Artykuły

Dante w Teatrze Szajny

Józef Szajna znowu zaskoczył swoich zwolenników, sprowokował zaciętych wrogów. I zauroczył Włochów, prezentując im bardzo osobiste impresje na kanwie Boskiej komedii Dantego.

Czym jest Dante w poszukiwaniach Szajny? Nowym etapem? Innym teatrem? Próbą odejścia od dotychczasowych wizji i kreacji scenicznych? Jednoznaczna odpowiedź byłaby trudna. Na pewno jest świadomym i bardzo konsekwentnym budowaniem nowego typu widowiska teatralnego, które nie tylko rozbija tradycyjny układ scena-widownia, ale przede wszystkim stara się widza-uczestnika osaczyć, wciągnąć do akcji i gry wszelkimi dostępnymi środkami. Chce nawiązać ścisły kontakt nie poprzez opowiadanie fabuły i tradycyjnie traktowany dialog sceniczny - językiem tego typu teatru staje się po prostu teatr jako taki. A więc muzyka, ruch, gest, działanie, plastyka... Jest to po prostu totalny atak na zmysły i wrażliwość uczestników widowiska.

Paradoksalne, ale teatr ten, wciągając i zniewalając widza z taką zachłannością i żarliwością bardzo często zraża go właśnie niekomunikatywnością, a zwłaszcza zbyt ekspresywnym działaniem, co wielu odbiera jako bełkot formy, jej nadużywanie i nieskromny popis wyzwolonej z rygorów słowa i myśli wyobraźni.

Boska komedia zwiodła Szajnę cudowną wizyjnością, bogatą symboliką i wspaniałymi obrazami. To przecież wymarzony materiał dla teatru kreacyjnego! A równocześnie bardzo niebezpieczna pułapka. Myślenie obrazami, komponowanie plastycznych sekwencji - to zasada nadrzędna teatru Szajny. W Dantem myślenie obrazami dało w efekcie piękne, wprost urzekające, nasycone kolorem, ciepłem, intensywnością kształtów i kolorów widowisko. Zaskakujące swoją estetyzacją i kolorową urodą, bliską raczej teatrowi operowemu, niż dotychczasowym poszukiwaniom Szajny.

Przyzwyczaił on nas przecież do brzydoty swoich rekwizytów i przedmiotów, do rupieci, szmat i odpadków; zgodziliśmy się na jego śmietnik i żużel, z którego wyłania się człowiek, szukający siebie, drugiego człowieka, sensu życia, ratunku, miłości. I oto Dante, ten największy z wędrowników, który przemierza symboliczną drogę ludzkości poprzez średniowieczne Piekło, Czyściec i Raj - dostaje w Teatrze Szajny zgoła operową wystawę, która towarzyszy jego peregrynacjom i zmaganiom z sobą.

Dlaczego? Czyżby inscenizator porzucił trupizm na rzecz tandetnej wizyjności, epatującej swoją urodą każdego, kto znajdzie się w jego teatrze? Ustępstwo, czy chwila słabości? A może zbyt silna pokusa, przed którą trudno się oprzeć: choć raz zanurzyć się w bajecznie kolorowym wirowaniu obrazów, o perwersyjnych kształtach i wyszukiwanych skojarzeniach? Zbyt wiele pokus na raz? Bo przecież w Dantem Szajny mamy i teatr ubogi, jaki uprawia Grotowski, i odwołanie się do rytuału, a zarazem wielką feerię barwnych obrazów, potęgowanych rzutnikiem, który w tym przedstawieniu nie jest już zdezelowanym rekwizytem, lecz zgoła piekielnym narzędziem do wyświetlania perwersyjnie urodziwych obrazów.

Z obrazów też buduje Szajna swoje impresje na temat Boskiej komedii, nie licząc się zupełnie z jej arcyprecyzyjną architekturą. Wartość tej inscenizacji jest więc wartością obrazów. Jeżeli uzna się je za kiepskie i tandetne - nic na obronę przygotować nie sposób. Jeżeli dojrzy się w nich nie tylko plastykę, ale i sens, wtedy można inscenizatorowi wypisywać same pochwały.

A jest tych obrazów kilka. Zaczyna Szajna ciekawą sekwencją, kiedy Dante jest ściągany przy pomocy grubej, potężnej liny z wysokich schodów, zawieszonych na balkonie, w dół, na widownię, czyli do piekła. Długi pomost biegnie przez widownię, ku scenie, gdzie rozgrywają się sceny w czyśćcu i w raju. Aktorstwo tego spektaklu jest wyrazistsze, niż w innych inscenizacjach Szajny. Aktorzy otrzymali więcej tekstu i sporo zadań. Rozmieszczenie w różnych punktach tkwią nieruchomo (np. wiszące ciała łotrów), aż do momentu, kiedy ogarnie ich fala działania i akcji.

Piękna plastycznie jest sekwencja czyśćcowa, nasycona intensywną bielą prześcieradeł, kiedy Beatrycze odrzuca zasłonę. Zaskakuje prostotą i wzrusza obchód aktorów z białymi i z wypełnionymi wodą miednicami, które podają widzom ze słowami: umyj ręce.

Porywa scena finałowa. Pośród gęstych, kolorowych, wirujących obrazów na obrotową scenę wtoczone zostają ogromne koła-szpule. Do jednej z nich przymocowany jest Dante; za chwilę, zataczając koliste obroty, wtopi się w rozświetlony gwiazdami kosmos. Jest to bardzo sugestywna, choć z przepychem operowym dokonana próba przełożenia na język obrazów symboliki ostatniej wizji Dantego, zawartej w XXXIII pieśni Raju. W tej symbolicznej scenie Szajnie udało się chyba najpełniej wyrazić, poprzez obraz, uniwersalizm Boskiej komedii - nieustanną wędrówkę człowieka w czasie i przestrzeni.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji