Artykuły

Wesołe gagi, nieznośna inwazja i smutna przepowiednia

Pierwszy dzień VI Festiwalu Teatrów Europy Środkowej "Sąsiedzi" w Lublinie podsumowuje Katarzyna Krzywicka z Nowej Siły Krytycznej.

Celem Festiwalu Teatrów Europy Środkowej "Sąsiedzi" jest prezentacja grup teatralnych z Polski i krajów leżących w naszym bliskim sąsiedztwie. Festiwal odbywa się już po raz szósty i ma charakter konkursu. Spektakle tradycyjnie grupowane były w trzech nurtach: głównym (przedstawienia podejmujące temat danej edycji), plenerowym oraz dziecięcym. VI edycja ma pokazać inspirację literaturą (m.in. dziełami Moliera, Lema, Cervantesa, Gibsona, Alejchema) w twórczości teatrów ulicznych. Widać w tej decyzji organizatorów chęć spojenia wszystkich nurtów i położenie nacisku na miejski wymiar imprezy. W tym roku o zwycięstwo walczą artyści z Węgier, Czech, Białorusi, Ukrainy i Polski. Festiwal potrwa trzy dni, podczas których zaprezentuje się osiem teatrów, a wśród nich aż trzy z Poznania: Biuro Podróży, Porywacze Ciał i Strefa Ciszy.

Na Placu Litewskim w Lublinie, w ścisłym centrum miasta, stanął ogromny kolorowy namiot cyrkowy, gdzie pokazywana będzie część spektakli. Jednak festiwal rozpoczął się w innym miejscu, przed budynkiem lubelskiego Ratusza. Zainaugurował go teatr uliczny The Winged Dragon, który przedstawił "Skąpca" według Moliera. Artyści z Węgier pokazali spektakl w stylu commedia dell'arte, w którym, co charakterystyczne dla tego gatunku, nie brakowało improwizacji oraz gagów, które szczerze rozbawiały licznie zgromadzoną publiczność. The Winged Dragon przy użyciu kilku prostych słów (takich jak "skąpiec", "miłość", "pieniądze") powtarzanych w różnych językach, przedstawili Molierowską historię w sposób świeży, a co najważniejsze zabawny. "Skąpca" odegrało trzech aktorów poruszających się na szczudłach i ubranych w jednakowe bluzki-pasiaki. Jeden z nich wszedł w rolę narratora i komentował wydarzenia, zachęcał publiczność do aplauzów, reżyserował gagi dwójki swoich towarzyszy, którzy wcielali się we wszystkie pozostałe role. Towarzyszyły temu światowe hity muzyki rozrywkowej grane na akordeonie. Publika bawiła się świetnie, największą radość wywoływały wplecione w spektakl akcenty polskie, m.in. powtarzane przysłowie "Polak, Węgier - dwa bratanki", czy nasze rodzime melodie. Na zakończenie widownia przemaszerowała pod szczudłami aktorów, a niektórzy skusili się nawet na taniec ze szczudlarzami, który - według twórców z Węgier - ma przynieść szczęście na cały następny rok.

W przyjemnym nastroju widzowie "Sąsiadów" przenieśli się do wspomnianego barwnego namiotu, by obejrzeć Porywaczy Ciał, tym razem bynajmniej nie w spektaklu. Poznański team postanowił zdradzić publiczności swoje korzenie. Katarzyna Pawłowska i Maciej Adamczyk stworzyli oprawę muzyczną do filmu pt. "Inwazja Porywaczy Ciał" Dona Siegela z 1956 roku (teatr wziął od niego nazwę), a także opracowali do niego napisy, które zupełnie zmieniały sens klasyka sience fiction. Maciej Adamczyk na wstępie ostrzegał, że to żart i dodał, że spodziewa się przerzedzania licznie zgromadzonej publiczności. Nie pomylił się. Trwający 90 minut film zdołali obejrzeć tylko najwytrwalsi. Dzieło z 1956 roku było już lekko nieświeże, dopisane przez Porywaczy Ciał teksty, momentami nawet śmieszne, na dłuższą metę okazały się nużące, a "muzyka", którą stwarzali jako oprawę akcji, były istnym horrorem. Wszyscy zatykali uszy i uciekali w popłochu niczym bohaterowie oglądanego horroru przed porywającymi ciała stworami. Nieprzyjemne dźwięki, charakterystyczne dla tego teatru, w spektaklu takim jak "More Hard Core" miały sens, budowały atmosferę, wyzwalały energię, agresję, by potem zderzyć się z zupełną ciszą i łagodnością. Tu ich znaczenia nie odkryłam.

Pierwszy dzień "Sąsiadów" zamknął spektakl "Planeta Lem" Teatru Biuro Podróży. Od rana w centrum Lublina szykowano scenografię do tego widowiska ulicznego. Była spektakularna (składała się z industrialnych konstrukcji, lamp, halogenów, kabin kosmicznych, tuneli, plątaniny rur, kabli - świecących żył z wielkim monitorem w kształcie oka pośrodku) i robiła wrażenie. W takiej scenerii rozegrała się historia buntu człekokształtnych istot, można mniemać, że ludzi przyszłości przeciwko maszynom, które rządzą na dziwnej, zmechanizowanej Planecie Lem. Poza scenografią uwagę zwracały też ciekawe kostiumy ludzi przyszłości - oddające kształt człowieka, kolor jego skóry, ale przy tym napompowane, ze zwisającą fałdami galaretowatą, czy gąbczastą skórą, nie pokazujące żadnych cech charakterystycznych, prócz piersi wyróżniających kobiety. Roboty zaś miały na sobie połyskliwe pancerze, hełmy, a nieludzką wysokość uzyskały dzięki szczudłom. Podobne do ludzi istoty, może społeczność Lepniaków z twórczości Stanisława Lema, którą zainspirowany jest spektakl, były więźniami i pracownikami maszyn używających w codziennym życiu superkomputera i innych skomplikowanych urządzeń. Roboty opiekujące się niby-ludźmi wywoziły ich na wózkach, karmiły złocistym pyłem, wydawały rozkazy. A ospałe, wielkie ciała ludzi przyszłości powoli wstawały z wózków, z pokorą czekały w kolejce na pokarm i ciężko pracowały przy pomocy kilofów, by zdobytą energią zasilić komputer dowodzący. W końcu zrodziła się w nich chęć buntu, więc zrealizowały ją wespół z dwoma wojownikami - dobrym i złym, który dzięki przyjaźni z tym pierwszym przeszedł na jego stronę. Mimo że bunt się udał - maszyny zostały częściowo zniszczone, a częściowo uwięzione, ludzie przyszłości nie mogli odnaleźć się w nowej sytuacji, nie byli przyzwyczajeni do wolności i swobody stanowienia o sobie. Postukując pustymi miskami na jedzenie, obrazowali typowo ludzkie potrzeby, które obce są maszynom. W końcu sami przywrócili stary ład, pozwalając, by roboty zapanowały nad nimi na nowo. Po spektaklu przychodzą smutne refleksje. Biuro Podróży przenosi nas na inną planetę, do przyszłości, w której człowiek nie potrafi obyć się bez mechaniki, czuje się zagubiony w wolności, łatwo podporządkowuje się regułom, nakazom i zakazom, odnajduje się w narzuconych schematach. Zmechanizowana teraźniejszość już jest niepokojąca, a poznańska grupa na zakończenie pierwszego dnia Festiwalu Teatrów Europy Środkowej "Sąsiedzi" zostawia nas z pytaniem: co będzie za 100 lat?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji