Artykuły

Wyzwolenie

Teatr Powszechny wystąpił przed Kongresem Kultury z premierą "Wyzwolenia" Wyspiańskiego. Inscenizacja Adama Hanuszkiewicza, zdecydowanie antytradycyjna, wywoła z całą pewnością polemikę. Swego czasu Jan Kott pisał, że

"Wyspiański jest trudny do czytania i właściwie zawsze w lekturze niepełny i kaleki. Składa się z cytat, które zrobiły karierę w czasach, kiedy bez kawałka poezji romantycznej nie można było ułożyć żadnego politycznego programu, a cóż dopiero kogoś uczcić, pogrzebać lub wypowiedzieć wojnę. I jeszcze są w Wyspiańskim fragmenty liryczne, nasycone aż po brzegi poezją rzeczywistą, dławiącą i czystą, których gorzkie piękno ciągle jeszcze nie zostało w pełni docenione. A poza tym jest tylko teatr. I prawdziwy spór o Wyspiańskiego jest sporem o teatr, a jego miejsce w tradycji i we współczesności, sporem o sens i styl nowych inscenizacji". Hanuszkiewicz zrobionym przez siebie "Wyzwoleniem" zabiera głos w tym sporze.

Przed premierą kursowały po Warszawie plotki o tym, że Hanuszkiewicz chce skonfrontować na scenie fragmenty Witkacego, Mrożka, Gałczyńskiego i Różewicza z pierwszym aktem "Wyzwolenia". Przyznaje się do tego zresztą w programie. Chodziło mi - pisze - o unaocznienie związków, jakie łączą naszą teatralną awangardę z Wyspiańskim. Próba sceny wykazała zbędność tego pomysłu. To powiązanie wydaje mi się nazbyt oczywiste". I tak jest rzeczywiście. W jego inscenizacji skojarzenia z groteską historycznie późniejszą od Wyspiańskiego leżą jak na dłoni. Scena to - "Polska cała". W głębi drzwi gnieźnieńskie, po bokach sarkofagi królewskie, u pułapu - dziesiątki skrawków materii, które przywodzą na myśl wawelskie chorągwie zdobyczne. Wychodzi Hanuszkiewicz-Konrad: "Strójcie mi, strójcie narodową scenę, niechajże ujrzę jak dusza wam płonie". Rozpoczyna się polska narodowa commedia dell'arte. Konrad inscenizuje wyprzedaż narodowych świętości, w tonie buffo, ostro satyrycznym, przypominającym napastliwością kabarety polityczne sprzed kilku lat. Hanuszkiewicz stojąc przed wyborem między "narodowym misterium i narodowym nabożeństwem a gwałtowną inwektywą, współczesnym pamfletem i narodową szopką" - wybrał to ostatnie. Kpi i szydzi.

Jest to najkrótszy spektakl w scenicznych dziejach "Wyzwolenia". Trwa zaledwie półtorej godziny. Nie tylko dlatego, że ma szybkie tempo. Reżyser usunął całą poetycką rozlewność, wszystko co osłabiało pamflet polityczny. Uniknął tego, o czym pisał Brzozowski, że Wyspiański "chcąc na zawsze rozproszyć miraże, każdym słowem nowe stwarzał". W spektaklu nie ma cienia fascynacji urodą historycznej przeszłości, szlachetnością romantycznego gestu. Jest więc to spektakl o czystej i konsekwentnie przeprowadzonej koncepcji także dzięki odwadze w cięciu tekstu. Za tę odwagę Hanuszkiewicz będzie atakowany. Jesteśmy bowiem niekonsekwentni: drażni nas i dramat romantyczny i Wyspiański, ale jednocześnie - świętości nie szargać!

Konrad, antagonista Mickiewiczowskiego Gustawa-Konrada, przeciwnik "poezji grobów", inscenizuje widowisko narodowych odurzeń, mitów, indolencji. Jest to teatr w teatrze. Wyspiański o dziesięciolecia wcześniej niż literatura europejska użył formuły bardzo często ostatnio stosowanej w powieści, a nawet w filmie. Pokazał proces powstawania dramatu, jego narodzin. Konrad, Reżyser, Muza improwizują, mówią "co tam komu w duszy gra". Hanuszkiewicz z pełną świadomością wykorzystał możliwości, jakie stąd płyną. Tok narracyjny pierwszych scen przypomina pewne fragmenty z "8 1/2" Felliniego. Doskonale zrobione są sceny "Polski Współczesnej". Skróty, zamiast dialogów - chóry, marionetkowe potraktowanie postaci Prezesa, Przodownika, Ojca i Syna, Samotnika i Prymasa wyjeżdżających z zapadni i po skończeniu kwestii jak kukiełki znikających w niej z powrotem, ostry rytm oparty o świetny podkład muzyczny - to dobry, atakujący wyobraźnię widza teatr. Jest w tych scenach ładunek satyryczny o dużej sile.

Bardzo ciekawie rozegrał Hanuszkiewicz scenę z Maskami. Stoi sam na scenie. Maski siedzą wśród publiczności na widowni. Istnieje wprawdzie tradycja traktowania Masek jako personifikacji myśli Konrada, w tym spektaklu jednak Konrad wiedzie spór o tym "co w Polsce jest do myślenia" nie sam ze sobą lecz z widownią. Dyskurs ten jest maksymalnie zintelektualizowany. Oczyszczony ze spraw, które straciły aktualność, zawiera wiele myśli ważnych i żywych do dziś. Hanuszkiewicz niczym nie ułatwił sobie w tej scenie zadania a jednak napięciem wewnętrznym i świetnym aktorstwem trzyma uwagę przez cały czas tej wcale nie krótkiej rozprawy filozoficznej rozłożonej na głosy. Najmniej chyba udał się Geniusz reprezentujący stanowisko wobec tradycji narodowej odmienne od Konrada. Geniusz to symbol "poezji grobowej", mesjanizmu, aprobaty śmierci. W pierwszym wystawieniu "Wyzwolenia" ucharakteryzowany był na Mickiewicza. Tu nie jest ani postacią z szopki, ani żywym człowiekiem. Miał być upostaciowaniem fałszywej poezji, jest trochę śmieszny. Niezamierzenie.

Przedstawienie jest dobrze grane. O Hanuszkiewiczu-Konradzie była już mowa. Muzę, kapryśną, trochę histeryczną, cienko, subtelnie podkreślając tonację satyryczną, gra Janina Nowicka. Teofila Koronkiewicz pięknie zaśpiewała pieśń Harfiarki. Wymienię jeszcze Seweryna Butryma - Reżysera, Juliusza Łuszczewskiego - Samotnika, Eugeniusza Robaczewskiego - Prezesa i Zofię Kucównę - Anioła. Dekoracje - Krzysztofa Pankiewicza.

Spektakl Hanuszkiewicza jest oczywiście dyskusyjny. Może się także nie podobać. Jedno jest wszakże pewne - to konsekwentna i ciekawie zrealizowana propozycja, nie bez znaczenia we wciąż jeszcze trwającym sporze o "sens i styl" inscenizacji Wyspiańskiego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji