Postna rybka
PNIEWAŻ bardzo niedawno nasi czytelnicy mogli na tym miejscu przeczytać omówienie "Po górach, po chmurach" Brylla przy okazji premiery w Teatrze Ludowym Nowej Huty, zwalnia to od rozpisywania się znowu o utworze, natomiast skłania do poświęcenia więcej uwagi wykonaniu teraz w warszawskim Teatrze Współczesnym.
To widowisko szopkowe, skomponowane z wielu motywów żartobliwych i lirycznych z myślą o wyraźnym nawiasie artystycznym, w dużym stopniu zawisło od inscenizacji i wykonania, a także od nastroju. Co innego szopka tradycyjna w grudniu i styczniu, w okresie Bożego Narodzenia i karnawału, co innego w Wielkim Poście, gdy już bliżej do wielkanocnego jajka niż przedwigilijnego śledzika i wigilijnej kutii. Co prawda Bryll w innej sztuce ("Rzeczy listopadowej") pozwala bohaterom na ślub w Dzień Zaduszny, ale tym razem nie sięga aż takiej orbity reformizmu, zamykając się raczej w elipsie ograniczonej inspiracjami od Kolberga do...Effela.
Co się tyczy realizacji, te rzecz pod renomowaną batutą inscenizacyjną i przy nie lada obsadzie aktorskiej osiągnęła efekt większej misterności niż w Nowej Hucie, ale, niestety, także... sztuczności. Igranie z zamierzonym (podkreślam: zamierzonym) prymitywem przez wytrawnych zawodowych aktorów wymaga szczególnego utrafienia w koloryt, by wywołać wrażenie żywiołowej zabawy.
Tego zabrakło w Teatrze Współczesnym, choć została bardzo wycyzelowana gra, niekiedy zresztą sprowadzająca się do, świetnych zresztą, zagrywek.
Zachwyca Wiesław Michnikowski w roli Woła, a partneruje mu dzielnie w roli Osła Tadeusz Surowa. Popisuje się dowcipem parodystycznym Czesław Wełłejko w roli Diabła i towarzyszy mu jako zgrabna Diabełka Ilona Stawińska. Świetnie brzmi opowieść o wąsatym aniele w wykonaniu Henryka Borowskiego w roli Podoficera. Eksplozje śmiechu prowokuje Mieczysław Czechowicz w roli Adama. Cieszą taneczne efekty Barbary Sołtysik w roli Ewy. Wzrusza Ryszarda Haniu w roli Marii. Nie tylko wymienionych, niemal wszystkich można by zasypać pochwałami za grę.
A jednak im więcej było tych doskonałości, tym bardziej rzecz zdawała się rozpraszać w szczegółach, mimo że wyczuwało się pokrewieństwo inscenizacyjne z zasadą znakomitego Obrazcowa przy podchodzeniu do podobnych motywów.