Artykuły

...A jeśli w Rzeszowie zerkać na Europę - to w którą stronę! - jakiegoo nowego teatru?

Profesor Hedi Andre Bouraoui - zamieszkały w Kanadzie i publikujący swoje prace w angielskim i francuskim języku, poeta, krytyk, teatrolog i wykładowca literatury porównawczej m. in. polskiej (jak informuje Redakcja), napisał specjalnie dla Teatru nr l (1974) artykuł zatytułowany "w stronę nowego teatru".

Sprawa jest ewidentna. Na trasie poszukiwań nowego teatru poustawiano drogowskazy. Strzałki wycyzelowane przez kanadyjskiego teatrologa i polonoznawcę wyraźnie wskazują kierunek: Warszawa - Kraków - Wrocław - Londyn - Paryż - Nowy Jork - Warszawa... Miły sercu snobizm orientatorów z Zachodu nakazuje im ekscytować się socjalistyczną "arystokracją" teatralną, która na wzór dawnych teatrów pałacowych - kiedy to przebrani za chłopów nobile grali rozkoszne sielanki - dzisiaj uprawia teatr ubogi.

Co do mnie - jestem, niestety, niepoprawnym indywidualistą i zamiast piórem uskrzydlonym dysertacjami Flaszena czy Brauna wspomagać ascetów walczących z benedyktyńską cierpliwością, by słowo autorskie aktorskim ciałem się stało - pozwalam sobie na ekscesy gorszące i graniczące już z perwersją. Ostatnio na przykład zamiast do Londynu pojechałem do Rzeszowa. Przepraszam. Ale to miasto leży przecież na obszarze teatralnym kraju Grotowskiego, Szajny i Kantora, więc również leży w Europie. A nie taję - powodowany wrodzoną mi paskudną przekorą - że o wiele bardziej interesuje mnie w jaki też sposób rzeszowska publiczność teatralna reaguje na sztukę w jej pojęciu zapewne awangardową niż to, co niektórzy krytycy - w ich pojęciu ponad wszelką wątpliwość awangardowi - myślą o rzeszowskim teatrze i jego publiczności.

Kartkując albumik wydany z okazji 25-lecia tego Teatru, do listy sztuk granych w tym okresie dodałem tytuły pozycji wystawianych w latach następnych i w ostatnim czasie. Bilans klasyki współczesnej i nowinek repertuarowych zamyka się per saldo sześcioma sztukami. Na tle długiej listy solennych dramatów, tragedii, komedii, komedyjek i fars - Indyk Mrożka, Fizycy Durrenmatta, Kartoteka Różewicza, Na szkle malowane Brylla, Wyciąg do nieba Abramowa i wreszcie Gwiazda Kajzara.

Oglądałem tę Gwiazdę. Jest to już czwarta inscenizacja utworu Helmuta Kajzara. Dwukrotnie wystawiana jako monodram (Szczecin i Kielce), tym razem - podobnie jak w Starej Prochowni - Gwiazda została rozpisana na kilka ról. Jako kolejne Suknie występują: Irena Żuromska, Elwira Turska, Anna Kujałowicz, Zofia Gorczyńska i Jadwiga Wysocka.

W przedstawieniu warszawskim, za sprawą pewnych zbieżności tekstu z plotkarską wiedzą o życiu aktorek, tekst był odczytywany przez publiczność dosłownie, ad personam i chwilami rzeczywiście sprawiał wrażenie, że jest pisany "pod" niektóre z pań, one zaś w tym kierunku idąc za tekstem - ufne w magię swoich nazwisk i siłę talentu po prostu kreowały siebie. Bawiły się własną grą, błyskami kunsztu aktorskiego, pozwala nam uwierzyć - na mocy wspomnień wywołanych pobrzmieniami dawnych wspaniałych zagrań - że jeśli miało się takie role, to w tym momencie tekst jest w ogóle nieważny.

W Rzeszowie nikt się w nic nie bawi, nikt się nie obnaża i nikt nie rozbiera. Niewinne próby rozpasania, takie jak taniec pupy (ale ukrytej w spodniach), małe orgiastyczne tarzanko w bieliźnie pościelowej i szezlongowe westchnienia na przydechu a la sex w wydaniu Damy Kameliowej - należą do kompletu daleko bardziej poważnych zadań aktorskich, traktowanych serio i z godnością przez panie, które - nie chcąc grać siebie - usiłowały grać to, co napisał autor. Ale im bardziej starannie, pieczołowicie i z większym nabożeństwem traktowały tekst i wyprowadzone z niego role - z tym większym okrucieństwem negliżowały literaturę Gwiazdy, która w gruncie rzeczy traktuje przecież o niczym.

Szanując odwagę i śmiałość aktorek, przywykłych w końcu do zupełnie innej konwencji teatralnej, reżyser rad, że grały na swój sposób nowocześnie i awangardowo, pozwolił im inkrustować tekst kaskadami perlistego śmiechu rodem z wypielęgnowanej w tym teatrze komedii i farsy, lecz by to nie obniżyło rangi utworu - wplótł weń, dla wzmocnienia autorytetu Kajzara, wątki z jego innych prac: z transkrypcji Antygony Sofoklesa i sztuki własnej Rycerz Andrzej czyli topienie szczeniąt. W niczym to oczywiście nie zaszkodziło, ani nie pomogło autorowi, i nie zmieniło przebiegu spektaklu - skądinąd sprawnie i zgrabnie wyreżyserowanego - ponieważ konstrukcja Gwiazdy i treści w niej zawarte noszą znamiona formy tak dalece otwartej, że można w nią wpisać wszystko, niekoniecznie nawet tego samego autora.

A jednak rzeszowska Gwiazda odniosła sukces. Stała się przysłowiowym kijem wetkniętym w mrowisko. Dotychczas żaden inny spektakl nie wywołał w mieście takiej sensacji z pogranicza szoku pachnącego nieomal skandalem. Podczas przedstawienia, które oglądałem, na widowni działy się różne rzeczy: widziałem rzadkie miny i niezdrowe błyski w oczach, słyszałem głośne komentarze a propos, syknięcia i głosy oburzonych, entuzjastyczne oklaski młodzieży i pełne aprobaty śmiechy dorosłych; byli i tacy, którzy z wyraźnym zawstydzeniem przyjmowali niektóre kwestie i poszczególne zwroty, traktując na równi - jako nieprzyzwoite wyrazy - słowa: Witkacy i dupa, Beckett i archetyp; niektórzy na znak protestu opuszczali widownię, inni - z dalszych rzędów, dla zademonstrowania solidarności z "awangardą" zajmowali ich miejsca.

I w mieście, i w terenie Gwiazda idzie kompletami i za każdym razem inne są reakcje publiczności, powstają nowe sytuacje na widowni, zbulwersowanej na "tak" i na "nie". A więc wszystko się sprawdza: ten sam tekst zagrany w innym teatrze prowokuje do zupełnie innych zdarzeń. I jeśli rzeszowski spektakl Gwiazdy nie stał się wydarzeniem artystycznym, to z całą pewnością stał się wydarzeniem obyczajowym i towarzyskim. A to już coś znaczy: i dla Rzeszowa i okolic, i dla teatru.

Co dalej? Jeśli w teatrze rzeszowskim, zachęconym "rewoltą" zaczną teraz śmielej zerkać na Europę - to w którą stronę! - jakiego nowego teatru?

Czas pokaże co z tego wyniknie. Oby teatr rzeczywiście współczesny, ale zaangażowany w sprawy dnia dzisiejszego za pośrednictwem autentycznej sztuki poszukującej o najwyższych wartościach artystycznych. Czy będzie ją trzeba przykrawać do odbiorcy - czy odwrotnie, to już sprawa Teatru.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji