Artykuły

Uprzejmy donos dziennikarza Faktu

Uprzejmie donoszę, że w roku 1994 w Avignonie policja aresztowała grupę Performer z Zamościa, która w ramach festiwalu off pokazywała swoją akcję plenerową. W jej trakcie polscy aktorzy rozebrali się do rosołu, a ja będąc organizatorem ich występu, musiałem dostarczyć na komisariat paszporty, których ze względów oczywistych nie mogli mieć przy sobie w momencie zatrzymania - pisze Maciej Nowak, na marginesie incydentu na poznańskiej Malcie.

Kilka dni temu na festiwalu Malta w Poznaniu wystąpił francuski zespół teatru ulicznego Deuxieme Groupe d'Intervention, który pokazał na terenie poznańskiej cytadeli spektakl Tragédie! Un pome Przedstawienie miało antywojenne przesłanie, w powietrze strzelały płomienie, a w finale Francuzi wystąpili nago. Publiczność przyjęła widowisko z wielkim entuzjazmem. Z mniejszym-patrol policji, który po zakończeniu występów wystawił aktorom mandat w wysokości 100 zł za nieobyczajne zachowanie, za jakie uznano obnażanie się w miejscu publicznym. Francuzi przyjęli to ze zdziwieniem, ale i rozbawieniem. Stówka została zapłacona bez zbędnych ceregieli. I może nie byłoby po co wracać do tej żenującej sytuacji, gdyby nie reakcje części środowiska. Zadęto z grubej rury: hańba, wstyd przed Europą, kompromitacja Lech Raczak, dyrektor artystyczny Malty grzmiał: - To jakiś idiotyzm! Byłem na dziesiątkach festiwali na świecie i nigdy o czymś takim nie słyszałem.

Nie mam śmiałości porównywać mego doświadczenia teatralnego z Lechowym, ale uprzejmie donoszę, że w roku 1994 w Avignonie policja aresztowała grupę Performer z Zamościa, która w ramach festiwalu off pokazywała swoją akcję plenerową. W jej trakcie polscy aktorzy rozebrali się do rosołu, a ja będąc organizatorem ich występu, musiałem dostarczyć na komisariat paszporty, których ze względów oczywistych nie mogli mieć przy sobie w momencie zatrzymania. Po kilku chwilach strachu zamojscy artyści zostali wypuszczeni na wolność. W majtkach, po które musiałem raz jeszcze biec na naszą kwaterę.

Takie sytuacje się zdarzają. Klimat obyczajowy w Europie od kilku dekad jest coraz bardziej purytański, policja zaś służy do tego, by egzekwować przepisy dotyczące porządku publicznego. Dobrze byłoby, by przedstawiciele prawa mieli więcej zrozumienia dla spraw sztuki, ale w końcu nie muszą być koneserami. Sytuacja zaczyna być groźna, gdy pogrzebiemy głębiej. Otóż, by doszło do interwencji policji, ktoś musi zgłosić zażalenie na to, że poczuł się zgorszony dezabilem artysty. Jak wynika z ustaleń poznańskich mediów, tym kimś był najprawdopodobniej korespondent dziennika "Fakt". Pokrętnie potwierdza to rzecznik Ringier Axel Springer, wydawcy "Faktu": - Nasz dziennikarz pytał tylko, czy takie zachowanie aktorów jest zgodne z prawem. Czyli, jednym słowem, uprzejmy donosik pod pozorem studiowania subtelności kodeksu wykroczeń.

Nie pierwszy to przypadek, gdy "Fakt" zajmuje się rozważaniami teatralno-prawnymi. W roku 2005 ten sam dziennik interesował się działalnością katowickiej grupy Suka-off, zajmującej się body artem, i głośno zastanawiał, czy ich twórczość nie zahacza o pornografię. W efekcie teatr miał poważne kłopoty z prezentacją swoich przedstawień, a do prokuratury wpłynęło doniesienie o popełnieniu przestępstwa. Dziś, po upływie kilku lat Suka off nie występuje już w ogóle na polskich scenach, ograniczając się wyłącznie do tournées zagranicznych.

O ile jestem w stanie zrozumieć i usprawiedliwić zwykłych krawężników we Francji czy w Polsce, to taka sama postawa w wydaniu dziennikarzy wielkiej gazety wydaje się całkowicie nie do zaakceptowania. To nie są osoby niewykształcone i nieobyte z istotą aktywności artystycznej. Jeżeli przybierają szaty oburzonych Katonów, to tylko po to, by podkręcić skandaliczną aurę dobrze przekładającą się na wyniki sprzedaży i poczytności. To są nasi koledzy z humanistycznych studiów, z klubów i redakcji, z zamkniętych osiedli i dobrych restauracji, którzy dla osiągnięcia komercyjnego efektu gotowi są podgrzać każdego newsa. I w tym momencie poznański epizodzik zaczyna układać się w większą układankę razem z ostatnimi doniesieniami z Londynu, gdzie zamknięto po 168 latach pismo "News of the World", a kilku redaktorów aresztowano pod zarzutem działań sprzecznych z prawem. Doskonałe wyniki sprzedażowe okazały się niewystarczającym argumentem za tym, by pozostać na medialnym rynku. Rosjanie mawiają, że ,,jebat' tigra i smeszno, i straszno''. Manipulowanie złymi publicznymi emocjami - to rozrywka nie mniej niebezpieczna.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji