Artykuły

Witkacy, czyli coś z Schaeffera

Niewiele brakowało, by sierpniowa Warszawa stała się stuprocentową pustynią teatralną. Na szczęście, Centrum Sztuki Studio zaplanowało na ten miesiąc mały, ale bardzo gustowny festiwal: trzy krakowskie spektakle - dwa oparte na twórczości S. I. Witkiewicza i jeden - Bogusława Schaeffera. Bungo 622, Wariat i zakonnica, Scenariusz dla nie istniejącego, lecz możliwego aktora instrumentalnego. Ponadto, warszawscy teatromani obejrzą głośny spektakl białostockiego Towarzystwa Wierszalin - Turlajgroszek.

Zaczęło się od Bunga 622. Czterej młodzi, utalentowani krakowscy aktorzy: Piotr Grabowski, Szymon Kuśmider, Jacek Poniedziałek, Wojciech Szawul, pod kierunkiem równie młodego reżysera Marka Fiedora, zaprezentowali interesującą adaptację pierwszej, młodzieńczej powieści Witkacego.

Skondensowanie obszernej, rozbuchanej intelektualnie i artystycznie prozy do objętości godzinnego spektaklu było zadaniem ambitnym i w rezultacie - pomyślnym. Okazuje się, że Witkacego można atrakcyjnie sprzedać bez nadużywania przedsięwzięć oraz rekwizytów groteskowo i surrealistycznie eksponujących formę. W Bungu 622 postawiono przede wszystkim na aktorów i na prawdopodobieństwo intelektualno-psychologiczne tekstu, nic nie tracąc z dobrej zabawy.

Obyło się bez ostrych makijaży, seksownie demonicznych aktorek, przegadanych nadmiernie metafizycznych olśnień. Kostiumy były bardzo zwyczajne, niemal prywatne. Scenografię sprowadzono do biurka, sofy i kilku krzeseł. O istnieniu scenicznego światła przypomniano widzom tylko jego całkowitym wyciemnieniem, pomiędzy poszczególnymi, ostro pociętymi sekwencjami spektaklu. Również ironicznie brzmiąca, z lekka kiczowata muzyka pojawiała się wyłącznie w tych momentach.

Czwórka młodzieńczych bohaterów - z ekstrawaganckim impetem rozprawiających o sztuce, filozofii, o kobietach, o tym, co się im wydarzyło lub o tym, co chcieliby przeżyć - w ostatniej scenie spektaklu, mimo różniących ich osobowości i doświadczeń, zasiada obok siebie na tej samej, staroświeckiej sofie. Wstają z niej po kolei i opuszczają scenę. Jak artystowską młodość. Odchodzą w normalną rzeczywistość. W ślad za trzema przyjaciółmi wybiega i sam Bungo, główny w tym towarzystwie demon sztuki i życia. Jakby chciał zatrzymać ich jeszcze przez chwilę, by nie zostać samemu po tej stronie linijki, czyli smugi cienia.

Spektakl ma w sobie coś z Czechowa, z Dostojewskiego, z Schaeffera. Ba, nawet z Jana Peszka, którego reżyserskie podpowiedzi jakby się słyszało. To prawdopodobne, ponieważ producentem spektaklu jest krakowska fundacja KWART, w której Peszek jest bodaj najwybitniejszą postacią. W programie nie napisano, kto opracował ilustrację muzyczną, ale nie zdziwiłbym się, gdyby jej autorem był sam Schaeffer. Jego teatr najwyraźniej promieniuje również i na Witkacego. Jak na razie, chyba tylko w Krakowie. Jak na razie, z interesującym skutkiem.

Po pierwszej sierpniowej propozycji warszawskiego teatru Studio, kolejne zdają się być jeszcze bardziej godne obejrzenia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji