Artykuły

Każde miasto jest stolicą kultury

Dzisiaj dowiemy się, które z pięciu polskich miast - Gdańsk, Katowice, Lublin, Warszawa czy Wrocław - otrzyma tytuł Europejskiej Stolicy Kultury 2016. Bez względu na wynik konkursu wszystkie miasta, które wzięły w nim udział, mogą już ogłosić sukces - pisze Roman Pawłowski w Gazecie Wyborczej.

Czy dziesięć lat temu ktoś mógł przypuszczać, że kultura na początku drugiej dekady XXI wieku stanie się głównym obszarem rywalizacji polskich miast? Że samorządy będą z równym zaangażowaniem zabiegać o artystów, jak o zagranicznych inwestorów, budować nowe sale koncertowe, muzea, teatry, uruchamiać nowe imprezy i festiwale? Ktoś, kto by tak twierdził, zostałby uznany za niepoprawnego idealistę. W ostatniej dekadzie tylko Kraków i Wrocław zdecydowanie postawiły na kulturę, prowadząc przemyślaną politykę wspierania międzynarodowych wydarzeń artystycznych. Pozostałe metropolie, zajęte rozwiązywaniem doraźnych problemów z komunikacją i remontowaniem sypiącej się infrastruktury, ignorowały tę sferę, ograniczając się do okazjonalnych fajerwerków i jarmarków.

Wszystko zmieniło się w ostatnich czterech latach. Wpłynęły na to dwa czynniki - europejskie fundusze na budowę infrastruktury kulturalnej, które zaczęły płynąć do Polski po wejściu do UE, oraz ogłoszony w 2007 r. konkurs na Europejską Stolicę Kultury 2016. O ile krótkoterminowe korzyści z budowy nowych muzeów, galerii i sal koncertowych były oczywiste i wymierne, o tyle zyski ze starań o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury nie przedstawiały się już tak jasno. Miasta musiały sporo wydać na początku, zainwestować w ekspertów, zbudować biura ESK, przygotować aplikacje, i to bez żadnej gwarancji, że zainwestowane pieniądze kiedykolwiek się zwrócą. Nawet bowiem w przypadku zdobycia tytułu nagroda w postaci 1,5 mln euro na organizację rocznego programu kulturalnego będzie do odebrania dopiero w 2016 r., a przecież przez ten czas trzeba finansować przygotowania, nie rezygnując jednocześnie ze wspierania już działających instytucji.

Tożsamość do remontu

Mimo niepewnych zysków i ryzyka politycznego samorządy dostrzegły w kulturze szansę i jeden po drugim zaczęły zgłaszać się do konkursu. W sumie wzięło w nim udział aż 11 miast, z których po I etapie w finale znalazło się pięć. I chociaż jakość propozycji i kampanii promocyjnych była różna, chociaż często decyzje urzędnicze przeczyły oficjalnym deklaracjom (jak w Łodzi, gdzie w czasie starań o tytuł ESK ukatrupiono w ciągu jednego roku dwa ważne festiwale - Czterech Kultur i Camerimage), to jednak konkurs odmienił wizerunek miast.

Czy komuś przyszłoby na przykład do głowy, że Gdańsk, w którym odbył się najgłośniejszy w ostatnich latach proces o granice wolności twórczej przeciwko Dorocie Nieznalskiej, będzie się promował pod hasłem: "Wolność kultury, kultura wolności"? W zespole, który w ubiegłym roku prezentował kandydaturę Gdańska przed komisją selekcyjną, obok prezydenta Pawła Adamowicza znalazła się Aneta Szyłak, kuratorka i szefowa Instytutu Sztuki "Wyspa", którą dziesięć lat wcześniej władze miasta wyrzuciły z galerii Łaźnia po głośnych wystawach Katarzyny Kozyry i Grzegorza Klamana. Trudno o bardziej wyrazisty symbol zmiany w nastawieniu lokalnych polityków do kultury.

Nikt także nie przypuszczał, że w konkursie ESK wystartują Katowice. Stolica Górnego Śląska reklamuje się jako "Miasto ogrodów", co jest nawiązaniem do osiedla robotniczego Giszowiec z początku XX w. łączącego ideę miasta i podmiejskiego ogrodu (to ono było bohaterem książki Małgorzaty Szejnert "Czarny ogród"). A przecież przekształcanie dawnych ośrodków przemysłowych w zagłębia kreatywne to proces powszechny w Europie, dość przypomnieć niemieckie Zagłębie Ruhry czy brytyjskie Birmingham. Katowice z miasta dotkniętego problemami społecznymi i ekologicznymi chcą zmienić się w nowoczesny i przyjazny ludziom ośrodek nauki, kultury i edukacji, czemu służyć mają nowe inwestycje w siedziby Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia i Muzeum Śląskiego.

Tożsamość opartą na kulturze zaczęła budować także Warszawa. Stolica od lat szukała nowego wizerunku, który zastąpiłby dotychczasowy, kojarzony z władzą, martyrologią i chaotyczną architekturą. Ale nikt nie chciał się nabrać na oficjalny slogan "Zakochaj się w Warszawie", bo jak tu się zakochać w brzydkim mieście wiecznych korków, demonstracji antyrządowych i zdegradowanej przestrzeni publicznej? Dopiero udział w konkursie ESK dał stolicy nowy napęd. Twórcy konkursowej aplikacji Warszawy, kuratorzy i aktywiści z organizacji pozarządowych zrezygnowali w ogóle ze sloganu, za to nakreślili odważny plan rozwoju miasta wokół kultury i Wisły - rzeki możliwości. Najważniejszą akcją pod szyldem ESK stał się eksperymentalny festiwal projektowania Warszawa w Budowie zorganizowany przez Muzeum Sztuki Nowoczesnej, na którym mieszkańcy razem z architektami, urbanistami i artystami planują swoje miasto marzeń.

Kultura nieoczekiwanie stała się jednym z głównych tematów zeszłorocznych wyborów samorządowych, i to zarówno w miastach, które odpadły z rywalizacji, jak i w finałowej piątce. W Poznaniu porażka miasta w I etapie konkursu stała się jednym z głównych tematów kampanii wyborczej, podczas publicznych debat kandydaci na prezydenta miasta byli odpytywani ze swojej wizji rozwoju kultury. Z kolei w Warszawie ubiegająca się o reelekcję Hanna Gronkiewicz-Waltz chwaliła się wejściem miasta do finału ESK, a do swych wyborczych obietnic włączyła budowę Muzeum Sztuki Nowoczesnej i Nowego Teatru Krzysztofa Warlikowskiego. W galeriach i salach koncertowych pojawiło się wielu niewidzianych tam od dawna polityków, którzy przypomnieli sobie, że kochają kulturę i sztukę.

Miasta dla mieszkańców

Dziś o godz. 16.00 w warszawskich Łazienkach międzynarodowa komisja ekspertów ogłosi, które z miast otrzyma tytuł i fundusze na zorganizowanie rocznego programu. Ale już teraz większość miast może odtrąbić sukces. Polega on nie tylko na powstaniu konkretnych inicjatyw kulturalnych czy budowie nowych instytucji, ale przede wszystkim na zmianie świadomości władz i samych mieszkańców. Politycy zrozumieli, że bez autentycznej partycypacji obywateli i współpracy z sektorem pozarządowym miasta nie będą się rozwijać. Z kolei mieszkańcy poznali swoją siłę, kiedy okazało się, że ich głos liczy się w staraniach o tytuł ESK. To bezpośredni wpływ konkursu, którego jednym z kryteriów jest aktywny udział mieszkańców w kulturze i życiu miasta (drugim jest współpraca europejska).

Doskonałym przykładem jest tu Poznań. Mimo że miasto odpadło w ubiegłym roku z rywalizacji, miejscowe środowiska kulturalne nie skapitulowały i powołały Sztab Antykryzysowy na rzecz Poznańskiej Kultury. Jego celem jest wypracowanie wizji rozwoju kultury w mieście i uspołecznienie zarządzania. Aktywiści, animatorzy, twórcy od pół roku regularnie spotykają się w grupach roboczych, które debatują nad reformą instytucji kultury, sposobami oceny ich działalności, promocją i edukacją, inwestycjami i zarządzaniem. Wnioski z debat zostaną przedstawione podczas zaplanowanego na grudzień Poznańskiego Kongresu Kultury.

Sztab chce doprowadzić do podpisania z władzami porozumienia w sprawie polityki kulturalnej na wzór ogólnopolskiego "Paktu dla kultury" zawartego w maju między nieformalnych ruchem Obywatele Kultury a przedstawicielami rządu. Najciekawsze, że władze Poznania dają pieniądze na kongres, chociaż oznacza on dla samorządu uszczuplenie jego władzy i oddanie części kompetencji obywatelom i środowiskom kultury. Teraz dużo trudniej będzie forsować urzędnicze projekty, takie jak budowane na Euro 2012 Centrum Historii Ostrowa Tumskiego, które ma pokazać stolicę Wielkopolski jako kolebkę polskiego chrześcijaństwa.

Podobnie dzieje się w Warszawie, gdzie pod presją środowisk kultury i organizacji pozarządowych opublikowano i przekazano do konsultacji społecznych plan rozwoju kultury do roku 2020 zatytułowany "Miasto kultury i obywateli". Prace nad strategią trwały kilka lat, ale dopiero grupa aktywistów z organizacji pozarządowych doprowadziła je do finału. Dokument robi wrażenie - to spójna, klarowna wizja miasta, które swój rozwój opiera na szeroko rozumianej kulturze, przemysłach kreatywnych (np. rzemiośle) , aktywności twórczej mieszkańców. Nie jest to już wizja kultury okolicznościowej, tła dla wydarzeń politycznych albo rozrywki dla wybranych, ale demokratycznej, różnorodnej kultury wszystkich mieszkańców realizowanej przez różne podmioty prywatne, publiczne i pozarządowe.

Zasadniczym elementem planu dla Warszawy jest uspołecznienie i demokratyzacja kultury. Postuluje on utworzenie Społecznej Rady Kultury, która będzie doradzać urzędnikom w sprawach polityki kulturalnej, powoływanie dyrektora miejskiego Biura Kultury i szefów instytucji na drodze konkursu, włączenie ekspertów do dzielenia dotacji. Autorzy chcą, aby po konsultacjach plan przyjęła Rada Warszawy. Wtedy stanie się on zobowiązaniem dla władz.

Aktywność obywatelska jest jak dotąd najbardziej widocznym efektem konkursu ESK obok billboardów z reklamami kandydatów. Mieszkańcy zaczynają upominać się o prawo do decydowania o kształcie swoich miast. Dlatego nie jest tak ważne, które miasto otrzyma tytuł ESK, ale jak zostanie wykorzystana obywatelska energia wyzwolona podczas tej rywalizacji. Miasta mogą na niej tylko skorzystać.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji