Artykuły

Ocalenie spod potęgi ciemności

To nie jest sztuka na lipiec. Ponury i ciężki dramat; przed­stawienie trwa ponad trzy go­dziny; na scenie trzaskający mróz, aktorzy chodzą w kożuchach, pot im spływa z czoła - także widzom na widow­ni. Na szczęście Teatr Współczesny wkrótce jedzie na urlop i "Potęgę ciemności" będzie grał w nowym sezonie, na jesieni i w zimie. Ale czy jest to sztuka nawet na jesień i zimę?

Historie literatury notują: najlepsza sztuka Lwa Tołsto­ja. Napisana w roku 1886, wystawiona po raz pierwszy wskutek trudności ze strony cenzury dopiero w roku 1895; potem sukces ogólnoeuropej­ski; do dziś ważna i wysoko ceniona pozycja rosyjskiej kla­syki teatralnej. Ten wiejski dramat, z wątkiem wziętym z autentycznego procesu sądo­wego, zbudowany jest precy­zyjnie według zasad dziewięt­nastowiecznego realizmu a właściwie naturalizmu, z że­lazną logiką konstrukcji, z po­staciami żyjącymi życiem sce­nicznym, z dramatycznym dia­logiem. I spoza naturalistycznej powłoki wyziera głębszy problem: człowiek wplątany w zbrodnię, ulegający tkwiącej w w nim i w otaczającym świe­cie "potędze ciemności" osta­tecznie ratuje swoje człowie­czeństwo, wyznając publicznie i ze skruchą winy i grzechy, za które odpokutuje w więzie­niu. A wiec problem dobra i zła w duszy ludzkiej - zawsze aktualny. Sama historia nawet mogłaby się znaleźć także w dzisiejszej kronice sądowej. Po­tęgi ciemności nie przestały nadal działać. Te czynniki za­pewne zadecydowały o wybra­niu tej sztuki przez Teatr Współczesny. Mimo wszystko jednak nie wydaje mi się, by "Potęga ciemności" mogła dziś żywiej przemówić ze sceny i poruszyć nas. Być może zre­sztą się mylę, bo jest tu spo­ro rzeczy do wzruszania: otru­cie starego męża, parę uwie­dzeń, mordowanie noworodka, jęki umierającego i krzyki po­łożnicy, wieszanie się w nie­doszłym samobójstwie. I to wszystko w naturalistycznej otoczce.

Erwin Axer starał się tę otoczkę zredukować do minimum. Bronił się skutecznie przed wszelką rodzajowością na rzecz wydobycia ogólno­ludzkiego dramatu moralnego. Nosicielem tego dramatu jest Nikita - świetna kreacja Ta­deusza Łomnickiego. Wiejski Don Juan, dziwkarz i byczek rozpasany, głupawy kłamca, potem pijak i brutalny mąż, zbrodniarz i wreszcie załama­ny grzesznik. Łomnicki od po­czątku zaznacza elementy ucz­ciwości Nikity, pokazuje całą jego ewolucję w sposób niesłychanie przekonywający, z prawdziwą wirtuozerią środ­ków aktorskich. Chwilami sprawia wrażenie jakby się ba­wił tą wirtuozerią, swoimi umiejętnościami, modulacjami głosu (kapitalny w wielkiej scenie pijackiej). Jakby mó­wił: popatrzcie jak ja to umiem robić! I rzeczywiście umie to robić doskonale, wzor­cowo.

W "Potędze ciemności" do­chodzą do głosu: Bóg, pienią­dze i namiętności erotyczne. A także sumienie. To sumie­nie, które nie daje spokoju Nikicie i ocala jego ludzkie wartości. Bóg w cerkiewnym wydaniu wśród tych "ludzi prawosławnych" obecny jest w przedstawieniu w bardzo pięk­nej scenografii Ewy Staro­wieyskiej: ikony w tle niby freski pogmatwane z motywa­mi ołtarzowymi. Do tego do­chodzą oszczędne elementy naturalistyczne dla określenia zmieniających się miejsc ak­cji: wnętrze izby, podwórze przed chałupą, stodoła ze sło­mą. Bóg cerkiewny jest też w pieniach i muzyce Zbigniewa Turskiego. I przemawia ustami Akima, ojca Nikity. Prze­mawia nadaremnie, bo namowy i umoralniające nauki - Akima nie odnoszą żadnego skutku. Przełom wewnętrzny Nikity odbywa się poza nimi. Akima gra Henryk Borowski stwarzając małe ar­cydzieło. Zabawny w swym bezładnym gaworzeniu, wzru­szający w bezsilnym oburze­niu, pyszny w rozmowie z Mitryczem (Jarosław Kuszewski), odsłaniającym na chłopski ro­zum mechanizm działania banków, a właściwie w ogóle kapitalizmu, co Akim kwitu­je tylko jednym słowem: obrzydliwość.

Pieniądze rządzą w tej wiej­skiej społeczności bezwzględ­nie. Ich żądza powoduje Matrioną, matką Nikity, która podżega, nakłania i pomaga w zbrodni. Zła, okrutna, obłud­na, ukrywająca się pod ma­ską słodyczy. Tak pokazała tę postać Halina Mikołajska w starczych schrypnięciach gło­su, charakterystycznych prze­chyleniach głowy i chyłkiem rzucanych spojrzeniach. A swo­ją drogą dobrze by było, żeby ta aktorka wyszła już trochę z ról staruszek, jakich se­ria przypadła jej ostatnio w udziale, w teatrze i telewizji. Wybujała zmysłowość to Anisja, trucicielka starego męża i namiętna kochanka Nikity, a potem jego żona. Teresa Li­powska stworzyła w tej roli postać bardzo prawdziwą, peł­ną temperamentu i dramatyz­mu. Stanisława Celińska jako jej pasierbica Akulina zabłysła dojrzałym już, wytrawnym ak­torstwem. Józef Nalberczak przejmująco zagrał starego, schorowanego męża. Poza tym wystąpiły z powodzeniem: Po­la Raksa (Aniutka, córka Anisji), Barbara Sołtysik (uwie­dziona Maryna) i wiele osób w pomniejszych rolach.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji