Artykuły

Jaskółczy niepokój

"Kordian czyli panoptikum strachów polskich" w reż. Adama Sroki w Teatrze Powszechnym w Radomiu. Pisze Jacek Sieradzki w Przekroju.

Przed siedmiu laty w Opolu spektaklem "Dziady albo Młodzi czarodzieje" Adam Sroka podjął wyzwanie tkwiące w słynnej tezie Marii Janion o końcu paradygmatu romantycznego w polskiej kulturze. Spróbował odkleić Mickiewicza od szkolnych nawyków.

Najnowsza realizacja - tym razem drugiego najsłynniejszego dramatu romantycznego - jest kontynuacją tamtych prób. Nie ma tu Cara czy Wielkiego Księcia, a niechętny wolnościowym aspiracjom papież jest tylko konturem z mgły - jak wiele zjaw z przeszłości. Tematem jest "jaskółczy niepokój" Kordiana i jego niepewne wchodzenie w świat znaczone kolejnymi rozczarowaniami: do kobiet, autorytetów, życia publicznego. Obok młodego Kordiana (Andrzej Rosmus z krakowskiej PWST) na scenie jest Kordian w sile wieku, jeszcze nie stary, ale już nie naiwny (dobra rola Jarosława Rabendy). Niektóre partie tekstu aktorzy mówią unisono, jak jedna istota, a po chwili ich myśli rozchodzą się do tego stopnia, że stary Kordian przejmuje kwestie sarkastycznego Doktora-Szatana ze szpitala wariatów. Spektakl utrzymany w lubianej przez Srokę manierze teatru perypatetycznego (widownia wędruje za aktorami po teatrze) trudno, rzecz jasna, traktować jako pełną, skończoną interpretację Słowackiego. To raczej impresja czy etiuda, ale idąca w kierunku kwestii najżywszych dziś w kanonicznym dziele naszego romantyzmu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji