Artykuły

Praga. Scenografia do kwadratu

Praskie Quadriennale Scenografii i Przestrzeni Teatru to trwający dziesięć dni performance. Sztuki wizualne przenikają się z teatrem, teatr wydarza się w galerii i na ulicy Sodja Lotker, szefowa artystyczna Quadriennale, wkłada złoty kostium przywieziony specjalnie dla niej przez wysłanników Pawła Althamera - pisze Dorota Jarecka w Gazecie Wyborczej.

Kostium to znak rozpoznawczy akcji "Wspólna sprawa" zapoczątkowanej lotem ludzi w złotych strojach do Brazylii, Brukseli i Afryki. "Złoci" weszli właśnie do polskiego pawilonu na Quadriennale. Polska jest jednym z 60 krajów, które biorą w nim udział. W tym roku impreza zmieniła charakter. Quadriennale Scenografii zmieniło nazwę na Quadriennale Scenografii i Przestrzeni Teatru i w niektórych pawilonach nie ma już tradycyjnej scenografii.

Nasz wystawowy boks wygląda jak instalacja na wystawie sztuki. Jego ściany pokryte są białą farbą. Pod ścianą leżą szpachelki, którymi można tę farbę zdrapywać. Dzień po otwarciu wystawy widzę na centralnym miejscu wydrapany napis: "Who is afraid of Ai Weiwei", a powyżej polskie godło, które ktoś pracowicie odsłonił spod farby. Jak wyjaśniają kuratorki wystawy Ewa Machnio i Agata Skwarczyńska, pod białą farbą kryje się panoramiczna fotografia polskiego Sejmu. Sejm to również rodzaj teatru, demokracja jest "perfomatywna".

Dwoje ludzi w złotych strojach stoi na drabinie i już od pół godziny wydrapuje na ścianie napis: "Wspólna sprawa", który ma tyle liter, ile ich w sumie przyjechało do Pragi. Jak już wydrapią, ruszą w miasto, będą namawiać ludzi do przystępowania do "Wspólnej sprawy". A Sodja Lotker, zapinając suwak, mówi, że złoty kostium będzie nosić cały dzień i że jest szczęśliwa, bo nareszcie czuje, że bierze udział w performance.

Lotker, z zawodu dramaturg, jest jedną z osób odpowiedzialnych za zmianę formuły tegorocznego Quadriennale. Scenografia w zmieniającym się, łamiącym podział scena/widownia teatrze też zmienia swoje miejsce. Praska impreza, największa tego typu na świecie, powinna według niej wreszcie zacząć pokazywać ten stan rzeczy. Stąd nacisk na sztukę współczesną i alternatywne, niepolegające tylko na prezentacji scenografii, wystawy w pawilonach narodowych. Oczywiście tradycyjnych wystaw też jest sporo i są potrzebne, ale imprezie dają energię te momenty, w których dochodzi do zaprzeczenia podziału na scenografię i dramat.

Na sąsiadującym z pawilonem polskim kawałku podłogi stoi kilkumetrowa ukośna ściana. Z niej zwieszają się jak z olbrzymiego wieszaka damskie suknie. Pośród nich jest monitor z filmem pokazującym grupę osób w kobiecych maskach, biegających po jakimś na poły wymarłym miasteczku i strzelających z bicza. To rytuał powtarzany od 200 lat w mieście Guapi w zachodniej Kolumbii - tłumaczą mi członkowie Mapa Teatro z Bogoty. Przyjechali w imieniu Kolumbii, lecz nie za rządowe, ale za własne pieniądze. Rytuał polega na tym, że raz do roku czarnoskórzy mężczyźni wkładają damskie suknie i tną batami każdego, kto im się nawinie. To jakby ponowne, terapeutyczne odegranie upokorzenia niewolników. Otrzymujemy też spektakl. Wieczorem Julian Diaz, aktor zespołu, wdrapuje się na ukośną ścianę w różowej sukni i kobiecej masce. Co kilka minut uderza straszliwym biczem w deski. Huk niesie się po całym Veletržni Palác, w którym odbywa się Quadriennale.

Kolumbijski performance jest doskonałym przykładem opowiadania o teatrze nie poprzez wystawę, ale przez wydarzenie. Myślę, że polski pokaz, choć nie tak mocny i drastyczny, należy do tej samej kategorii. To nie wystawa, lecz działanie, którego sens zależy w dużym stopniu od widza.

Kuratorki polskiej wystawy przenoszą uwagę na widza także w inny sposób. Na podłodze stoi osiem monitorów z krótkimi wywiadami, jednak nie z artystami, tylko z uczestnikami spektakli i projektów w przestrzeni publicznej. Bo czy człowiek, który aktywnie bierze udział w spektaklu, jest jeszcze widzem czy już uczestnikiem? Widzimy mieszkańca Bydgoszczy, który czterdzieści razy był na "Sprawie Dantona" w reżyserii Pawła Łysaka, i mieszkankę Warszawy, która analizuje społeczny "spektakl" (to jej określenie), który rozgrywał się wokół "Dotleniacza" Joanny Rajkowskiej na pl. Grzybowskim.

Puste fotele sejmowe na ścianach są symboliczne. Zapełnią się, kiedy obywatel wyjdzie z roli widza.

Inną polską interwencją na Quadriennale są performatywne działania ze studentami prof. Grzegorza Kowalskiego z warszawskiej ASP pt. "Obszar wspólny/ Obszar własny", pokazane w postaci filmów w sekcji studenckiej.

Niewzięcie udziału w Quadriennale też może być spektaklem. Na podłodze w miejscu, gdzie miał stać pawilon litewski, natrafiam na plakat z napisem: "The Genocide of Lithuanian Stage Design" (zagłada litewskiej scenografii). Pod spodem jest fragment listu litewskiego ministerstwa kultury o wycofaniu finansowania dla udziału w Quadriennale. Za gestem odmowy poszedł gest protestu, czyli ów plakat, na którym publiczność energicznie dopisuje własne komentarze.

To może trochę patetyczne, ale jednak lepsze niż białoruskie stoisko - po prostu kompletnie puste.

Praskie Quadriennale Scenografii i Przestrzeni Teatralnej trwa do 26 czerwca. Organizatorem polskiego udziału jest Instytut Teatralny im. Zbigniewa Raszewskiego w Warszawie. Program na: www.pq.cz.

20 czerwca nagrodę za najlepszy pawilon narodowy otrzymała Brazylia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji