Artykuły

Niech żyje wojna

Interesujące uwspółcześnienie kultowego serialu "Czterej pancerni i pies". Autorzy sztuki zdają sobie sprawę jak bardzo przekłamano prawdę o tym czym była wojna Armii Czerwonej i sojuszniczej naszej Armii Ludowej z niemieckim okupantem podczas drugiej wojny światowej. Postanowili więc napisać prawdę. Całą prawdę. W prosty i bezpośredni sposób. I za to im chwała. Dziękujemy - pisze Tadeusz Bartoś w swoim blogu na stronie WST.

Pokazali, że nie było tak pięknie pomiędzy polską armią a armią radziecką, że przyjaźń między czołgistami też niekoniecznie musiała być idealna. A poza tym, że dziewczynki nie musiałby być koniecznie tak dziewczęce i co tu dużo mówić, dziewicze, jak film błędnie pokazywał, nadmiar idealizmu sącząc w umysły mamionych PRL-owską propagandą widzów. Raz jeszcze, chwała za to twórcom sztuki. Naprawę dzieło zmienia nasze spojrzenie na te bolesne sprawy z przeszłości. Dziękujemy.

A teraz przystąpmy do szczegółowej rozbiórki dzieła. Tekst pełen jest cytatów zarówno z języka kombatancko-patriotyczno-narodowowyzwoleńczego jak i z młodzieżowo-luzacko-jakiegoś tam. Tak jakbyśmy zajrzeli na chwilę do głowy współczesnego młodzieńca (już to samo w sobie jest ciekawym momentem poznawczym). Nasza martyrologiczna kultura napchała w te głowy waty ojczyźnianego bełkotu w ilości wybuchowej. Reżyser postanowił nam to wszystko wyłuszczyć.. Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha. A kto ma uszy słabsze, niech patrzy na angielskie napisy, jedyny ratunek przy nikłej słyszalności aktorskich wypowiedzi.

Wyśmiewanie Polski, odczarowanie jakoś słuszne i właściwe, odczarowanie świadome, demaskowanie poprawne i przez to dosyć schematyczne. Niekiedy dobry kabaret bywa lepszy, a niekiedy wałbrzyska grupa bierze górę. Ale i tak to jest to na pewno wydarzenie sezonu i to niejednego, gdyby spojrzeć szerzej (choć tym niech się zajmują teatrolodzy).

Podziwiać należy autorów sztuki, że zdołali zebrać tak bogaty materiał cytatów, to rzeczywiście dzieło imponujące, przedstawione w formie bełkotliwego nakładania się stylów, tym bardziej robi wrażenie - właśnie zamierzonego bełkotu. Podejrzewam, że taki zapis jest rodzajem literackiego skarbca dla archeologów języka polskiego. Możliwym przedmiotem badań rozlicznych.

Większość scen mało śmieszna, pewnie znów - śmieszna być nie miała, tylko publiczność rechotała. Gdyby inaczej nastawić się na odbiór tej sztuki, bardziej jak na groteskę, coś raczej wielowymiarowego, aniżeli na kabaretowy sitcom, gdzie z automatu wybucha śmiech co 30 sekund tak jak wybuchał z naszej publiczności, pewnie moglibyśmy tę sztukę odczytać inaczej. Aleśmy nie odczytali. Nie ten nastrój, a okazuje się że odbiór jest zbiorowy, i duch masy rządzi na widowni. Tym bardziej, że ściśnięci byliśmy jak w czołgu (słusznie zauważył sąsiad po lewej), mało co było widać, mało co słychać (nie wiem czy to braki w dykcji aktorów czy celowy zamysł naturalizacyjny), i duchota iście czołgowa. Szczęśliwie wspomniane już napisy angielskie pomagały zrozumieć o co chodzi. A może to był głębszy artystyczny zabieg - tłumaczyć polskie sprawy w uniwersalnym języku naszych czasów?

Tu jednak znów nachodzą mnie wątpliwości czy wszystko da się w tej sztuce odczytać wielowymiarowo. No bo jak mamy w ten sposób odczytać choćby tekst o mamrotaniu i aktorski komentarz do niego - babki w kościele mamrotają swoje pacierze. Wszechobecna kpina i szyderstwo, może taka jest nasza młodzież dzisiejsza, westchnąłby staruch (poczułem się staruchem na tej sztuce - co przecież jest jakoś niesprawiedliwe).

Autorzy spektaklu świadomi są swej demaskatorskiej misji. Widzowie też się domyślają, że autorzy demaskują. No i autorzy się domyślają, że widzowie się domyślają. A to pewne zagrożenie dla przesłania sztuki, które - można podejrzewać - nie ma mieć silnego przesłania. Więc bohater sztuki pokpiwa sobie z samego demaskowania, żeby widz nie myślał, że tu jakaś misja demaskacyjna odchodzi. To przecież sztuka anty-misyjna. Jeden z bohaterów powtarza więc kilkukrotnie: demaskuję was, jesteście zdemaskowani. Demaskuje się demaskowanie, które znów zostaje zdemaskowane. I tak mamy regressus ad infinitum - jak to zwykle bywa gdy się coś odgrywa. Udawanie pęcznieje do rozmiarów świebodzińskiego Kolosa. Zresztą w konstrukcji sztuki to szkielet istotny: aktorzy wiedzą, że odgrywają postać, cytują ją, przerywają cytat, komentują to, co zacytowali, refleksje nad pracą aktorską snują. Tu zawsze ten regressus im grozi - z autentyczności w udawanie popaść muszą. Udawaniem mając obrzękłe prawice - chciałoby się zakrzyknąć. Tylko już wtedy nie wiadomo czy udaje autor, czy udaje aktor, gdy cytuje postać, czy raczej odgrywany przez aktora aktor cytujący postać z czterech pancernych, a może iść dalej, choć to już czysta abstrakcja: odgrywany przez aktora aktor, który odgrywa aktora cytującego postać z czterech pancernych. i tak w nieskończoność. Przepraszam za tę zawiłość, ale "winni" są autorzy sztuki, którzy zabawili się formą w ten sposób. Jak już raz zacznie się grać, to już później wyjścia nie ma. Nawet to, że się nie gra, trzeba zagrać (tak to logicznie wynika, choć niektórzy mówią, że logika jest bezwzględnie prawdziwa za cenę tego, że nie ma nic wspólnego z rzeczywistością).

W związku z tym wszystkim, z całą tą demaskatorską pasją myślałem sobie o starożytnym cynizmie, uprawianym między innymi przez Diogenesa z Synopy, którego można by uznać za patrona tej sztuki, opiekuna Wielkiej Sprawy spuszczania balonu nadęcia. Diogenes chodził za Platonem i z niego szydził. Słynne opowiastki: gdy Platon głosił, że człowiek to istota dwunożna nieopierzona, Diogenes oskubał kurę i mu ją przedstawił, pokazując głupotę zabaw w definicje. Cynicy (kynicy) wszelką wzniosłość, ogólność, wyższe sprawy, idee, wykpiwali, powątpiewali w ludzki altruizm, zwyczaj, obyczaj, normę społeczną (mianowaniem na kynika był publicznie wykonany samogwałt), odrzucali też wszelką przyjemność, wygodę - odrzucali całą cywilizację. Jest o co się spierać się świecie kyników. Ma on swoje racje. Dziś najwięcej w tej sprawie zrobił pewnie Peter Sloterdijk (uwziął się zwłaszcza na wzniosłość i podniosłość frankfurtczyków).

W naszej sztuce mamy między innymi następujące obiekty ataków: jedzenie przez niewychowanych jajka widelcem i nożem, wieśniactwo w Warszawie, oczywiście cały mit powstańczy, wspominany mit czteropancernopsiany (Marusia: Janek ruchać mnie miałeś). Analizie poddane zostają "tablice ku czci", wątpliwość rzucona zostaje na słynne frazy: "poeta pamięta", oraz "kwestia smaku", pewien dystans pojawia się wobec sformułowań takich jak: "debata będzie poświęcona". Przedstawiona zostaje śmieszność zachowania uczniaków w szkole podczas uroczystych minut ciszy ku czci.

Jest w tym wszystkim łopatologicznie wyłuszczenie tego, co i tak wszyscy wiemy o naszej polskiej szpetocie, chyba że ktoś nie wie i wtedy może się wkurzyć (trochę to taka pisanka na pis, wbrew złotej regule, by nie drażnić drażliwego, a zwłaszcza już rozdrażnionego "wściekłego psa"). Do tego mamy jeszcze odrobinę publicystyki: problem polsko-żydowski został już rozwiązany, stosunki z państwem żydowskim są OK, ale czy ktoś pamięta o Gazie.

Zakończenie - niczym wyrok. Nie będzie już takiej młodości, nie będzie czterech pancernych, nie będzie tak pięknie, nie będzie takiego teatru, nie ma już takiego aktora, itp. Niech żyje wojna.

Melancholijnie zrobiło się na koniec.

Nie wiem czy to wishful thinking, czy proroctwo, czy naiwność. Bo co będzie to będzie, ludzie generują różne rzeczy, o czterech pancernych zapomną, inne bajki sobie wymyślą, inne legendy potworzą, już potworzyli, i dalej będą się wzruszać. Kynicy zawsze będą mieli pełne ręce roboty. Nie tak łatwo panowie! Jeszcze nie jedną sztukę szyderczą trzeba będzie zmajstrować. Koniec historii nie istnieje, po "post" zawsze jakieś nowe "post" przychodzi. Chciałoby się mieć mowę końcową, sprawę zamknąć. A tu, a kuku...

16:27, tadeusz_bartos

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji