Artykuły

Muszę szokować, żeby dotrzeć do rozumu

Literatura jest jak piorun kulisty. Wpada i może o coś zahaczyć, ale może też wylecieć, nie zostawiając śladu. Dlatego muszę wywołać szok, żeby poprzez emocje trafić do rozumu - mówi Maria Matios, jedna z czołowych ukraińskich pisarek, która w piątek gościła w Rzeszowie.

Maria Matios przyjechała na polską premierę sztuki "Nacja", na podstawie swojej prozy w reżyserii Rostysława Derżypilskiego. Wielokrotnie nagradzaną i okrzykniętą najlepszym spektaklem ubiegłego roku na Ukrainie "Nację" zaprezentowali artyści Akademickiego Teatru Muzyczno-Dramatycznego im. Iwana Franki z Iwano-Frankowska.

Dlaczego premiera właśnie w Rzeszowie? Bo tę książkę po raz pierwszy w Polsce wydano właśnie tutaj. Kolejnym powodem, dla którego ten spektakl rozpoczyna życie na polskiej scenie w stolicy Podkarpacia, jest osoba Jerzego Grotowskiego, który tu się urodził. Reżyser spektaklu, zarażony ideą "teatru ubogiego", tworzy swoje spektakle w duchu wielkiego reformatora teatru drugiej połowy XX wieku.

Autorka "Nacji" Maria Matios jest niezwykle popularną pisarką na Ukrainie, laureatką Państwowej Nagrody im. Tarasa Szewczenki w 2005 roku, a także zwyciężczynią konkursu Książka Roku 2004 (za powieść "Słodka Darusia"). Jest rdzenną Hucułką z Bukowiny. Mieszka w Kijowie. Autorka 12 książek (w tym także tomów poetyckich). W Polsce ukazały się "Nacja" (2006) i "Słodka Darusia" (2010). Inscenizację "Słodkiej Darusi" zobaczymy także na rzeszowskiej scenie już w październiku, podczas Rzeszowskiego Tygodnia Teatralnego Polsko-Ukraińsko-Słowackiego w ramach Podkarpackiej Unii Teatrów.

Magdalena Mach: Pani książki poruszają niezwykle trudne sprawy, opowiadają o ludzkich tragediach na tle niełatwej historii. Bywa pani sadystką dla swoich czytelników...

Maria Matios: Przede wszystkim to czytelnik jest sadystą dla siebie samego. Ale najpierw to ja umieram przy stole. Piszę, bo rozrywa mnie ból. Ale nie mój prywatny, tylko innych ludzi. Dopiero potem zmuszam czytelnika, żeby nad tym umierał. Krytycy piszą, że w moich książkach na każdym centymetrze tekstu jest nagromadzona ogromna ilość bólu, cierpienia. Mnie nie interesują historie banalne. Interesują mnie skrajne historie, zachowanie człowieka postawionego pod ścianą, jego motywacja. Moje książki są o tym, co może wydarzyć się z każdym człowiekiem, z każdym z nas. Ale każda literatura powinna mieć różnych pisarzy. I sadystów, i pajaców. Myślę, że ukraińska literatura taka właśnie jest.

Jaki sens ma literatura? Po co czytać książki?

- Literatura zawsze będzie miała sens. Jej celem nie jest moralizatorstwo, nie chodzi przecież o to, żeby kogoś pouczać, ale literatura może wpłynąć na kształtowanie się człowieka, może zmusić do myślenia. Literatura jest jak piorun kulisty. Wpada i może o coś zahaczyć, ale może też wylecieć, nie zostawiając śladu. Dlatego muszę wywołać szok w człowieku, żeby przez emocje trafić do rozumu.

Co jest dla pani najważniejsze w literaturze?

- Człowiek i to, co się z nim dzieje. Zanurzam człowieka w pewną historyczną sytuację i bacznie obserwuję. Na nasz los ma wpływ wiele czynników: inni ludzie, to, co nam pisane, a co my nazywamy dolą. Ale największy wpływ mają okoliczności od nas niezależne, tzw. wydarzenia historyczne. Istotne jest dla mnie badanie ludzkiego losu w konkretnym czasie. I wychodzi mi, że z człowiekiem zawsze dzieje się to samo, niezależnie od czasu, władzy i ideologii. Człowiek zawsze znajduje się na rozdrożu wyborów i prób.

"Nacja" pokazuje jeden fragment historii, ale wystarczy zmienić scenografię i umieścić to np. w wydarzeniach z polskiej historii - będzie to samo. Człowiek między narodzinami a śmiercią jest dla mnie najbardziej ciekawy. Interesują mnie zwłaszcza ogólnoludzkie kategorie: dobra i zła, moralność i niemoralności, honor i jego braku. W literaturze najważniejsze jest dla mnie, żeby przekazać wiedzę o człowieku.

Skąd czerpie pani tę wiedzę?

- Z życia. Żyję bardzo uważnie: słucham, patrzę, ale zawsze mówię o innych, nie o sobie. Oczywiście mój światopogląd ma wpływ na to, co piszę, bez wątpienia, ale to nie jest moje życie. Przekazuję wiedzę o innych.

To bardzo odpowiedzialna rola...

- Moja naturalna.

Ale nie jedyna...

- Piszę też książki kulinarne.

To oddech po tych trudnych?

- Tak, to dla mnie relaks. Bardzo trudne jest dla mojej psychiki, a także fizycznie pisać te "sadystyczne" książki. Bardzo dokładnie badam człowieka, zanurzam się w psychikę. Można odnieść wrażenie, jakbym trzymała w rękach skalpel. To jest bardzo dramatyczna literatura.

To niełatwa literatura, przesiąknięta ludzkim cierpieniem, a czytelnicy szukają jej, chcą o tym czytać. Na czym polega tajemnica?

- Każdy człowiek ma w sobie coś takiego, że chce, aby ktoś opowiedział mu prawdę o nim, bo sam nie zawsze ma odwagę, żeby ją poznać. Takim pośrednikiem pomiędzy ludzkim bólem, cierpieniem a światem może być pisarz. Jest jak spowiednik, lekarz, terapeuta. Tak ja traktuję moje rzemiosło.

Na ile pani ukraińskie książki są uniwersalne? Czy będą zrozumiałe także w krajach anglosaskich?

- W świecie anglojęzycznym ukazały się dwie moje książki: saga rodzinna "Majże nikoły ne nawpaky...." i opowiadanie "Apokalipsa", która jest już przełożona na dziesięć języków. W każdym świecie jest zainteresowanie egzotyczną literaturą - a na razie ukraińska literatura jest właśnie tak postrzegana. Myślę jednak, że każdy może robić projekcję tej egzotycznej dla niego historii na własną historię, która jest egzotyczna dla nas. Czasami myślę, że postaci ze "Słodkiej Darusi" równie dobrze można rozebrać z haftowanych ludowych strojów i ubrać w stroje od Versace, Gucciego. Jest tam taka scena, że ludzie muszą się zapisać - przy jednym stoliku są zapisy do kołchozu, przy drugim - na Sybir. Wybierajcie! Gdyby te postaci ubrać we współczesne stroje i powiedzieć, tak jak teraz na Ukrainie mówią: albo zapiszecie się do tej partii, albo będziecie mieć problemy, to ta historia nagle staje się bardzo aktualna. Ludzie stają przed wiecznym problemem wyborów moralnych. Te książki są o tym, co może wydarzyć się z każdym człowiekiem, z każdym z nas

Światowa premiera "Nacji" odbyła się w Iwano-Frankowsku 10 kwietnia ubiegłego roku. To dla Polaków ważna data.

- Podtytuł tego spektaklu brzmi: "Requiem" i właśnie tamtego dnia Requiem zabrzmiało dla Polaków. To był dzień, gdy zginął polski prezydent i polska elita polityczna. Na premierę szliśmy przygnębieni. Wyszłam na scenę i poprosiłam o minutę ciszy, bo dla naszych sąsiadów, Polaków, wydarzyła się apokaliptyczna tragedia. To nie ma znaczenia, że stało się sto kilometrów dalej, nie u nas. Chodzi o to, co stało się z ludźmi. To mogło stać się też z nami. O tym jest "Nacja".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji