Dobre wzorce z Izraela
VIII Poznańską Wiosnę Baletową podsumowuje stefan Drajewski w Polsce Głosie Wielkopolskim.
Teatr tańca z Izraela dominował podczas 8. Poznańskiej Wiosny Baletowej. Jasnym punktem fenomenalny spektakl grupy 420 PEOPLE z Czech
Tegoroczna Poznańska Wiosna Baletowa miała wyraźną dominantę: teatr tańca z Izraela. Choreografie Ohada Naharina, Rami Be'ra Itzika Galili i Jacka Przybyłowicza przyćmiły propozycje Václava Kuneša a nawet Akrama Khana.
O wspólnej premierze Rami Be'ra, Itzika Galili i Jacka Przybyłowicza "Black & White" pisałem osobno. Im więcej czasu mija od premiery, tym bardziej ten spektakl nabiera smaku. Tym więcej dostrzegam w nim punktów wspólnych między choreografiami tych trzech artystów.
Kilka lat spędzonych razem w Kibbutz Contemporary Dance Company musiało zostawić ślad w twórczości każdego z nich. To nic, że każdy od wielu lat podąża własną drogą. Ale wspólnoty doświadczenia nie da się wymazać. Widać to nie tyle w jakichś krokach czy podobnych rozwiązaniach choreograficznych, ale raczej w filozofii tańca, podejściu do muzyki, do opowiadania ludzkich historii, do człowieka
Tę samą wspólnotę dało się zauważyć również w choreografii Ohada Naharina (lider Batsheva Dance Company, który współpracował także z Kibbutz Contemporary Dance Company). Jego wersja "B/olero" Ravela w wykonaniu czeskiej grupy 420 PEOPLE kompletnie mnie zaskoczyła. Okazało się, że tę zjawiskową i genialną kompozycję muzyczną mogą zatańczyć tylko dwie tancerki. Coś fenomenalnego.
Niestety, niewiele dobrego da się powiedzieć o choreografiach Václava Kuneša. "Golden Crock" to choreografia nudna i niewolniczo ilustrująca muzykę. Można było z wyprzedzeniem trzech taktów przewidzieć, jak zostanie postawiony kolejny akcent. Natomiast "Reen" to postmodernistyczny śmietnik, do którego choreograf wrzucił wszystko, co mu w duszy zagrało, zamieszał i rozsypał po scenie. Nie było czego zbierać.
Wiele obiecywałem sobie po spektaklu Akrama Khana "Vertical Road" [na zdjęciu]. Choreograf uchodzi za jednego z najbardziej interesujących twórców swojego pokolenia (urodził się w 1978 roku). Łączy taniec współczesny z tańcami różnych kultur, zwłaszcza Azji, skąd pochodzi, chociaż urodził się w Londynie.
Akram Khan robi wrażenie nie tyle tańcem, ile widowiskiem, w którym dużą rolę odgrywają scenografia i światło. Samo filtrowanie dalekich kultur i tamtejszych technik tańca przez doświadczenie tańca współczesnego nie powala, jest dość męczące
Droga wertykalna - o czym wcześniej przekonało się wielu artystów i myślicieli - jest znacznie trudniejsza od linearnej. Akram Khan trochę się na tej swojej drodze pogubił