Artykuły

Generał "samo zło"

"Generał" w reż. Aleksandry Popławskiej i Marka Kality w Teatrze IMKA w Warszawie. Pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej.

Temat "Wojciech Jaruzelski" teatr IMKA Tomasza Karolaka przerobił na gawędę o chorym na władzę potworze z elementami horroru i telenoweli.

Gdy na YouTube furorę robiły przeróbki filmu "Upadek" ("Der Untergang", 2004, reż Oliver Hirschbiegel) o ostatnich chwilach Hitlera w Führerbunker, interweniował producent. Nie chodziło o to, że Brono Ganz jako Hitler opłakiwał w nich zamknięcie klubu Jadłodajnia Filozoficzna czy wykrzykiwał: "Należy zagłodzić wszystkie grubaski w ciuszkach indie", ale że właściciele praw na tym nie zarobią. W parodiach "Upadku" splotło się wszystko, co zapewnia komercyjny sukces: radość ze schyłku "zbrodniarza", dreszczyk natrząsania się z "tabu", przyjemność słuchania o tym, o czym i tak wszyscy wiemy. Skomponowany według podobnego przepisu "Generał" Jarosława Jakubowskiego dla prywatnego teatru Imka wydawał się także materiałem na gwarantowany przebój. Dramat, w którym pełno jednoznacznych odniesień do życia Wojciecha Jaruzelskiego, jest opowieścią o pokonanej bestii, dogorywającym Nosferatu. Oczekujący na wyrok Generał (Marek Kalita) mam wszelkie cechy wampira z ludowych i romantycznych fantazji. Nieruchomy, blady, ukryty za ciemnymi okularami, przebywa w ciągłej ciemności. Dręczy go nieustanny głód mięsa i dotyku kobiecego ciała. Krzątająca się wokół jego kanapy żona (Małgorzata Maślanka) musi co chwilę nadstawiać pośladki czy piersi do pomacania. Wegetarianizm córki (Natalia Kalita) doprowadza go do szaleństwa.

Mięso w sztuce Jakubowskiego jest dla Generała równie ważne jak krew dla potworów z gotyckich powieści. Spożywając pokarm niedostępny zwykłym śmiertelnikom, potwierdza się przynależność do jakiejś zwyrodniałej starożytnej arystokracji. Córka, odmawiając jedzenia mięsa, zdradza swoją kastę. Generał upozowany na bestię o niepohamowanym łaknieniu nie może już być ani obiektem współczucia, ani osądu. Drapieżniki mordują, bo muszą, dowódcy eliminują przeciwników, bo nie mają innego wyjścia. Takiego determinizmu nie spotyka się już nawet w horrorach. Spektakl nie jest więc historią człowieka czy systemu politycznego, ale gotycką baśnią z dreszczykiem. Bestia siedzi na kanapie i dyszy. Za każdą z otaczających scenę czerwonych kotar może się chować skrytobójca. Żona rozkracza się w erotycznych pozach jak bezwolna marionetka. W chwili, gdy Generał przymierza się do samobójstwa, automatycznie przyjmuje pozę "a la Eva Braun", partnerki Hitlera. Panuje klimat erotycznej i intelektualnej perwersji czy może raczej perwersyjki. Wszelkie próby uczłowieczania Generała muszą w tak zbudowanym klimacie zawodzić. Obiad z córką wydaje się sceną z zupełnie innego spektaklu. Dziewczyna, robiąc ojcu wyrzuty za zamordowanie jej przyjaciela z młodości (wiadomo, że chodzi o Grzegorza Przemyka), przybiera tony co najmniej wenezuelskie. Melodramatyczne wstawki czy napady moralnych rozterek wydają się dopisane przez złośliwego internautę-parodystę.

Bywają momenty przejmujące, gdy Marek Kalita łagodzi na chwilę karykaturalną manierę tików, pauz i "wydukiwania" tekstu. Zarysowuje się wówczas obraz zmęczonego, samotnego człowieka, popadającego w obłęd. Najlepsze intencje go zawiodły, historia zdradziła. Nie panuje nad swoim ciałem, nie rozumie też zachodzących wokół niego zmian. Paraliżuje go strach, że przegrał wszystko, kończy jako generał bez armii, mężczyzna niezdolny zadowolić prężącej się przed nim żony. Jego czas się zatrzymał - przypomina o tym zegar z tarczą "obraz kontrolny - przerwa w transmisji", który góruje nad sceną zamiast godła czy krzyża. Zaraz jednak zza kanapy wyskakuje asystent-bubek (Krzysztof Ogłoza) albo rozpętuje się scena popijawy z kamratami - Czesławem i Florianem (Janusz Chabior, Robert Wabich). Taniec wampirów zaczyna się na nowo. Groteskowe figury w mundurach podrygują w pijackim tańcu, odgrażając się, że jeszcze z nami nie skończyli. W tle ostre brzmienia Siekiery, Armii, Dżemu, Brygady Kryzys przemieszane z sentymentami melodiami wojskowymi. Zło wcielone, nieśmiertelne w najbardziej przaśnej, harcerskiej wersji.

"Generał" miał pokazać dramat człowieka zmuszonego zachowywać stanowczość w czasach, gdy nie sposób było przewidzieć konsekwencji żadnej decyzji. Powstała kolejna gawęda o chorym na władzę potworze, który ma szansę rozczulić się trochę nad własnym losem, zanim spotka go zasłużona kara. Teatr Imka, "Generał" Jarosława Jakubowskiego. Reżyseria - Aleksandra Popławska i Marek Kalita. Muzyka - Jacek Grudzień, opracowanie muzyczne - Aleksandra Popławska, scenografia i kostiumy - Katarzyna Adamczyk. Premiera 21 kwietnia

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji