Artykuły

Reżyser prorokiem

"Wielki Gatsby" w reż. Michała Zadaray w Teatrze Polskim im. Konieczki w Bydgoszczy. Pisze Anna Tarnowska w Gazecie Wyborczej - Bydgoszcz.

Scenografia zrobiona z rozmachem i pomysł na aranżację przestrzeni to najmocniejsze punkty "Wielkiego Gatsby'ego". Ale niewystarczające - spektakl w reżyserii Michała Zadary okazał się nużący i chaotyczny

Zadara to pierwszy reżyser w Polsce, który wziął na warsztat powieść Francisa Scotta Fitzgeralda pt. "Wielki Gatsby". Pomysł odważny, bo nie każdą prozę da się zaadaptować na potrzeby teatru. Jeszcze trudniej znaleźć jest klucz do opowiedzenia wątków, które w powieści o nowojorskim oszuście dzieją się albo równolegle, albo w dalekiej przeszłości. Zadara pokonał te przeszkody poprzez spektakularną scenografię Roberta Rumasa (najmocniejszy punkt sobotniej premiery). W centralnej części sceny stanęła piętrowa konstrukcja na obrotowej platformie. Obracając się ukazywała widzom coraz to inne światy - warsztat samochodowy biednego Wilsona, dom Gatsby'ego, w którym ten urządzał wystawne przyjęcia, restaurację czy po prostu kawałek nowojorskiej ulicy.

Aranżacja przestrzeni wyszła zresztą daleko poza deski samej sceny. Po obu jej stronach stanęły dwa wielkie telebimy, który transmitowały przebieg akcji rozgrywającej się w innych pomieszczeniach teatru. Foyer zaadaptowane zostało na dom nieprzyzwoicie majętnych Toma i Daisy Buchanan. Dzięki temu udało się uzyskać efekt oddzielenia niedostępnego dla przeciętnych ludzi świata bogaczy od świata zwykłych zjadaczy chleba. Za tę manipulację czasoprzestrzenią reżyserowi należą się brawa. Widz na bieżąco podglądał to, co działo się z tyłu sceny, na korytarzach teatru, a nawet na placu przed budynkiem. Publiczności zaoferowano trójwymiarowy spektakl, rozgrywający się w trzech różnych miejscach jednocześnie.

Ale dobry pomysł na aranżację przestrzeni i zrobiona z rozmachem scenografia okazały się niewystarczające, żeby "Wielkiego Gatsby'ego" nazwać arcydziełem. Przeciągające się sceny, w których bohaterowie rozmawiają o niczym, po prostu nużą odbiorcę. Nudą wieje też podczas niekończących się miłosnych uścisków Gatsby'ego z ukochaną Daisy czy w trakcie alkoholowych libacji w domu głównego bohatera. Sceny przejażdżek samochodowych, hotelowych kłótni są chaotyczne. Michał Czachor jako Gatsby pokazał - jak na siebie - mizerną skalę emocji. Jak na człowieka, który stawia wszystko na jedną kartę i oszukuje cały świat, żeby zdobyć kobietę, zdecydowanie za mało w nim determinacji. Nie przekonuje też Barbara Wysocka w roli Daisy, przez cały spektakl tak samo bezbarwna i w gruncie rzeczy pozbawiona głębi.

Lepiej wypadli aktorzy grający role drugo - i trzecioplanowe. Na brawa zasługuje przede wszystkim Michał Jarmicki ze swoją przekonującą grą na pianinie i perkusji czy Karolina Adamczyk jako szalejący na scenie Mike Patton. Dobrze poradzili sobie także Artur Krajewski i Dominika Biernat, której udało się w ciekawy sposób odgrywać rolę nijakiej Jordan i być momentami sprawną narratorką powieści.

"Wielki Gatsby" Zadary to opowieść o świecie zdominowanym przez pieniądz, w którym nie ma miejsca na prawdziwe uczucia i nie ma też w nim Boga. Zamiast prawdziwej tragedii jest morał, tyleż banalny, co prawdziwy: że pieniądze szczęścia nie dają, nie da się cofnąć czasu, a kłamstwo ma krótkie nogi. A morały nudzą. I jak mówi jedna z uczestniczek balangi u Gatsby'ego, miało być fajnie, a tu - nuda. Zadara stał się prorokiem swojego własnego spektaklu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji