. Będziemy gościć teatry, które uważamy za żywe, atrakcyjne artystycznie, nawet jeśli w Polsce mniej znane. Chcemy pokazać ich różnorodność. Zaprosiliśmy je z konkretnymi, wybranymi przez nas przedstawieniami.

A jakie ma znaczenie festiwal?

- Ogromne. Skoro mamy w Warszawie jeden z najstarszych teatrów narodowych Europy i ciągle trwa dyskusja, jak on ma wyglądać - sami wciąż się nad tym zastanawiamy - chcemy pokazać widowni, jak działają te teatry gdzie indziej, jak ta formuła funkcjonuje. Chcemy jej pokazywać różne tradycje i języki teatru. Po drugie nasz Teatr Narodowy zaistniał teraz w Europie jako miejsce, w którym właśnie rozmawia się, dyskutuje, zastanawia nad ideą narodowej sceny. Rozwinęła się przez to nasza współpraca zagraniczna, dla wielu staliśmy się ciekawymi partnerami.

Ile jest obecnie teatrów narodowych w Europie?

- Około 60 i wciąż powstają nowe - zwłaszcza narodów niemających własnej państwowości. Są też kraje, w których działa kilka scen narodowych. Ważną częścią naszego Spotkania Teatrów Narodowych jest zamknięte sympozjum - spotkanie, na które przyjadą przedstawiciele teatrów narodowych z Europy i spoza niej. Będziemy rozmawiać o specyficznych wyzwaniach stojących przed naszymi instytucjami. Dyskusje inicjować będą między innymi goście z Korei i Kenii. To ciekawe, w jaki sposób europejska XVIII-wieczna idea teatrów narodowych przeniosła się na cały świat i jak funkcjonuje w erze postkolonialnej; jak wchłonęły ją inne kultury.

Ta edycja ma pokazać różnorodność narodowych scen.

1. - Oczywiście. Są w Europie sceny, które działają od kilkuset lat. W związku z tym stały się szacownymi instytucjami, uważanymi niemalże za muzea, obarczonymi tradycją, z którą muszą sobie na co dzień radzić. To daje im specyficzną aurę. Kiedy w Comédie-Francaise widzi się krzesło, na którym umarł Molier, albo w Burg-theater w Wiedniu galerię masek pośmiertnych aktorów, trudno przejść obok tego obojętnie. U tych naszych gości sprzed dwóch lat tradycję wyczuwa się w powietrzu. Nasz tegoroczny gość - Teatr Królewski z Kopenhagi - także należy do najstarszych; jest starszy nawet od nas. W ostatnich latach przeżył gwałtowny rozwój, dzisiaj jest chyba najciekawszą sceną Skandynawii. Ale jak wspomniałem, w tej chwili w Europie nowe teatry narodowe rosną jak grzyby po deszczu.

Podczas tegorocznej edycji festiwalu gościmy jedną z najmłodszych takich scen - Teatr Narodowy Szkocji, który został założony ledwie pięć lat temu. W dodatku jest teatrem bez stałej siedziby, wyłącznie podróżującym; z ogromnym sukcesem realizuje całkowicie nową ideę teatru publicznego. Do nas przyjedzie ze szkocką sztuką współczesną - to już właściwie klasyka współczesności - z "Nożami w kurach" Davida Harrowera.

Dramaturgia współczesna czy raczej - jak pan powiedział - klasyka współczesności dominuje w tym roku. Teatr Habima z Tel Awiwu przywiezie "Morisa Szimela" Hanocha Levina, autora "Kruma".

- To osobliwa sztuka w jego dorobku. Zaczął ją pisać jako bardzo młody człowiek, ale ukończył dopiero tuż przed śmiercią. I to pierwsze jej wystawienie. Przedstawienie wyreżyserowała bodaj najciekawsza obecnie młoda reżyserka izraelska Yael Ronen. W Polsce panuje teraz ogromne zainteresowanie twórczością Levina Zresztą jego "Udręka życia" wkrótce pojawi się także na afiszu Teatru Narodowego w Warszawie. Trzecia autorka współczesna, która jest w programie festiwalu, a której nie trzeba przedstawiać, to noblistka Elfriede Jelinek. Narodni Divadlo z Pragi pokaże jej sztukę "Co się zdarzyło, kiedy Nora opuściła męża". Przedstawienie w reżyserii Michała Doćekala uznano w Czechach za najlepszą inscenizację sezonu. Bardzo jestem ciekaw reakcji widzów. O ile czeskie kino cieszy się w Polsce dużym powodzeniem i zasłużoną sławą, o tyle czeski teatr do nas się nie przebił. Dlaczego? Może to przełamiemy. Przedstawienie jest bardzo efektowne, a przy tym całkowicie różne od tego, jak się u nas wystawia teksty Jelinek. I wreszcie czwarta pozycja. Nie jest to już autor współczesny, choć jeszcze nie tak dawno nini był. To Jean Genet, jeden z największych dramatopisarzy XX w. Największych i najbardziej radykalnych. Na otwarcie festiwalu zobaczymy znakomite przedstawienie "Pokojówki" Geneta w reżyserii gościnnie pracującego w Danii wybitnego reżysera szwedzkiego Staffana Valdemara Holma. Klasyczny już tekst z połowy XX w. odczytuje on bardzo współcześnie, wielopoziomowo, niezwykle inteligentnie.

Były spektakle, których nie udało się sprowadzić?

- Teatry w Europie dzielą się dziś na te "jeżdżące" i nie. Są przedstawienia przygotowywane z myślą o międzynarodowych festiwalach, natomiast teatry narodowe przeważnie grają w swoich siedzibach, w swoich warunkach technicznych, dla własnej publiczności. Ciężko je stamtąd wyciągnąć - zwłaszcza teraz, kiedy sytuacja finansowa w kulturze nigdzie nie jest specjalnie wesoła i przedstawienia stosunkowo prędko schodzą z afisza. Nie było na przykład szansy na sprowadzenie National Theatre z Londynu, bo ostatnio oszczędza i nigdzie nie jeździ. A kilku przedstawień nie udało się zaprosić, bo przy dwuletnim cyklu naszego festiwalu "nie dożyły" do tej edycji.

Festiwal rozpocznie się w połowie października, a zakończy dopiero pod koniec listopada.

- Tak, będzie toczył się niespiesznie. Świadomie rezygnujemy z tzw. gorącej atmosfery festiwalowej. Festiwal ma specyficzny charakter, u nas spotykany rzadziej, ale gdzie indziej częsty. Zależało nam na tym, aby wpisał się kalendarz wydarzeń kulturalnych, z niczym nie kolidował, ale też zapewniał wrażenia przez połowę nadchodzącej jesieni.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji