Artykuły

Słownik Europejskiego kongresu Kultury

Jak nie pogubić się w gąszczu zagadnień, które będą tematami Europejskiego Kongresu Kultury? Pomoże Wam nasz kongresowy słownik-przewodnik - pisze Roman Pawłwoski w Gazecie Wyborczej.

Po polsku - cyfryzacja, przenoszenie książek, filmów i nagrań muzycznych z nośników analogowych (papier, taśma magnetyczna, taśma światłoczuła) na elektroniczne. W założeniu digitalizacja ma przedłużyć trwałość kulturalnego dziedzictwa ludzkości i zachować je dla przyszłych pokoleń, jednak każdy, komu wylała się herbata na laptop, wie, jak ulotne są dane zapisane na elektronicznych dyskach.

Digitalizacja ma sens, o ile służy udostępnianiu kultury szerokim rzeszom odbiorców za pomocą internetu. Niestety, to zadanie realizowane jest w tylko w niewielkim stopniu. Na przeszkodzie stoi prawo autorskie (...), które umożliwia blokowanie publikacji w internecie książek, filmów czy muzyki nawet przez 70 lat od śmierci ich twórców. W związku z czym, aby zobaczyć zdigitalizowane filmy, programy telewizyjne czy gazety z ostatnich kilkudziesięciu lat, tak jak dawniej trzeba pofatygować się do biblioteki czy archiwum cyfrowego, jakby nie było sieci, streamingu i stron WWW. Problem mogłaby rozwiązać zmiana prawa, jednak nie jest to na rękę koncernom medialnym, które zazdrośnie strzegą zysków. Pomysł, aby opłatę autorską doliczać do rachunków za internet, na razie nie znalazł poparcia.

Pojawienie się kultury cyfrowej wywołało reakcję w postaci mody na nośniki analogowe, przede wszystkim czarne płyty, które zdobywają coraz więcej zwolenników. Wielu odbiorców tęskni za czasami, kiedy płyty można było dotknąć, a książkę przekartkować. Niedawno wzruszył mnie szyld księgarni w starej części Edynburga: "Książki analogowe".

Interdyscyplinarność

Koszmar konserwatywnych krytyków, którzy obcując ze współczesną sztuką, wpadają raz po raz w niepokój poznawczy, nie wiedząc, z jaką dyscypliną właściwie mają do czynienia. Niegdyś wszystko było jasne: taniec był tańcem, poezja - poezją, komedia - komedią, a tragedia - tragedią. Wiadomo było, gdzie przebiegają granice między gatunkami i czym się charakteryzują. Każda dyscyplina sztuki i nauki miała swoją muzę, która odpowiadała za czystość gatunku. Dzisiaj w płynnym świecie ponowoczesności granice się zatarły, upieranie się przy czystości gatunkowej pachnie rasizmem. Nikt - poza paroma ortodoksami - nie dziwi się, że rzeźbiarze robią wideo, tancerze mówią do publiczności podczas występów, scenografia w spektaklach teatralnych przypomina sztuki wizualne, a wystawy w galeriach przypominają scenografię. Do jakiego gatunku zaliczyć spektakl, w którym widz z telefonem komórkowym przy uchu wędruje po mieście, organizując fikcyjny napad na bank? To teatr, film na żywo czy słuchowisko? Czym jest akcja artystki wizualnej, która pod okiem profesjonalnego nauczyciela śpiewu uczy się partii Królowej Nocy z "Czarodziejskiego fletu" Mozarta, aby następnie wykonywać ją na placu przed galerią? Operą, koncertem, performance'em? Do jakiej szufladki włożyć bioart, gdzie tworzywem są np. żywe bakterie - nauka to czy sztuka?

Kultura stała się dzisiaj płynna podobnie jak społeczeństwo i wszelkie próby zatrzymania tego procesu, przywrócenia granic i postawienia na nich strażników są skazane na porażkę. Czas wymyślić imię muzy sztuk interdyscyplinarnych. Może Baumana?

Otwarta kultura

Również: kultura 2.0, kultura open source, kultura użytkowników - wszystkie te pojęcia odnoszą się do nowego sposobu uczestniczenia w kulturze, który nie polega już tylko na biernej konsumpcji filmów, książek czy wystaw, ale także na aktywnym udziale w procesie twórczym. W sposób analogiczny do otwartego programowania otwarta kultura jest współtworzona przez odbiorców. Może to być ułożenie listy nagrań na iPodzie czy w telefonie komórkowym, zmontowanie i zamieszczenie filmu z imienin na YouTubie, wrzucenie przetworzonych zdjęć przyjaciół na Facebooka, nagranie remiksu znanego utworu, dodanie zabawnych napisów do fragmentu filmu - aż po bardziej wyrafinowane formy partycypacji: udział w instalacjach, performance'ach, flash mobach, akcjach w przestrzeni publicznej. Do niedawna myślałem, że jedyną dziedziną sztuki, która pozostanie zamknięta, jest teatr, ale podczas ostatniego festiwalu w Edynburgu pękła i ta granica. Wziąłem tam udział w przedstawieniu, w którym wykonawcami byli sami widzowie, którzy czytali z egzemplarza sztuki swoje role. Na koniec sami sobie biliśmy brawo.

Kultura otwarta przez niektórych krytyków jest nazywana ironicznie kulturą amatorów, rzeczywiście, profesjonalizm nie jest w niej głównym kryterium - i bardzo dobrze. Otwarta kultura niweluje podział na amatorów i profesjonalistów, wydobywa na pierwszy plan pasję, zaangażowanie, partycypację. Jest w tym bardzo demokratyczna. Za Josephem Beuysem, wielkim niemieckim wizjonerem sztuki i performerem, możemy powiedzieć, że każdy z nas jest twórcą, podobnie jak każdy z nas jest obywatelem. Skoro polityka nie należy tylko do polityków, dlaczego twórczość mielibyśmy zostawić wyłącznie twórcom?

Prawo autorskie

Wymyślone 300 lat temu po to, by chronić dochody pisarzy, dzisiaj bywa kamieniem u szyi kultury. Wbrew powszechnemu mniemaniu prawo autorskie w niewielkim stopniu służy autorom, przede wszystkim chroni interesy wielkich koncernów medialnych, sieci dystrybucyjnych i wytwórni filmowych, które na tony kupują wyłączne prawa do ikon kultury, aby zapewnić sobie monopol i czerpać z nich zyski. W ten sposób Walt Disney zmonopolizował postać Kubusia Puchatka, odkupując od spadkobierców Milne'a prawa do adaptacji jego książek, a także wizerunku bohaterów. Dzisiaj nie można wystawić spektaklu, nakręcić kreskówki czy zrobić grafiki z podobizną misia o małym rozumku i innych mieszkańców Stumilowego Lasu, aby nie narazić się na kontakt z prawnikami. Możemy obcować z nimi jedynie w wątpliwej jakości produktach amerykańskiego koncernu.

Prawa licencyjne pozwalają wielkim wytwórniom czerpać zyski z twórców nawet po ich śmierci, czego przykładem publikacja "nieznanych" nagrań Michaela Jacksona czy ostatnio "nowych" piosenek Amy Winehouse. W wynaturzonej formie prawo autorskie może doprowadzić nawet do usunięcia dzieł z obiegu kulturalnego. Tak stało się ze sztukami teatralnymi wielkiego poety Mirona Białoszewskiego, których wystawienie przez wiele lat blokował jego spadkobierca.

Odpowiedzią na prawo autorskie (copyright) jest copyleft - idea dzielenia się wytworami kultury. Dzieła oznaczone znaczkiem copyleft można bezpłatnie kopiować, dystrybuować, a nawet modyfikować pod pewnymi warunkami (zazwyczaj jest to oznaczenie autora). Coraz więcej twórców dostrzega, że dzielenie się twórczością poza siecią koncernów może przynosić nie straty, ale korzyści. Brytyjska grupa Radiohead regularnie publikuje w internecie bezpłatne nagrania i remiksy swoich utworów w wykonaniu gwiazd muzyki klubowej, co przyczynia się tylko do zwiększenia popularności zespołu.

Przemysły kreatywne

Dawniej show-biznes. Ulubione pojęcie neoliberalnych polityków, którzy traktują kulturę jako gałąź gospodarki i oczekują od niej, że będzie przede wszystkim napędzała wzrost gospodarczy i podnosiła PKB. Do przemysłów kreatywnych zalicza się przede wszystkim te gałęzie kultury i sztuki, które przynoszą dochody, a więc: produkcję filmów, muzykę popularną, design, modę, w mniejszych stopniu rynek wydawniczy. Przemysłem kreatywnym nie jest teatr dramatyczny, opera czy muzyka klasyczna; dziedziny te jako nieproduktywne nie mają racji istnienia w świecie neoliberalnym, chyba że zmienią się w swoje komercyjne odpowiedniki - musical czy radio nadające szlagiery.

Zdania na temat realnego wpływu przemysłów kreatywnych na gospodarkę Unii Europejskiej są podzielone, jedni twierdzą, że generują one 5-6 proc.dochodu, inni, że mają porównywalny wpływ na rozwój gospodarczy jak fryzjerstwo i malowanie paznokci. Dla władz przemysły kreatywne są doskonałym pretekstem, aby ciąć wydatki publiczne na kulturę, bo przecież sama na siebie zarabia. Negatywnym skutkiem rozwoju przemysłów kreatywnych jest zmiana języka kultury: nie mówimy już o odbiorcach, ale o konsumentach, nie mówimy o twórczości, ale o produkcji, artystów zastępują producenci, a dzieła - produkty. Już niebawem będzie można zgłosić nieudane dzieło do reklamacji i uzyskać zwrot pieniędzy lub wymianę na nowe, pozbawione wad, wtedy ze spokojnym sumieniem będziemy mogli ogłosić koniec kultury w dawnym rozumieniu tego słowa.

Recykling kultury

Jeszcze niedawno recykling był pojęciem z dziedziny gospodarstwa domowego, procesowi recyklingu poddawaliśmy stare gazety i butelki, pakując je do odpowiednich pojemników na odpady wtórne. Dzisiaj wtórnemu użyciu podlegają także dzieła artystyczne - powstają remaki, czyli nowe wersje starych filmów, covery, czyli nowe wersje dawnych przebojów muzyki pop, a nawet rekonstrukcje spektakli teatralnych. Remiksy przedstawień Tadeusza Kantora, Akademii Ruchu czy Piny Bausch można zobaczyć w cyklu organizowanym przez Komunę Warszawa, z kolei nowojorski zespół The Wooster Group pokazał kilka lat temu swoją wersję przedstawienia Jerzego Grotowskiego "Akropolis" z lat 60., spektakl wywołał dyskusje, czy to tylko kopia, czy nowe dzieło.

Przekonanie, że kultura recyklingu to współczesny wynalazek, jest błędne, remiksowano już w renesansie, Szekspir brał całe fragmenty z Plutarcha oraz Chaucera i wstawiał je do swoich sztuk. W XX wieku pionierem recyklingu był amerykański pisarz William Burroughs, autor "Nagiego lunchu", który miksował kawałki zdań wycięte żyletką z własnych i cudzych książek, a nawet gazet. Ułożone w nowych konfiguracjach ujawniały nowe sensy.

Cyfrowe technologie niezwykle ułatwiły recykling kultury - w komputerach można bez użycia nożyczek miksować zdania, fragmenty piosenek i filmów. Złośliwi twierdzą, że współcześni twórcy czynią tak, ponieważ nie mają nic nowego do powiedzenia, a ludzie kupują remiksy, bo podobnie jak inżynier Mamoń lubią melodie, które już raz słyszeli. Jednak bez recyklingu trudno wyobrazić sobie współczesną kulturę. Właściwie nie wiem, dlaczego na okładkach płyt i książek nie znalazł się jeszcze charakterystyczny zielony znaczek, którym oznaczone są opakowania do recyklingu. Najwyższy czas uprzedzać odbiorców, że mają w rękach produkty wtórnego użytku.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji