Artykuły

Artystyczne przeżycia czy feta dla kuratorów i urzędników

Krytycy wrocławskiego kongresu wskazują, że za wiele miejsca poświęcono promowaniu lewicowej wizji kultury, a wśród gości nie brakuje radykalnych marksistów - piszą Kamila Baranowska, Antoni Trzmiel i Katarzyna Zuchowicz w Rzeczpospolitej.

"Europejski Kongres Kultury będzie spotkaniem inspirującym do dyskusji, spotkaniem wielkich artystycznych przeżyć i radości z celebrowania europejskiej kultury" - zachwala minister kultury Bogdan Zdrojewski. Ale obok entuzjastycznych deklaracji organizatorów pojawiają się też głosy krytyki i rozczarowania. Część środowisk kulturalnych komentuje, że to wydarzenie promuje wyłącznie jedną - lewicową - wizję świata.

Kongres rozpocznie wykład Zygmunta Baumana, znanego socjologa, autora książki "Kultura w płynnej nowoczesności", ostatnio mocno krytykowanego za kontrowersyjne porównanie muru dzielącego Izrael i Autonomię Palestyńską z murem warszawskiego getta z czasów II wojny. Bauman znany jest ze swoich mocno lewicowych poglądów. W wywiadzie dla brytyjskiego "Guardiana", w którym przyznał, że był agentem komunistycznej Informacji Wojskowej, mówił: "Nigdy nie ukrywałem, że jestem socjalistą. Byłem lewicowcem, jestem lewicowcem i umrę lewicowcem".

Wśród uczestników kongresu oprócz Baumana odnajdujemy także radykalnie lewicową Chantal Mouffe, lewicowego aktywistę Franco Berardi, Gayatri Chakravorty Spivak inspirującą się, jak sama przyznaje, marksizmem, feminizmem i dekonstrukcjonizmem czy Gianniego Vattimo, włoskiego publicystę, byłego członka Partii Komunistów Włoskich.

Wśród polskich gości są m.in. Jacek Żakowski ("Polityka") i Dorota Nieznalska (artystka znana z umieszczenia męskich genitaliów na krzyżu).

Jednym z wydarzeń kongresu będzie m.in. projekt teatralno-społeczny "Tęczowa Trybuna 2012".

Organizatorzy informują: "Scenariusz spektaklu "Tęczowa Trybuna 2012" oparty jest na losach akcji kibiców - gejów, relacjonowanej na stronie internetowej www.teczowatrybuna2012.pl, fikcji literackiej, działalności podobnych ruchów emancypacyjnych w Europie oraz doniesieniach prasowych na temat homoseksualnych kibiców, piłkarzy i działaczy piłkarskich".

Wśród ośmiu projektów wyłonionych w konkursie Narodowego Instytutu Audiowizualnego (przeprowadzonym w ramach kongresu) znalazły się projekty Stowarzyszenia im. Stanisława Brzozowskiego wydającego lewicową "Krytykę Polityczną" oraz feministycznej Fundacji Kobiecej eFKa. Oba dostały wysokie dofinansowanie. Projekt "Krytyki" - 50 tys. zł, projekt Fundacji Kobiecej eFKa - 48,5 tys. zł.

W ramach projektu "Krytyki Politycznej" obejrzymy choćby antylustracyjny spektakl "Mała narracja", w którym Wojtek Ziemiliski, wnuk hrabiego Wojciecha Dzieduszyckiego, opowiada, jak dowiedział się, że jego dziadek był wieloletnim współpracownikiem bezpieki.

Jak tłumaczył sam autor w wywiadzie dla Wiadomosci24.pl jego zdaniem działanie instytutu "waliło jak młotem z jakimś wręcz prymitywnym zacietrzewieniem, jakby historycy z IPN i dziennikarze mieli klapki na oczach i parli do przodu, bo taka jest prawda. Oczywiście ich prawda". Po spektaklu dyskusja z udziałem Cezarego Michalskiego i Olgi Tokarczuk.

Organizatorzy odrzucili za to zamówiony esej socjologa Michała Łuczewskiego, bo - jak relacjonuje autor - propagował "ideologię chrześcijańską".

- Mój tekst nie pasował do linii organizatorów, bo nie pisałem jak nudny konserwatysta i to się nie spodobało - mówi "Rz" Łuczewski.

Odmówiono też udziału Pomarańczowej Alternatywie, która dziś we Wrocławiu przed rozpoczęciem kongresu organizuje własny happening. - Ten kongres to feta dla kuratorów i urzędników, a nie twórców - irytuje się Waldemar "Major" Fydrych, lider PA.

Agnieszka Wolak, rzecznik Narodowego Instytutu Audiowizualnego i kongresu, przekonuje, że na kongresie: - Wszystkie poglądy na sztukę i kulturę są równie uprawnione i dla każdego znajdzie się platforma prezentacji - deklaruje. - Nie ma wizji bardziej lub mniej uprzywilejowanych, najcenniejsze są wymiana myśli i prawdziwa dyskusja, wychodząca daleko poza powierzchowne podziały na "lewicowość" i "prawicowość".

Krytycy wrocławskiego kongresu wskazują, że za wiele miejsca poświęcono promowaniu lewicowej wizji kultury, a wśród gości nie brakuje radykalnych marksistów

Braku pluralizmu nie obawia się także Michał Sutowski z "Krytyki Politycznej", który poprowadzi tam dwie debaty.

- Spektrum nazwisk nie stanowi problemu. Bardziej boję się jałowości, że spotkali się, pogadali, było ciekawie, ale nic z tego nie wynika - mówi "Rz".

Z kongresu dowiemy się na przykład, czym są "meble dyskursywne". A podczas warsztatów "Uwolnij książkę" uczestnicy poćwiczą "pisanie cudzymi słowami", "gimnastykę nad lipogramem i tekstem emanacyjnym" i dokonają recyklingu nowel pozytywistycznych.

Dzięki temu poznają nowy gatunek literacki: liberaturę.

Inną propozycją jest jedzenie ciastek pakowanych w papier zaprojektowany przez młodych artystów.

Wśród filmów pokazywanych na kongresie znajdą się holendersko-duński "Code Blue" o "pełnej współczucia pielęgniarce, która co jakiś czas pomaga nieuleczalnie chorym staruszkom odejść z tego świata, za każdym razem zabierając sobie jakiś fetysz-pamiątkę", francusko-belgijski "Amer", czyli "historia dojrzewania dziewczynki odkrywającej swój erotyzm i mroczne strony psychiki" czy francuska "Anatomia piekła" ("Cztery noce, które dwoje obcych sobie ludzi spędzi w surowym mieszkaniu, doprowadzą ich do odkrycia nagiej prawdy o seksie jako okrutnej grze w upokorzenie, sadomasochistycznej walce płci. W głównej roli aktor porno, za kamerą słynna francuska skandalistka w szczytowej formie" - brzmi opis filmu).

Program kongresu nie przekonuje Beaty Chmiel, wicedyrektor Muzeum Narodowego, związanej z ruchem Obywatele dla Kultury. - To rodzaj festiwalu w ramach prezydencji, gdzie prezentowane są różnego rodzaju działania artystyczne. Namysł nad kulturą jest nieobecny - podkreśla. Żałuje, że na kongres nie zaproszono całego ruchu Obywatele dla Kultury, tylko pojedyncze osoby z nim związane.

Krytyczny wobec takich inicjatyw pozostaje Roger Scruton, wybitny konserwatywny brytyjski filozof, który na kongres zaproszenia nie dostał. - Elitom UE chodzi o przekształcanie europejskiej kultury zgodnie z założeniami laickiego społeczeństa: takiego, które nie ma wspólnej wiary ani korzeni w tradycyjnych wartościach - mówi "Rz" Scruton. - Dla nich hasło "kultura" to błazeństwa ludzi, którzy otrzymują wsparcie państwa, by wyrazić swoje niezadowolenie, z reguły w pozbawiony talentu i narcystyczny sposób.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji