Artykuły

Pracuje się dla teatru, dla sztuki, dla miasta

Mam wizję, którą chcę realizować. Osoby, które są przeciwko, będą musiały dokonać wyboru, czy grają ze mną, czy zmieniają pracę - mówi Wojciech Semerau-Siemianowski, dyrektor artystyczny Opery na Zamku w Szczecinie.

Od czerwca dyrektorem artystycznym Opery na Zamku jest Wojciech Semerau-Siemianowski. Urodził się 30 lat temu w Warszawie, w rodzinie muzycznej (mama - pianistka, tata - waltornista).

Pod kierunkiem prof. Ewy Pobłockiej w latach 2001-2006 studiował pianistykę w Akademii Muzycznej im. Feliksa Nowowiejskiego w Bydgoszczy. W latach 2003-2008 dyrygenturę symfoniczno-operową w Akademii Muzycznej im. Fryderyka Chopina w Warszawie w klasie prof. Tomasza Bugaja. Od 2007 r. pracował na stanowisku dyrygent asystent w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej.

Ewa Podgajna: Opłaca się zamieniać Warszawę na Szczecin?

Wojciech Semerau-Siemianowski: Wierzę, że tak. Pierwszy raz będę dyrektorem artystycznym dużej instytucji muzyczno-teatralnej. Pod względem rozwoju zawodowego to daje nowe możliwości. To dla mnie wielkie wyzwanie. Jest w tym też coś z zawadiackości, jak u tych osadników, którzy kiedyś jechali tu na zachód.

Jak pan chce zapełnić widownię w Operze?

- Poszerzając grono odbiorców. O młodzież, o dzieci, o ludzi, którzy nie chodzili do opery. Będę zachęcać, że nie jest to sztuka nudna, że to żadna ramota. Opera to przecież arcyciekawe zjawisko. Chociaż trudne. To nie jest taki schabowy, który się zamówi i zje. Trzeba trochę wysiłku intelektualnego i czasu, żeby ją poznać. Ale sposób, w jaki teraz wystawia się opery, pod względem reżyserii, świateł, sprawia, że odbiór tego dzieła jest łatwiejszy i ciekawszy.

Kto dziś odgrywa wiodącą rolę w przygotowaniu opery: reżyser czy dyrygent?

- Tendencja jest taka, że reżyseria jest coraz ważniejsza. Ale żeby zrobić dobrą operę, musi być i reżyser, który broni swoich rzeczy, i dyrygent, który broni swoich. Najlepiej jak walczą o swoje, ale pamiętają, że pracują nie dla ambicji, by udowodnić kto jest ważniejszy, tylko dla sztuki.

Jakie ma pan plany repertuarowe dotyczące Opery na Zamku?

- Musimy mieć w repertuarze żelazne tytuły. Musi być Puccini, na wiosnę rozważamy wystawienie "Madame Butterfly". Musi być Mozart - będzie wznowienie "Wesele Figara". Verdi - prowadzimy rozmowy z niemieckimi partnerami o wspólnym wystawieniu "Traviaty", wznowimy "Nabucco". Jak zbudujemy podstawy, będziemy mogli produkować opery mniej znane, dla bardziej wyszukanego odbiorcy. Może "Orfeusza i Euredykę" Glucka. Coś z baroku.

Chciałbym przygotować premierę nowej operetki. Z tego co wiem, szczecińska publiczność lubi na nią przychodzić. Trzeba spełniać jej oczekiwania. Zresztą zrobię to z wielką chęcią. Tu też myślę o żelaznym repertuarze: "Zemście nietoperza, albo "Baronie cygańskim".

Jesteście państwo w trakcie rozmów z berlińską Deutsche Oper w sprawie współpracy z nimi przy "Traviacie".

- Jest to dla nas gigantyczne przedsięwzięcie. Nie chcę przed podpisaniem umowy zdradzać wykonawców, ale to są światowej sławy nazwiska. Współpraca z takimi ludźmi jest dla nas wielką szansą.

Berlin to gigantyczna stolica Europy. A Szczecin jest miastem wojewódzkim średniego państwa w Europie Środkowej. Przepaść jest duża, ale jak możemy, powinniśmy podtrzymywać kontakty. Możemy się od nich uczyć. Chociaż nie wykluczam, że może od nas oni też się czegoś nauczą.

"Traviatę" wystawimy prawdopodobnie 16 października.

Jaka jest pana strategia pracy z orkiestrą?

- W pracy dyrygenta jest szalenie ważne, jak pracuje z ludźmi. Stawiam na relacje partnerskie. Nigdy mnie to nie zawiodło. Era żelaznych dyktatorów minęła. Poziom muzyków znacznie się poprawił. To są ludzie po studiach, których wiedza często nie odbiega od wiedzy dyrygenta. Ale jak jest 40-200 osób, nie sposób pogodzić tak wielu interpretacji. Musi być więc szef, który natchnie orkiestrę swoją wizją.

Zespół Opery jest rozbity po odejściu dyrektora Warcisława Kunca. Poradzi sobie pan z tym?

- Widzę się w roli człowieka, który skonsoliduje ludzi. Trzeba robić dobre przedstawienia i zapomnieć o konfliktach. Ze swojej strony mogę obiecać zespołowi pełne zaangażowanie. Ale tego i od nich będę wymagał.

Spotkałem się z panem dyrektorem Kuncem. Bardzo miło nam się rozmawiało. Wiele dobrego zrobił w tym teatrze. Natomiast mam swoją wizję, którą chcę konsekwentnie realizować. Osoby, które są przeciwko, będą musiały dokonać wyboru, czy grają ze mną, czy zmieniają miejsce pracy. Pracuje się dla teatru, dla sztuki, dla miasta.

Będę się starał, żeby warunki pracy się polepszały. My jesteśmy wszyscy fascynatami. Ale za swoją pracę ludzie powinni dostawać odpowiednie wynagrodzenie. Mam nadzieję, że od przyszłego roku Opera będzie miała większy budżet. Poznałem pana wicemarszałka Wojciech Drożdża. Z tego co zauważyłem, chce jak najlepiej dla kultury.

Jakie są pana pierwsze wrażenia ze Szczecina?

Jest zielonym miastem z przepięknymi kamienicami. I niedaleko jest morze, które uwielbiam. Jestem żeglarzem, mam nadzieję, że w czasie wolnym będę jeździł do Trzebieży, żeby pożeglować.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji