Sprawdzanie Brylla
NIE ma nic bardziej nietrwałego w świecie sztuki niż tzw. dzieła aktualne. Wszelka doraźność bowiem oznacza zazwyczaj ograniczenie adresu społecznego do ludzi znajdujących się w określonym momencie dziejowym. Później czas mija, pojawiają się nowe, aktualne problemy w życiu społecznym czy politycznym i to, co kiedyś ludzi rozogniało, teraz ani grzeje, ani ziębi. Życie płynie naprzód - mówi się zwykle w takim wypadku. Atoli istnieją takie dzieła, które aczkolwiek powstały na skutek ,,potrzeby chwili", okazują się trwałą wartością. Wtedy zazwyczaj odbiorcy odnajdują nową problematykę, inną niż w chwili pierwszej prezentacji.
Okazało się, iż "Rzecz listopadowa" znakomicie koresponduje ze współczesnymi dyskusjami prasowymi, szczególnie z dyskusją o romantyzmie. Bryll przecież, pisząc "Rzecz listopadową", przełamał chyba podstawowy kanon współczesnej sztuki - choć niby nie uznaje ona kanonów - który niewoli artystę poczuciem własnego subiektywizmu, zawęża tematycznie do spraw jednostkowych, a nie ważkich dla całego społeczeństwa. Bryll wykazał, świadomie korzystając z poetyki polskiego romantyzmu, że uznanie za anachronizm artysty wypowiadającego się na temat własnego społeczeństwa było przedwczesne. Że był to pogrzeb czegoś, co wcale nie umarło.
Dziś, oparcie się na formującej określoną postawę artysty wobec świata tradycji polskiego romantyzmu jest twórcze i aktualne nadal. Erwin Axer w wystawieniu "Rzeczy listopadowej" znalazł znakomitą okazję do wypowiedzi w aktualnej dyskusji, i to w sposób właściwy dla człowieka teatru.
Błędem byłoby jednak mniemanie, że widowisko we Współczesnym pokazuje nam tę samą "Rzecz listopadową", co przed laty. Nic dziwnego, w innej sytuacji inaczej zostały rozłożone akcenty. Dlatego jest to przedstawienie niby o tym samym, a jednak już o czymś innym. "Rzecz listopadowa" u Axera przestała być sztuką obrachunkową, oskarżającą. Straciła pewną pasję, natomiast stała się analizą współczesnej świadomości narodowej, odkrywaniem, a raczej obnażaniem jej historycznego rodowodu.
Axer nie był w sytuacji łatwej. Efektowniej jest oskarżać, rozdrapywać rany. Trudniej analizować, drążyć w głąb. Szczególnie na scenie. Udało się jednak Axerowi wykorzystać materiał "Rzeczy listopadowej" dla pokazania postaw bardzo współczesnych i współczesnych urazów, a nawet zjadliwego skarykaturowania paru znanych postaci warszawskich.
Oczywiście zamiar reżyserski został zrealizowany dzięki świetnej scenografii Ewy Starowieyskiej i całej plejadzie znakomitych aktorów, których nawet nie podejmuję się wymienić. Wkład aktorski był szczególnie widoczny, gdy pojawiał się humor, ironia, zjadliwość. Dzięki temu w pełni wykorzystano atuty, które dała współobecność patosu i komizmu.
Mówiąc o "Rzeczy listopadowej" we Współczesnym trudno nie poczynić jednej drobnej, ale ważnej dla odbioru widowiska uwagi. Na ogół w naszych przedstawieniach teatralnych przerw jest za mało. We Współczesnym postanowiono naprawić ten błąd i przedobrzono. Przerw jest za dużo, rozbijają nastrój, szczególnie ważny u Brylla. Publiczność jest zdezorientowana. Nie miotajmy się między skrajnościami.