"Kordian" u Axera
Spektakl "KORDIANA" Słowackiego w warszawskim Teatrze Współczesnym wzbudził spore emocje wśród krytyków. Erwin Axer, inscenizator, który chętnie i ostentacyjnie opowiada się za teatrem wiernym pisarzowi, zrobił przedstawienie dość wyraźnie zdradzające intencje Słowackiego. Warszawski "KORDIAN" przy pozorach ogromnego pietyzmu wobec tekstu i myśli pisarza (nieliczne skreślenia!) w sposób chyba dość istotny zmienia sens interpretacyjny głośnego utworu polskiego romantyzmu.
Cięcia Axera są rzeczywiście minimalne, ale bardzo znaczące. Skreśla więc on te partie tekstu, gdzie szatani stwarzają "ludzi do rządu" - eksponuje jednak rolę Mefistofela, który w jego przedstawieniu przenosi Kordiana ze szczytu Mont Blanc do Polski; to on również porwie w finale pismo cara, ułaskawiające Kordiana... I ten niby prosty i efektowny zabieg budzi najwięcej zastrzeżeń. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta dla każdego, kto nie wątpi w moralny i polityczny sens zbrojnego wystąpienia młodych w powstaniu listopadowym. Tragizmu bowiem tego pokolenia, tragizmu wynikającego z niedojrzałości ideowej,politycznej i z sytuacji w jakiej im przyszło działać - nie można dezawuować efektownym pomysłem. Ci młodzi na pewno byli niedojrzali, a nawet naiwni w pewnych swoich wystąpieniach, nie sposób jednak podważyć słuszności i szlachetności ich postawy. Odpowiedzialność bowiem za stan ich umysłów, za beznadziejny zryw ponosili ówcześni politycy i przywódcy. W tym romantycznym, zapalnym pokoleniu tkwiła przecież najcenniejsza siła narodu, który historia tak dotkliwie doświadczyła. I stąd sprzeciw wobec zabiegu interpretacyjnego Axera.
Co więc w tak pomyślanym przedstawieniu zafrapowało inscenizatora? Axer w programie wyznaje: Zainteresowanie skupiliśmy tym razem przede wszystkim na wątkach biograficznych i psychologicznych poematu. Kameralizm sceny, zmuszając nas do rezygnacji z wielu możliwych efektów, sprzyjał mimo wszystko przedsięwzięciu, bo pozwolił ukazać aktora w zbliżeniu rzadkim przy tego rodzaju sztukach. Próbowaliśmy apelować do wyobraźni widza zarówno przez sposób gry jak i rozszerzając tekst Trzeciej Osoby Prologu, która wygłasza pewne fragmenty didaskaliów. Kiedy teatr koncentruje uwagę na życiu duchowym i biografii bohatera, staje oczywiście przed problemem "hamletycznym" Kordiana, przed zagadnieniem niespełnionego czynu.
I tu nastąpiła prawdziwa katastrofa teatralna. Młody, debiutujący aktor, Wojciech Wysocki, nie potrafił stworzyć postaci Kordiana - człowieka myślącego, zmagającego się ze sobą. Gdy zabrakło na scenie tak znaczącej postaci - kameralny wymiar spektaklu natychmiast spłaszczył całą problematykę polityczną utworu. Tak ważne w tekście "KORDIANA" sceny, jak na placu przed Zamkiem Królewskim czy w podziemiach kościoła św. Jana, rozgrywane kameralnie, bez siły i wielkich napięć, uniemożliwiły pokazanie klimatu i obrazu społeczeństwa, w którym przyszło walczyć, działać i myśleć Kordianowi, jednostce skazanej na porażkę.
Otrzymaliśmy więc kolejną wersję "KORDIANA", gdzie nie sprawdziła się nowa koncepcja bohatera, ani też kameralny styl gry i przedstawienia, w którym skądinąd wystąpiło sporo dobrych aktorów (Jan Englert - Mefistofel, Henryk Borowski - Grzegorz, Maja Komorowska - Laura, Czesław Wołłejko - Car, Wiesław Michnikowski - Drugi Wariat, Mieczysław Czechowicz - Wielki Książę Konstanty). Sprawdził się natomiast jeden pomysł: "KORDIANA" należy jak najczęściej grać istotnie bez bolesnych skrótów, bez "pomysłów", lecz z powagą i doświadczeniem teatru narodowego, którego obowiązkiem jest przekazywać pełną myśl i słowo pisarza. I oczywiście tej zasługi Axerowi nikt nie może odebrać, ani zakwestionować.