Artykuły

Namaluj to jeszcze raz, Mark

"Red" w reż. Penny Shefton w Maybe Theatre Company w Gdańsku. Pisze Mirosław Baran w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

"Red" Johna Logana w reżyserii Penny Shefton - premiera anglojęzycznego Maybe Theatre Company - to przedstawienie tradycyjne, wręcz akademickie. Ze wszystkim zaletami i wadami takiego podejścia

Trudno jednoznacznie ocenić ten spektakl, bo nie wiadomo, jakie zastosować do niego kryteria. Z jednej strony jest to produkcja amatorskiego, studenckiego Maybe Theatre Company, w reżyserii Penny Shefton - co prawda artystki z ogromnym, dwudziestoletnim doświadczeniem, ale niezajmującej się teatrem zawodowo. Z drugiej - grupa na warsztat wzięła świetny, precyzyjny tekst; główną rolę efektownie buduje Dariusz Szymaniak, jeden z najlepszych aktorów Teatru Wybrzeże.

John Logan, autor "Red", nie bez przyczyny jest jednym z najbardziej rozchwytywanych scenarzystów hollywoodzkich (teraz pracuje nad 23. filmem o Jamesie Bondzie). Dramat skupia się na postaci malarza Marka Rothko - w trakcie pracy nad cyklem obrazów zamówionych do restauracji The Four Seasons - oraz jego asystentce. Sztuka jest precyzyjnie napisana, bez zbędnych ozdobników, za to autor paroma mocnymi kreskami rysuje wielowymiarowe postacie. Najciekawsze w spektaklu nie są wcale poglądy Marka Rothko na sztukę czy sposób jego pracy, ale wyjątkowa relacja, jaka rodzi się pomiędzy mistrzem i asystentką. "Nie jestem Twoim ojcem, nie jestem Twoim psychiatrą, nie jestem Twoim nauczycielem" - mówi jej malarz na początku. Oczywiście się myli: z czasem stosunki łączące bohaterów wzbogacają się o elementy tych trzech relacji. W efekcie tak różne wiekiem, doświadczeniem i pozycją postacie nawzajem sobie coś dają, wpływają na spojrzenie tej drugiej osoby na świat.

Sztuka Logana daje ogromne możliwości aktorowi wcielającemu się w postać Marka Rothko. Dariusz Szymaniak z tej szansy świetnie korzysta. Jego bohater jest zamknięty w sobie, momentami wręcz autystyczny, by zaraz wybuchnąć energią (w chwili tworzenia) czy złością (w trakcie rozmów o sztuce i artystach). Jego asystentka, młoda malarka (w tej roli Patrycja Pośpiech) pozostaje w cieniu mistrza. Podobnie jest na scenie. Choć Pośpiech nieźle radzi sobie z rolą i tekstem, to nie wytrzymuje porównania z będącym w dobrej formie Szymaniakiem.

"Red" w reżyserii Penny Shefton to przedstawienie tradycyjne, wręcz akademickie. Ze wszystkim zaletami i wadami takiego podejścia. Taka realizacja pozwala skupić się na psychologii postaci, relacjach je łączących, grze aktorskiej. Choć w tym ostatnim przypadku widać reżyserskie niedociągnięcia: aktorzy chwilami grają nie ze sobą, ale kompletnie "obok" siebie. Tradycyjna jest również scenografia Andrzeja Szatyńskiego: to typowa zagracona pracowania malarska. Pełni ona jednak głównie funkcje dekoracyjne, a aktorzy prawie w ogóle nie ogrywają mnóstwa znajdujących się tam przedmiotów. Za to wyśmienitym rozwiązaniem scenograficznym jest zawieszenie na ścianach Czarnej Sali Teatru Wybrzeże (gdzie gościnnie można oglądać spektakl) pustych, białych płócien. Wraz z upływem czasu pojawiają się na nich - coraz jaśniejsze - kolorowe plamy. W finale przedstawienia okazują się one zbudowanymi światłem reflektorów, mocno jaśniejącymi obrazami Marka Rothko. Efekt naprawdę jest niesamowity. Szkoda tylko, że obrazy pojawiające się na płótnach, to prace wybrane z całej kariery artysty, a nie wyłącznie z cyklu, którego dotyczy spektakl.

Siłą gdańskiego "Red" jest sprawny, precyzyjny tekst i wyjątkowa kreacja Szymaniaka. I już tylko z tych dwóch powodów warto przedstawienie zobaczyć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji