Artykuły

Teatr niepokorny, autentyczny, autorski - po prostu A Part

Teatr dramatyczny, opera, teatr tańca, pantomima, teatr ruchu, teatr wizualny, związany ze sztukami plastycznymi performance i wiele innych, wszystkie one mieszczą się w szeroko rozumianych sztukach performatywnych. Ja pokazuję na A Parcie panoramę tych odmian i zjawisk granicznych, które nie pojawiają się na innych śląskich festiwalach, podkreślam ich wagę i odrębność, zwracając szczególną uwagę na formy niewerbalne i nieliterackie - mówi Marcin Herich, dyrektor artystyczny Festiwalu "A Part" w Katowicach.

Tylko na Festiwalu "A Part" gości na Śląsku teatr poszukujący, balansujący na pograniczu sztuk i często niepokorny. W piątek w Katowicach rozpoczyna się jego XVII edycja.

Łukasz Kałębasiak: Festiwal "A Part" stał się w tym roku Festiwalem Sztuk Performatywnych. To znak zmian, Jakie zachodzą w teatrze offowym, czy może po prostu rozszerzenie formuły festiwalu?

Marcin Herich, dyrektor artystyczny Festiwalu "A Part": Formuła rozszerzała się siłą rzeczy od jakiegoś czasu sama. Także publiczność coraz bardziej otwiera się na nowe zjawiska - działania happeningowe czy performerskie, które weszły odważnie w strefę teatru. Nazwa "sztuki performatywne" od dawna funkcjonuje za granicą. Wcześniej A Part był festiwalem teatrów. Taka nazwa trwała zwyczajowo, choć z roku na rok na festiwalu zaczęło pojawiało się coraz więcej wydarzeń z pogranicza sztuk. Dlatego stwierdziłem, że najwyższy czas zaktualizować nazwę.

I dostosować Ją do nomenklatury europejskiej...

- A nawet światowej. Sztuki performatywne brzmią może obco, ale nie ma lepszego określenia na ten obszar działalności artystycznej. Teatr jest już tylko jednym z jego wycinków i coraz bardziej zaczyna się kojarzyć z działalnością, którą zwykliśmy nazywać teatrem dramatycznym. Teatr to dziś głównie działania oparte na literaturze, o charakterze fabularnym. Z braku lepszej nazwy na wiele działań performatywnych nadal mówimy teatr, ale to coraz częściej językowa atrapa.

Skoro przywołaliśmy teatr dramatyczny - czy ten alternatywny nie czuje się przez niego zagrożony? Ostatnie Interpretacje pokazały, ze sięga on często po rozwiązania i estetykę z teatru alternatywnego.

- Termin "teatr alternatywny" jest terminem zbyt szerokim i typowo polskim. W naszym kraju bunt o charakterze społeczno-politycznym związał się kilkadziesiąt lat temu z buntem estetycznym. Dzisiaj to określenie zdezaktualizowane i bardzo nieścisłe. To, co u nas nazywane bywa teatrem alternatywnym, w Belgii na przykład wkładane jest od zawsze do wspólnego koszyka z teatrem tańca. Te kryteria są bardzo nieostre. W Polsce mamy cztery usankcjonowane instytucjonalnie odmiany teatru: teatr dramatyczny, muzyczny, lalkowy i ostatnio teatr tańca Natomiast są jeszcze inne liczne odcienie gatunkowe, chociażby bliski teatrowi tańca pbysical theatre, teatr ruchu, teatr wizualny, teatr plastyczny, teatr uliczny (estetycznie także bardzo niejednorodny), pantomima, żywa instalacja, różne formy interaktywne, wiele z nich wzajemnie się przenika. Oczywiście w teatrze dramatycznym wielu reżyserów się nimi inspiruje, ale tworzy się tam nadal głównie teatr oparty na literaturze. Teatr dramatyczny, opera, teatr tańca, pantomima, teatr ruchu, teatr wizualny, związany ze sztukami plastycznymi performance i wiele innych, wszystkie one mieszczą się w szeroko rozumianych sztukach performatywnych. Ja pokazuję na A Parcie panoramę tych odmian i zjawisk granicznych, które nie pojawiają się na innych śląskich festiwalach, podkreślam ich wagę i odrębność, zwracając szczególną uwagę na formy niewerbalne i nieliterackie. Staram się wypełnić pewną lukę. Tym samym pokazuję to, co jest mi w teatrze szczególnie bliskie - sztukę autorską, niepokorną, autentyczną, płynącą z artystycznej konieczności, twórczej ciekawości, eksperymentu. To, co jest mi zawodowo bliskie w związku z moją własną działalnością artystyczną Wszystko, co jest a part, czyli po francusku "osobne"...

- Co w polskim "ustroju kultury" jest wciąż, niestety, a part, bo na przykład na tegorocznym festiwalu wystąpią artyści z Czech, którzy są absolwentami wyższych szkół sztuk performatywnych w Brnie i Pradze. My w Polsce takich szkół wciąż nie mamy. Dlatego nasz festiwal i nasza działalność są również wołaniem, żeby te inne, deprecjonowane odmiany sztuki teatralnej miary w Polsce wyraźną reprezentację w postaci dużych profesjonalnych festiwali, instytucji, ośrodków artystycznych, wyższych uczelni, uwagi mecenasów i mediów. Apelem o nadgonienie pewnych zaległości kulturowych?

- Właśnie tak! Pierwszym spektaklem, Jaki zobaczymy, będzie występ Theate r la bor fan Tor 6, który dość często gości na Festiwalu "A Part". Czym spowodowane są te zaproszenia?

- Konsekwentnie pokazujemy wszystkie ich spektakle, bo to bardzo ważna grupa Teatr wystąpi na A Parcie po raz czwarty. Niegdyś w całej Europie pojawiały się teatry wyrosłe z doświadczeń i dokonań Jerzego Grotowskiego. Jedynym liczącym się teatrem tego nurtu, który przetrwał u naszych zachodnich sąsiadów do dzisiaj, i to w niemal niezmienionym składzie, jest właśnie Theaterlabor. To teatr oszczędny w środkach, aktorski, eksperymentujący Bardzo go lubię. Sami artyści nazywają swój styl teatrem choreograficznym. Warto go pokazywać, a do Polski zapraszany jest rzadko. Theaterlabor za każdym razem podejmuje nowe wyzwania "Nigdy nie robiliśmy jeszcze komedii absurdalnej? To zróbmy ją, zachowując oczywiście nasz język sceniczny i warsztat". Spektakle na Festiwalu "A Part" stawiają widza w zupełnie innej sytuacji. W "777" teatru Usta Usta Republika widzowie będą graczami w kasynie.

- To trend, który do Polski powolutku przychodzi. W Skandynawii spora część produkcji to działania interaktywne lub wprowadzające widza w zupełnie nową przestrzeń, na przykład labiryntu. 19 i 20 czerwca będzie można zobaczyć instalację taneczną bardzo znanego duńskiego teatru Gran-hoj Dans. W ich spektaklu "W [doub-leyou] - UNDERTOW" widzowie leżą i oglądają to, co dzieje się w dużych probówkach nad nimi Spektakl może oglądać jednorazowo maksymalnie 18 osób podzielonych na trzy grupy, które przemieszczają się między instalacjami.

Granhoj Dans to grupa, która jak większość zaproszonych na A Part ma już swoją renomę. Ale co roku staramy się też zapraszać artystów na zasadzie pewnego awansu. Tak jest z młodą artystką Nelą Kornetovą z Czech. Z tego powodu zaprosiliśmy też teatr Momo z Chorzowa.

Momo pojawia się na festiwalu także po to, żeby pokazać, iż pojawiło się na Śląsku nowe ciekawe zjawisko teatralne. To drugi ważny powód. Bo gdzie indziej mieliby zagrać i kiedy? To samo dotyczy grupy Suka Off z Katowic i naszych przedstawień. Nie istnieje na Śląsku żaden ośrodek, żadna scena zainteresowana konsekwentnym prezentowaniem działających tutaj grup teatralnych, niedopasowanych do oficjalnie sankcjonowanych nurtów. Co ciekawe, to te właśnie grupy niejednokrotnie reprezentują nasz region i kraj na ważnych międzynarodowych imprezach teatralnych Za to dopieszcza się i hołubi mniej lub bardziej udane przedsięwzięcia o charakterze lokalnym, teatr łatwy, oswojony, komercyjny i rozrywkowy. To fatalna, niesprawiedliwa tendencja. Jesteście jedynym festiwalem na Śląsku, który ma odwagę zapraszać Sukę Off...

- Ale tu odwaga do niczego nie jest potrzebna! Jeśli mówimy - jak rozumiem - o kategorii artystycznego przekraczania, "Red Dragon" Suki przy otwierającym tegoroczne Interpretacje "Babel" Majki Kleczewskiej to skakanie z dywanu na podłogę. Niewinne igraszki. Ten paniczny strach przed Suką Off, który się kiedyś pojawił, jest niczym nieuzasadniony. Ich pokazywane na A Parcie prace mogą oczywiście nie przypadać do gustu, mogą przeszkadzać lub drażnić, dotyczy to jednak każdej twórczości. To twórczość świadoma i oryginalna I doskonale mieszcząca się w formule festiwalu.

Suka Off jest już u nas dość dobrze znana Ale w programie są trzy punkty opatrzone podpisem: "Po raz pierwszy w Polsce". Jak odnajdujecie w tym ogromnym świecie sztuk performatyw nych nowych, ciekawych artystów?

- Gramy z teatrem A Part na wielu festiwalach, wyjeżdżamy za granicę. Mam przy tej okazji możliwość oglądania spektakli, spotykam się z artystami i promotorami. Co roku też jako organizator istniejącej przecież od lat imprezy otrzymuję wiele propozycji artystycznych. Spływają do mnie materiały promocyjne, oferty. Przyglądam się im, rozglądam, oglądam.

Trzy zjawiska pojawią się na A Parcie po raz pierwszy w Polsce. Pierwsze z nich to spektakl wspomnianej wyżej Neli Kornetovej. Drugi to Via Negativa ze Słowenii. Zaproszenie dla nich wzięło się stąd, że znam dość dobrze tamtejsze środowisko teatrów eksperymentalnych. W Słowenii dzieje się wiele ciekawych rzeczy, m.in. odbywa się ogromny festiwal Exodus, który produkuje też własne spektakle. Via Negativa to jedyny zespół z czołówki słoweńskich teatrów eksperymentalnych, który nigdy jeszcze nie był w Polsce. Wahałem się jednak, czy go zaprosić, bo ten teatr jest w dużej mierze oparty na słowie. Nie tylko jest odważny w sensie użytych środków, ale wymaga komunikacji z widzem. Postanowiłem jednak zaryzykować, wierząc, że nasi widzowie są coraz lepiej przygotowani. Postanowiłem wreszcie ten zespół pokazać także dlatego, bo zobaczyłem w Czechach międzynarodowy projekt "Casablanca Therapy" stworzony przez reżysera Via Negativa, który bardzo mi się spodobał, a w którym - jak się okazało - występują także polskie aktorki. Robimy więc minifestiwal Via Negativa z polskimi akcentami, bo pokażemy też "Casablanca Therapy".

Bardzo zachęcam do oglądania tego teatru. To zespół bardzo znany (choć poza Polską), który przyjedzie do nas w ramach światowego tournee. Co ciekawe, ostatni spektakl z trzech, który u nas przedstawi jednego wieczoru, jest dyskursem o tym, o czym wspominaliśmy wcześniej - o miejscu artysty w świecie sztuk performatywnych. W trakcie "Interview with an Artist" padają pytania wywiedzione z bardzo poważnej rozprawy teatrologicznej, a aktor na żywo komentuje je - także własnym ciałem.

16117 czerwca na katowicki rynek wejdzie grupa Kamchatka i pokaże spektakl pod tym samym tytułem. Zaskakująca nazwa jak dla artystów z Hiszpanii.

- Nazwa grupy wzięła się od spektaklu JCamchatka", a stworzyli ją między innymi artyści, którzy są potomkami mieszkających w Hiszpanii rosyjskich i wschodnioeuropejskich emigrantów. W centrum miasta spotkamy grupę zagubionych, przybyłych z innego miejsca i innej epoki ludzi, którzy będą próbować odnaleźć się w nowych czasach, w obcym kraju i nieznanej przestrzeni. To także przedstawienie interaktywne, delikatnie angażujące widzów. Spektakl o niezwykłej sile i uroku - chwilami śmieszny, chwilami wzruszający. Ponieważ zagrają go w Katowicach dwa razy, a przedstawienie jest całkowicie improwizowane, zobaczymy de facto dwa różne przedstawienia Kamchatka nigdy nie gościła w Polsce, a jej sztandarowe przedstawienie odwiedziło już niemal wszystkie zamieszkałe kontynenty. Grupa ucieszyła się bardzo z zaproszenia do naszego kraju, bo lider zespołu ma polskie korzenie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji