Artykuły

Szkodliwe politycznie?...

Do tej pory, kiedy to z radziecką kulturą zaznajamiano nas często na siłę, autentyczne zainteresowanie jej osiągnięciami nie obejmowało zbyt szerokiego kręgu naszego społeczeństwa. Pieriestrojka i głasnost radykalnie zmieniają te negatywne nastawienia. Wzrasta zainteresowanie wszystkim, co się dzieje u naszego wschodniego sąsiada. Ma to swoje odbicie także w repertuarze teatrów. W mijającym sezonie warszawskie teatry zaproponowały publiczności aż 14 premier radzieckich i rosyjskich utworów. Jeżeli doliczyć jeszcze pięć przedstawień granych już kilka lat, okaże się, że sezon ten był istnym festiwalem dramaturgii radzieckiej i rosyjskiej. Jeszcze kilka lat temu chętniej wystawiano utwory klasyki rosyjskiej - dziś zmieniły się te proporcje. spośród owych 19 przedstawień aż 13 to utwory twórców radzieckich.

Największe zainteresowanie i to zarówno twórców, jak i widzów wywołują utwóry autorów za życia niezbyt hołubionych w ZSRR: Bułhakow, Erdman, Pasternak... W mijającym sezonie można było zobaczyć aż trzy przedstawienia, oparte na prozie Bułhakowa. W Teatrze Ochoty "Morfinę 0,05" , "Psie serce" w Teatrze Powszechnym, zaś w Teatrze Współczesnym znakomitą inscenizację "Mistrza i Małgorzaty" (w dalszym ciągu trudno o bilety!).

"Psie serce" (druk w ZSRR 1987 r.) zaadaptował i wyreżyserował Rudolf Zioło. Fabuła opowiadania jest bardzo metaforyczna. Sławny chirurg, prof. Preobrażeński, stwarza nowego człowieka wszczepiając ludzkie narządy psu. Jednak ten nowy człowiek - obywatel Szarikow - okazuje się osobnikiem prostackim i chamskim. Opowiada się za wszechogarniającą urawniłowką, uważa, że wszystko mu się należy, chociaż sarn nie chce nic robić. Ale pod pozorem naukowej fantazji Bułhakow umieścił bardzo prorocze ostrzeżenie dotyczące roli inteligencji i roli kultury. Zniszczyć warstwę, inteligencji, zdruzgotać budowane przez lata mikrostruktury społeczne - które są przecież częścią życia kulturalnego - można łatwo. Ale trzeba pokoleń, by tworzoną przez te warstwy kulturę odbudować. Bo dziedzictwa kultury nie da się zaszczepić z dnia na dzień.

Przedstawienie jest dopracowane reżysersko w najdrobniejszych szczegółach. Ma żywe tempo akcji. Tworzy sugestywny obraz moskiewskiej społeczności z lat dwudziestych i wszystkimi bolączkami nowego systemu: natręctwem administracji domowej, dogęszczaniem, bezkarnością urzędników wykorzystujących stanowiska dla własnych celów. Cięta i nadal aktualna satyra Bułhakowa w wykonaniu znakomitego duetu aktorskiego Kowalski-Benoit podbija publiczność. Prof. Preobrażeński Władysława Kowalskiego to arystokiata z ducha, otwarcie głoszący swoją dezaprobatę dla nowych "porządków". Mariusz Benoit jest brawurowo komiczny jako sprytny kundel Szarik, ale groźny bezdusznością, brutalnością i bezwzględnością "nowego" obywatela Szarikowa. Subtelność, nienaganne maniery i wysoka kultura kontra superprymitywizm i chamstwo egzystujące dzięki wypaczeniom nie okrzepłej jeszcze władzy, a może właśnie wręcz przeciwnie, krzepnącej w wypaczeniach władzy.

"Doktor Żywago" Borysa Pasternaka jest ogromnym freskiem losu pokolenia rosyjskiej inteligencji z początku wieku. Pokolenia rzuconego w odmęty historii: wojna światowa, rewolucja, wojna domowa... W 1953 roku powieść otaczała atmosfera skandalu politycznego, szczególnie po Nagrodzie Nobla przyznanej Pasternakowi za "Doktora Żywago". Obrzydliwa nagonka na autora zorganizowana przez radzieckich literatów, pomawianie o zdradę, nawoływania do wydalenia autora z kraju... powieść uznano za szkodliwą politycznie, zaś zakaz druku obowiązywał aż do 1984 r.

Prapremierę tego utworu wystawił w swoim Teatrze Ochoty Jan Machulski. Adaptacja Machulskiego koncentruje się na wątku miłości dwojga młodych: Larisy i Jurija Żywago. Na scenie snuje się opowieść o ludziach, nie poddających się losowi, zachowujących godność i wewnętrzną wolność wbrew czasom i warunkom, w jakich przyszło im żyć. Moralne przesłanie przedstawienia jest aktualne w każdych czasach. O powodzeniu tego spektaklu decyduje nie tylko tekst utworu, ale także gra odtwórców głównych ról: pełnych młodzieńczego żaru Moniki Gabrylewicz (Larisa) i Cezarego Pazury (Żywago).

Kolejnym utworem, z którego ledwo co zdjęto pieczęć cenzury jest "Samobójca" Mikołaja Erdmana (druk w 1987r.). Warszawska inscenizacja tego dramatu w Teatrze Ateneum, że się tak wyrażę, "stoi" aktorami. Na pierwszym planie znakomity tercet: przekomiczny Marian Kociniak w roli nieroba, miernoty Podsiekalnikowa, potencjalnego samobójcy; Barbara Wrzesińska jako zaniedbana, zatyrana żona tegoż i Hanna Skarżanka w roli teściowej. Nie sposób wymienić wszystkich aktorów tworzących całą plejadę charakterystycznych dla czasów NEP-u "byłych ludzi": wydrwigroszy, naciągaczy, nierobów, pseudointeligentów, zdeklarowanych paniuś i dam z półświatka.

Przesłaniem tragikomedii Erdmana jest żądanie możliwości godnego istnienia, jako niezbywalnego prawa każdego człowieka. Chociaż warunki wtłaczają nas w życie, w którym nie ma po co żyć, w którym nie ma nawet idei, za którą warto umrzeć, to żyć trzeba - pomimo wszystko. Ale... w przedstawieniu Andrzeja Rozhina to pełne goryczy przesłanie rozmywa się w zwariowanych fajerwerkach intrygi komediowej utworu.

Jakby na przekór aktualnym zainteresowaniom dyrektor Teatru Nowego, Zbigniew Cybulski, wyreżyserował "Łaźnię" Majakowskiego - klasyczny utwór rewolucyjnego dramatu. Przedstawienie okazało się jednak dopełnieniem limitu utworów dotąd zakazanych. Wprawdzie satyra Majakowskiego jest już lekko zwietrzała, ale...

Majakowski przeciwstawił nadużyciom i bolączkom młodego ustroju świetlaną wizję tego systemu za lat kilkadziesiąt. I co się okazało?... Wiele przejawów, owej "świetlanej" przyszłości, czyli teraźniejszości, zdumiewająco niczym nie różni się od porządków panujących w urzędniczym imperium Nacz.Dyr.DUPS-a Towarzysza Pobiedonosikowa, pierwszego, miłościwie panującego w latach 20. Niekompetencja, spychoterapią, łapownictwo... skąd my to znamy? Dlatego reżyser wodewilowo potraktował ową świetlaną wizję, "przyszłości": brokaty, schody, fikanie nogami. To powierzchowny blichtr, bo budować trzeba ciągle od podstaw, cegiełka po cegiełce...

Warto zobaczyć to przedstawienie także ze względu na wysoki poziom prezentowanego aktorstwa. Zaiste pyszny to widok, kiedy na scenie panoszy się. Wojciech Siemion jako Pobiedonosikow. Czysta głupota, ignorancja i prymitywizm pławiący się w zachwycie nad samym sobą. Irena Kwiatkowska do łez rozśmiesza przeraźliwie żałościwym spojrzeniem, niezdarnym gestem i ruchem zastraszonej, niezbyt rozgarniętej sekretarki Towarzyszki Underton. W papierowe postaci tchnęli życie Stanisława Celińska jako zadzierżysta, sympatyczna żona Pobiedonosikowa i Arkadiusz Bazak: doprowadzony do wściekłości defraudant Noczkin.

Omawiane utwory uznawane były niegdyś za szkodliwe politycznie (z wyjątkiem "Łaźni"). Dlatego, że opowiadały się za wartościami "sprzed rewolucji" i krytykowały nowe porządki. Dopiero teraz przyznano im rację bytu, dostrzegając w nich po prostu wartości humanistyczne, o zachowanie których trzeba walczyć w każdym ustroju. Utwory te przetrwały próbę czasu. Mocno zakorzenione w rzeczywistości sprzed kilkudziesięciu lat, niewiele straciły ze swej aktualności. Ale nie w każdym przypadku jest to najstosowniejszy powód do radości.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji