Lwowianka! Lwowianka! Lwowianka!
Polski show-biznes narodził się ponoć (niektórzy uważają, że nie stało się to jeszcze po dziś dzień) w połowie XIX stulecia, a dokładnie - jak chce Dariusz Michalski, autor książki "Powróćmy jak za dawnych lat. Historia polskiej muzyki rozrywkowej 1900 - 1939" (Iskry, Warszawa 2007) - w roku 1858, z chwilą pokazania w Polsce pierwszej paryskiej operetki - pisze Krzysztof Masłoń w Rzeczpospolitej.
"To wszystko" - pisze Dariusz Michalski - zaczęło się (...) również od wodewilu, uważanego przez wielu za wynalazek typowo warszawski (sic!). Oraz od kawiarni ogródkowych w stołecznej Dolinie Szwajcarskiej. Gwiazdą, jeśli nie królową tych wszystkich przybytków rozrywki (czy raczej instytucji artystycznych) szybko stała się wiedeńsko-krakowsko-lwowsko-warszawska sufrażystka muzyczna Anda Kitschman".
Córka lwowskiego śpiewaka, aktora i reżysera Adolfa Kitschmana i Elżbiety Jakubowskiej, też aktorki i śpiewaczki, urodziła się w 1895 r. w Wiedniu, gdzie ukończyła liceum muzyczne i studiowała w Cesarsko-Królewskiej Akademii Muzycznej. Karierę zaczęła w Warszawie w Teatrze Nowości jako akompaniatorka. W 1916 r. na scenie letniej na Bagateli dyrygowała już orkiestrą podczas wystawiania niemieckiej pantomimy baletowej "Sumurun", którą reżyserował Ryszard Ordyński, główną rolę zaś zagrała w niej... Pola Negri. W tym samym roku niezwykle popularna później - jak ją przezywano - Kiczmanka zadebiutowała jako piosenkarka, śpiewając swój wielki przebój "Pojadę na spacer w Aleje", który następne pokolenia poznają już w innych interpretacjach, choćby Ludwika Sempolińskiego.
Swoje występy w rozrywkowych teatrach Warszawy Anda Kitschman podsumowała po latach: "Mówiono w Warszawie, że mam 15 fachów. Byłam kompozytorką, aktorką, śpiewaczką, akompaniatorką, sama pisałam teksty. Moje piosenki stawały się szlagierami...". A jednak znudziło ją to "piękne, choć zarozumiałe miasto", za mało -jej zdaniem - twórcze i przez Kraków pojechała do Lwowa.
Nad Pełtwią funkcjonowało wówczas, oczywiście poza Teatrem Miejskim, wiele scen efemerycznych, na ogół rozrywkowych właśnie. Jedną z nich był Ul, w którym - cytuję za Dariuszem Michalskim - "w sezonie 1919/1920 występowała gościnnie Hanka Ordonówna". Właśnie Ul z roku 1919 wspominał w ciekawej, lwowskiej książce "W poszukiwaniu siebie..." (Wydawnictwo Lubelskie, 1988) prof. Marian Tyrowicz, znany historyk i pedagog. "O lokalu tym - pisał - słyszałem od starszych braci; wiedziałem, że w 1911 r. założyli go Zbierzchowski i Rentgen z pomocą finansową jakiegoś mecenasa lekkiej muzy. Nie wiem, jak długo on istniał (krótko - przyp. K.M.), ponieważ już w następnym roku powstała druga scenka pod nazwą Wesoła Jama, prowadzona przez niejakiego Rollauera. Tak to w smutnej i niepewnej atmosferze oblężenia miasta odżył Ul. Scenę i widownię - obie małe - oświetlały tylko świece. Wszystkie siedzenia, może w sumie na 100 osób, były zajęte przeważnie przez publiczność umundurowaną. Program był faktycznie na poziomie: piosenki, recytacje, kuplety o zacięciu satyrycznym; pamiętam wykonanie przez nieznaną mi piosenkarkę znanej w tym czasie warszawskiej melodii: Pojadę na gumach w Aleje.... Akompaniowała na fortepianie Anda Kitschman, bardzo popularna kiedyś aktorka i śpiewaczka, a w owych latach już głównie tylko akompaniatorka w kabaretach".
Z pewnością należy się sprostowanie, a przynajmniej komentarz. W 1919 r. Anda Kitschman miała 24 lata i naprawdę właśnie wtedy była u szczytu popularności. Kim była tajemnicza piosenkarka, której występ wspominał profesor Tyrowicz? Czyżby to była Ordonka? Niewykluczone, startowała przecież dopiero do kariery. Czyjednak śpiewała o tym, że "pojedzie na spacer w Aleje, dorożką na gumach first dass"? A może jednak Kiczmanka nie tylko akompaniowała?
We Lwowie Anda Kitschman zajęła się m.in. stroną muzyczną teatrzyku Semafor, prowadziła teatr żołnierski, pracowała też w miejscowej propagandzie, jak również - wzorem ojca - zainteresowała się lwowskim folklorem, wydając zbiór "60 wesołych lwowskich piosenek ludowych". Sama też pisała piosenki, w tym tak ważne dla mieszkańców grodu,
który strzegą lwy, jak "Lwowianka", śpiewana przez nią w duecie z Markiem Windheimem:
"Lwowianka! Lwowianka! Lwowianka!
To losu szczęśliwa wybranka!
W marzeniach zatonie już po wieczny
czas.
Kto pozna lwowianka raz!
Lwowianka! Lwowianka! Lwowianka!
Zalotna amorka kapłanka!
A calutki świat podziwia rad
Ten cudny Lwowa kwiat"
Anda Kitschman występowała także w Stanisławowie i Katowicach, dawała nawet recitale chopinowskie (!). Ciągnęło ją jednak w stronę lżejszej muzy, w latach 30. znów kooperowała ze stołecznymi kabaretami, pisząc np. - z Tuwimem - "Tata da raka" dla Miry Zimińskiej. Kierowała działem muzycznym dziecięcej sceny Instytutu Reduty - Teatrem Płomyka. Przeżyła powstanie warszawskie, po którym znalazła dla siebie przystań w Krakowie. Tam współpracowała m.in. ze Starym Teatrem, Teatrem Młodego Widza, ale może przede wszystkim ze sławnym teatrzykiem Siedem Kotów. Podobno Marian Eile - jak utrzymywał Jerzy Waldorff - "nie bał się w niczym nikogo, jedynie Kiczmanki, była bowiem jako dyrektor muzyczny wymagająca i surowa, ale cenili ją wszyscy".
Profesor Anda Kitschman zmarła w 1967 roku.
TA JOJ!
Zadesfakcja honorowa
Adolf Kitschmann (1854 -1917) zapisał się w historii jako śpiewak, aktor i reżyser popularnych oper wystawianych w lwowskim Teatrze Wielkim. Przetłumaczył na język polski kilkaset (!) librett operowych i operetkowych, przeważnie z niemieckiego. Był ojcem pierwszej wielkiej gwiazdy polskiej rozrywki - Andy Kitschmann, skądinąd autorki znanej piosenki "Lwowianka". Pisywał również utwory humorystyczne, parodie znanych poetów, które publikował w lwowskim "Śmigusie" jako "Przyjaciel". Rozśmieszał czytelników stosowaniem gwary lwowsko-żydowskiej. O charakterze tych utworów daje pojęcie choćby początek ballady "Semitezianka":
"Jakiż to puret z z przystojnym bakiem?
Jaka przy niego ta kały?
Tak popod łokić, wieczór, poćmakiem
Chodzy sy razem na Wały."
"Po śmierci autora - jak dowiadujemy się od Janusza Wasylkowskiego z książki Obyś żył w ciekawych czasach (LSW, Warszawa 1991) - ukazały się w 1923 roku cztery tomiki wierszy humorystycznych i parodii: "Państwo Pimpel na wakacje", Moszek z Małki piecz kawałki, czyli dobry koniec to grunt. Mirtowy wianuszek, czyli trzy cybulki oraz "Zadesfakcja honorowa, czyli jak si zemszczą! PinkusKatz".
A tak, na przykład, według Adolfa Kitschmanna, wyglądała w "Szlomeo i Chajulia" (kiepskirowskiej tragedji) "scene balkonowe":
Na bajli, co tam była wywracana Siadali sobi obojgu te młody; Un z obi ręki czymałji kolana, A ona jemu głaszczyla do brody.
- Szlomku ty moje! - szpeciła do ucha.
- Ja ci tak kocham, aż mi fibra czesi!
A Szlome mówił: - Ty moja pieszczucha!
Kwiatku, co pachni jak ten smalec gięsi
- Ty moje cymes! - Ty rybki pkzone! Kiedy ja z mężym będy jakby w niebi?
()