Artykuły

Głowacki Janusz, ur. 1938, prozaik

Jak jest dzisiaj? Wciąż bardzo dobrze. Drukują, wystawiają. Premiery, promocje, bankiety. Życzliwość oczywiście jest, tyle że czasu brakuje. Redaktorzy są zalatani. Plan niewykonany, terminy gonią, zupełnie jak w zakładach wyrobu opon w PRL. I to się czasem odbija na jakości produkcji - pisze Elżbieta Sawicka.

"Odkąd zacząłem pisać, otaczali mnie ludzie życzliwi" - wyznaje Janusz Głowacki we wstępie do swojej książki "Jak być kochanym". Zaraz też przytacza liczne przykłady tej życzliwości ze strony osób indywidualnych oraz instytucji. Oficer w randze majora z MSW, kolega Rysiek z "Dziennika Telewizyjnego", tynkarz Kijanka z Greenpointu - wszyscy pytali go zatroskani, po co pisze. I w zasadzie odradzali. Specjalnej troski doznawał też przez lata ze strony cenzorów, docentów polonistyki UW oraz redaktora Janusza Wilhelmiego.

Dawne dzieje. Jak jest dzisiaj? Wciąż bardzo dobrze. Drukują, wystawiają. Premiery, promocje, bankiety. Życzliwość rośnie. Tylko na odcinku redaktorskim, jak by to ujął docent Dłubniak, występują przejściowe trudności. To znaczy życzliwość oczywiście jest, tyle że czasu brakuje. Redaktorzy są zalatani. Plan niewykonany, terminy gonią, zupełnie jak w zakładach wyrobu opon w PRL. I to się czasem odbija na jakości produkcji.

Weźmy Encyklopedię "Gazety Wyborczej". W tomie piątym (rok wydania 2005) redaktorzy z całą życzliwością zamieścili hasło, które przytoczę tu w całości, bo dużo miejsca nie zajmie: "Głowacki Janusz, ur. 1938; prozaik; od 1981 w USA, opowiadania satyr.-groteskowe o współcz. tematyce obyczajowej, utwory sceniczne ("Antygona w Nowym Jorku"), scenariusze film., felietony".

Autor jednego tylko tytułu nie może się oczywiście spodziewać, że taką notę ozdobi jego portret. I słusznie - nie zdobi. Satysfakcjonować go powinno natomiast miłe sąsiedztwo tancerki pani Ewy Głowackiej oraz sześciu innych Głowackich, z których jeden był żeglarzem, a jednak, nie wytykając, książki napisał dwie. Cieszą też oko zamieszczone na stronie encyklopedii kolorowe zdjęcia: efektownego głowacza żółtoskrzydłego (ryba) i Głowy Cukru w Rio de Janeiro. To drugie to geologiczny ostaniec w kształcie stromej kopuły. Też bardzo przystojny.

Zajrzyjmy teraz do PIW, gdzie Głowacki debiutował w 1968 r. "Wirówką nonsensu", a potem wydał jeszcze, lekko licząc, z pięć książek. Przed rokiem PIW wypuścił na rynek "Literaturę polską" Jana Tomkowskiego, wydanie poszerzone. Głowackiego poszerzenie objęło w stopniu słabo dostrzegalnym. W rozdziale "Dla teatru" wzmiankowane jest "Polowanie na muchy" ("błyskotliwe opowiadania"), a także "Mecz" i "Kopciuch". Nie wygląda to na doniesienia z ostatniej chwili. Nawet z ostatniego dwudziestolecia.

Specjalną fioletową ramką zaszczycono "Polowanie na karaluchy" (1990) jako sztukę, która przyniosła pisarzowi światowy rozgłos. Mnie się zdaje, że w 2004 roku to już można było zaryzykować wrzucenie do fioletu "Antygony w Nowym Jorku". Nic by się nie stało.

Świat Książki wydał właśnie Głowackiemu tom felietonów "Jak być kochanym". Z ostatnich coś czterdziestu lat, od późnego Gomułki do dziś. Piorunem! Nawet dat pod tekstami nie zdążyli wstawić. Jakby ktoś chciał wiedzieć, kiedy felietonista gorszył w Chałupach, kiedy obsadzał Klossa w roli Kmicica, wychwalał Porębę, a kiedy i gdzie zamieścił "List do amerykańskiego Zarządu PEN Clubu", to się nie dowie. Musi się osobiście udać do czytelni czasopism i wertować pożółkłe roczniki.

Starsi czytelnicy i tak pamiętają, co trzeba. Ale młodzieży mógłby Świat Książki okazać życzliwość. Bo niby skąd ta rozkojarzona młodzież ma wiedzieć, w jakim konkretnym momencie naszej historii i za jakiej władzy spod pióra pisarza mogły się wymsknąć wstrząsające słowa: "Sejanus dzielił ludzi na dwie zasadnicze grupy: uzależnionych szmalowo bądź tych, na których miał jakiś papirus". No skąd?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji