Artykuły

Notatnik z Warszawskich Spotkań (II)

WIECZÓR czwarty: Krakowski Teatr im. Słowackiego podjął trud przywrócenia życiu i scenie "Akropolis" Wyspiańskiego. Zamysł tyleż chwalebny, co trudny, zaś trud na miarę dawnych fascynacji Krystyny Skuszanki konsekwentnie od dwudziestu lat pracującej nad propagandą tej właśnie dramaturgii narodowej. Tej "utkanej z róż i słowików". Tekst "Akropolis" pomnażał stopień trudnościom, poeta doprowadzał tu swój wiersz do stanu onomatopeicznego przemieszania znaków mitycznych ze słownictwem patriotycznego romantyzmu, Wawel żeniąc z Ilionem, antyk ze Starym Testamentem.

Skuszanka próbowała uporządkować ten chaos metafor, geometrie swego widowiska biorąc (co słuszne) z autorskich didaskaliów topograficznych, pomocą była jej w tym pastelowa w kolorach, a sugestywna w swej architektonice scenografia Ewy Tęczy. Aktorzy krakowscy pięknie mówili wiersz. Zwłaszcza Anna Lutosławska jako Kasandra, wyrazisty epizod Haliny Gryglaszewskiej (Hekuba).

A przy całym szacunku dla trudu teatru także jakiś żal, że tworzywo literackie dalej trwa, oporne próbom translacji na język współczesnych skojarzeń teatralnych. I tylko kruki skrzeczą, głusząc srebro dzwonów...

Wieczór piąty: Konkurencyjny zespół krakowski (Teatr Stary im. Modrzejewskiej) wystartował kameralnym "Życiorysem" Krzysztofa Kieślowskiego w reżyserii autora. Ma już ów tekst swoją historię, ma też swoich zaprzysięgłych chwalców. Co do mnie, jego zalety widzę zwłaszcza w samym podjęciu tematu: trudne problemy współczesnej moralności, analizowanej na odcinku, o którym teatr nasz zwykł raczej mówić dialogami Dworieckiego czy Gelmana. Problem, który Kieślowski rozpisuje na wiele akapitów praktycznych: oportunizm, frazeologia, podwójne miary i podwójne skale ocen.

Powiedziałbym, że kierunek autorskiej ofensywy też wydaje mi się sympatyczny. Tyle, że realia autorowi się pogmatwały. I aluzje stosuje akurat nie do tych etapów, do jakich odnosiła je historia. I frazesy myli do tego stopnia, że zatracają swe podteksty - semantyczne i te z drugiego dna, a zmierzają powoli do tego, iż dyskurs o moralności staje się chwilami obyczajową komedyjką. Zabawną, klawą, z popularnym Stuhrem w roli kolejnej szui. Może zresztą i o to Kieślowskiemu chodziło, może chciał być za takiego socjalistycznego Bałuckiego! Jeśli tak, to brawo, cel został osiągnięty, zmyleni jedynie chwalcy, co autora "Życiorysu" pozują na obraz gniewnego Savonaroli. Ale może to i lepiej?!

Autorsko oceniałbym spektakl wysoko, świadom trudności w uzyskaniu takiego stopnia płynności konwersacyjnej, jaka cechuje tu krakowski ansambl. Jerzy Trela w roli Gralaka, głównego przedmiotu całej rozprawy iście znakomity! Tu dopiero ujawnia artysta wymiar swego talentu, równego dawnym mistrzom. którzy umieli zainteresować sobą tak w strofie romantycznej, jak we współczesnym dialogu. Trela z "Dziadów" i Trela z "Życiorysu": obaj wstrząsający, prości, ofensywni...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji