Artykuły

Reformator baletu

Cztery lata temu, 25 sierpnia, zmarł w Poznaniu CONRAD DRZEWIECKI. Zmarł, kiedy Poznań tańczył. I tak jest w tym roku i chyba tak będzie zawsze, dopóki Ewa Wycichowska z Polskim Teatrem Tańca organizować będzie warsztaty tańca współczesnego i festiwal teatrów tańca.

Rocznica śmierci Conrada Drzewieckiego [na zdjęciu], który żył w latach 1926-2007

Za mało go znałem, aby o nim pisać prywatne wspomnienie. Widziałem kilka ostatnich choreografii Conrada Drzewieckiego na scenie. Widziałem jego najważniejsze balety zarejestrowane na taśmie filmowej, spotkałem się z nim kilkanaście razy na wielogodzinnych nasiadówkach, które trudno nazwać rozmowami, bo Conrad Drzewiecki w zasadzie monologizował. Od kilku miesięcy czytam "Zeszyt w kratkę", czyli zapiski Katarzyny Próchnickiej, która była zastępczynią Conrada Drzewieckiego w Polskim Teatrze Tańca. Czytam też listy, jakie pisał do niej z Bułgarii, Kuby, Czechosłowacji... i innych miast na świecie. Czytając, staram się zrekonstruować jego profil.

Conrad Drzewiecki był świadom swojej wielkości i roli, jaką odegrał w polskim życiu baletowym XX wieku.

Historia polskiego baletu dzieli się na tę sprzed 1963 roku i po. To jest moja prywatna cezura. Wtedy bowiem wrócił do kraju Conrad Drzewiecki. Wcześniej przez siedem lat mieszkał, tańczył i uczył się we Francji. Wiedział, że nie chce wrócić i odtwarzać na nowo skostniałe balety klasyczne. Kilka lat temu w rozmowie ze mną powiedział: - Naładowany emocjami, wiedzą i nowymi technikami postanowiłem zaatakować moje rodzinne miasto, zawsze dość sceptycznie nastawione do tego, co nowe. A zaatakowałem ostro: "Valses noblesetsentimentales", "Lavalse", "Historia żołnierza" i "Błękitna rapsodia". Wszystko po raz pierwszy w tym mieście, po raz pierwszy w tym kraju. To było pod każdym względem ostre wejście.

Z dnia na dzień Conrad Drzewiecki stał się idolem pokolenia. Poznaniacy zaczęli się nawet nosić jak Drzewiecki, może tylko nieco mniej ekscentrycznie.

W 1973 roku stworzył Polski Teatr Tańca. - Założyłem go bez specjalnego mizdrzenia się do ówczesnej władzy - opowiadał kilka lat temu. - Chciałem, aby mój teatr był przede wszystkim polski, chociaż interesowały mnie różne formalne rodzaje wypowiedzi artystycznej. To była na owe czasy rewolucja. Wyprowadziłem wielu znakomitych tancerzy z opery, a niektóre baleriny biegały na skargę do komitetu partii, że one też chciałyby się rozwijać. Do swego zespołu wybierałem zawsze tancerzy o szczególnych predyspozycjach morfologicznych i psychofizycznych. Moi tancerze zawsze różnili się od tancerzy w innych zespołach baletowych, ponieważ rozumieli, co tańczą i dlatego inspiracja często przychodziła do mnie od nich.

Conrad Drzewiecki stworzył swój rozpoznawany styl tańca. Miał też ulubioną formę - krótki balet, o zwartej logicznie i przejrzyście podanej treści oraz odpowiednio wybranym i konsekwentnie zbudowanym kształcie ruchowym. Jako człowiek o dużej, zaskakująco rozległej wiedzy, mocno związany był ze współczesnością. Inspirację do swoich baletów czerpał z Biblii ("Odwieczne pieśni", "Stabat Mater"), historii i literatury ("Pawana na śmierć Infantki", "Epitafium dla Don Juana"), rodzimych tradycji ludowych ("Krzesany", "Przypowieść sarmacka")... Zawsze jednak podkreślał, że najważniejsza była muzyka.

Kiedy czyta się jego listy, kiedy czyta się zapiski Katarzyny Próchnickiej, która po fakcie notowała rozmowy, jakie wiodła ze swoim szefem i przyjacielem przy obiedzie w różnych poznańskich restauracjach, jasno wynika, że Conrad Drzewiecki miał świadomość swojej wielkości i roli, jaką odegrał. Wiedział, że darowanych mu talentów nie zmarnował. Wykorzystał każdą szansę, aby przebudować myślenie o balecie i tańcu w Polsce. Miał świadomość, że jego sztuka przemawia do innych. Był zapraszany do realizowania swoich baletów do Niemiec, Szwecji, Czechosłowacji, Holandii, na Kubę. Czuł się doceniany i dowartościowany. Jednocześnie był pełen wątpliwości i niepewności, czy inni są wobec niego szczerzy, czy nie udają przyjaźni. W listach Conrada Drzewieckiego i zapiskach Próchnickiej Conrad Drzewiecki pojawia się jako zwykły człowiek, który ma problemy z naprawą rynny, zdrowiem matki... Ujawnia się w nich również życie Polskiego Teatru Tańca, charakter jego twórcy, czasy, w jakich przyszło kierować wędrownym teatrem, z którego uciekali na Zachód tancerze. Pierwsze zapiski pochodzą z roku jubileuszowego, w którym Polski Teatr Tańca świętował 10 lat istnienia. Ale też były to czasy, kiedy z każdego tournee zespół wracał uszczuplony i trzeba była zaczynać go odbudowywać na nowo.

Conrad Drzewiecki wiele razy "uciekał" z Poznania. Ale zawsze wracał. Mówił mi: - To miasto nie lubi artystów. A po chwili zamyślenia dodawał: - Ale tu mogłem robić to, co chciałem. Tu zrealizował balety, które zostaną w historii: "Krzesany", "Cudowny Mandaryn", "Epitafium dla Don Juana", "Adagio na smyczki i organy", "Odwieczne pieśni", Legenda"...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji