Artykuły

Dwie długie godziny teatralnych tortur

"Artaud. Sobowtór i jego teatr" w reż. Pawła Passiniego w Teatrze Studio. Pisze Jan Bończa-Szabłowski w Rzeczpospolitej.

Po obejrzeniu przedstawienia w stołecznym Studiu nie ma wątpliwości, że Artaud był twórcą teatru okrucieństwa. Dla widzów.

Reżyser Paweł Passini postawił sobie ambitne zadanie. Chciał przypomnieć fenomen Antonina Artauda, jednego z najbardziej niezwykłych i kontrowersyjnych twórców światowego teatru. Postanowił zajrzeć do świata artysty, który na początku XX wieku teatr porównywał z rytuałem, a inspiracji szukał w kulturze Dalekiego Wschodu.

Była więc szansa nie tylko powrotu do źródeł tej sztuki, ale i do idei teatru totalnego, który powinien hipnotyzować widza, angażującego się aktywnie w widowisko. Koncepcje Artauda wywarły wszak ogromny wpływ na takich twórców, jak Tadeusz Kantor, Jerzy Grotowski, Werner Schwab czy Sarah Kane.

Inspiracją dla spektaklu "Artaud sobowtór i jego teatr" w Teatrze Studio była znakomita książka Leszka Kolankiewicza "Święty Artaud". Passini wykorzystał też fragmenty listów swego bohatera, pisanych w ostatnim okresie życia w szpitalach psychiatrycznych.

Reżyser rozpisał Artauda na kilka postaci, a właściwie, jak zaznaczył, kilka jaźni. Z zawieszonego nad sceną koła obserwuje spektakl nad-Artaud, w tej roli - mim Marek Oleksy, legendarny uczeń Henryka Tomaszewskiego. Może on wyobrażać Boga, który patrzy na nas z góry, ale i człowieka uwikłanego w świecie, z którego nie ma wyjścia.

W spektaklu pojawia się wiele obrazów związanych bezpośrednio z życiem Artauda. Są sceny jego szpitalnych przesłuchań, jest epizod z filmu niemego "Męczeństwo Joanny d'Arc" C. T. Dreyera z Marią Falconetti, w którym Artaud w roli nauczyciela Jeana Massieu odniósł aktorski sukces. Są odniesienia do teatru Grotowskiego, a nawet cytaty z Konrada Swinarskiego.

Chcąc się jednak w tej podróży teatralnej popisać własną erudycją, Paweł Passini zapomniał o widzach. Potraktował zbyt dosłownie jeden z postulatów Artauda, że "tekst ma być chaotyczny - wypowiedź sceniczna nie powinna podążać za wymogami dyskursu". Już po 20 minutach ma się wrażenie, że w spektaklu panuje totalny chaos. Lekcja ćwiczeń aktorskich, a właściwie tresowanie aktorki, dokonane przez Artauda (Przemysław Wasilkowski) zamienia się w groteskę. Okrucieństwo teatru widz poznaje w zbyt dosłownej postaci.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji