Artykuły

Hipnotyzujący dance macabre/ Moje sny są piękniejsze od waszego życia

"Święto wiosny" w choreogr. Izadory Weiss i "Sen" w choreogr. Wojciecha Misiury w Bałtyckim Teatrze Tańca przy Operze Bałtyckiej w Gdańsku. Piszą Katarzyna Wysocka i Piotr Wyszomirski w Gazecie Świętojańskiej.

Hipnotyzujący dance macabre

Katarzyna Wysocka

Początek kalendarzowej wiosny w Trójmieście nikogo nie zachwycił, niechęć do wciąż utrzymującej się zimy jest już na poziomie dramatycznego krzyku. Izadora Weiss ten krzyk wzmocniła przejmująco swoją taneczną wizją rewolucyjnego dzieła Igora Strawińskiego. Nie pozostawiła złudzeń co do wymowy, w klarowny i uważny sposób prowadziła widza po zakamarkach ludzkiej natury, dając pierwszeństwo atawistycznym, destrukcyjnym skłonnościom mężczyzn. Bezpruderyjni i bezczelni świętowali wiosnę, zbiorowo gładząc wykorzystane przez nich kobiety. Nikt z widowni nie wszczął burdy, nie godząc się na tak skrajną interpretację, nikt nie buczał i nie tupał nogami. Reakcja widzów (27 rannych), jaka zdarzyła się po premierowym wystawieniu w 1913 roku "Święta wiosny" słynnego trio Diagilew, Strawiński i Niżyński, nie powtórzyła się. W Gdańsku publiczność jednoznacznie uznała artystyczną wartość spektaklu Izadory Weiss, najbardziej deklaratywnego programowo i choreograficznie spośród wszystkich dotychczasowych wystawień tej inscenizatorki.

Historia powstawania muzyki do "Święta wiosny" prawie sto lat temu przez wówczas trzydziestoletniego Igora Strawińskiego jest sama w sobie inspirująca. Muzyka tak nośna, że współcześnie nie straciła nic na sile, jaką miała na początku XX wieku, wzbudzając ogromne emocje, burząc ówczesne wyobrażenia o kompozycji dzieła. Strawiński, czerpiąc z pradawnych, ludowych przekazów muzycznych, dokonał rewolucji na poziomie rytmu, instrumentacji i stylu łączenia dysonansów. Nie korzystając w pełni z instrumentów perkusyjnych, nadawał niepokojący rytm swej wizji, potęgując napięcie powtarzalnymi frazami, wykorzystując brzmienie instrumentów dętych i bębnów. Izadora Weiss wykorzystała niesłabnącą siłę kompozycji Strawińskiego do przedstawienia jednoznacznej wizji świata, opartego na walce o dominację. Nie ma w gdańskiej inscenizacji rozmowy na temat prawd, racja jest jedna - dominatorem jest mężczyzna, kobieta w konfrontacji z nim nie ma nic do powiedzenia. Męski świat budowany na pochwale siły jest przekleństwem dla kobiet, poszukujących harmonii i uznania ich siły, kojarzonej z delikatnością, czułością i akceptacją dobra. Odrębność płciowa staje się wyzwaniem i jednoczesnym wytyczeniem drogi przeznaczenia.

Rozumienie feminizmu przez Izadorę Weiss to powrót do źródeł tego ruchu. Nie interesują jej głośne i kąśliwe spory na temat współżycia lesbijek, które feminizm rozpatrują przez pryzmat własnych interesów legislacyjnych i popkulturowych. Nie ma w gdańskim "Święcie wiosny" fałszywych tonów, zluzowania interpretacyjnego dla osiągnięcia wygodnego aplauzu. Balet w wykonaniu tancerzy Bałtyckiego Teatru Tańca jest krzykiem rozpaczy nad ofiarami zbiorowych gwałtów, nad kobietami sprowadzonymi publicznie i w świetle prawa do roli instrumentu do zaspokajania nieokiełznanych chuci, nad jawnymi przykładami eliminowania głosu kobiet w sprawie przemocy, wykorzystywania i niesprawiedliwości. Wymowa inscenizacji Weiss jest pesymistyczna. Nie istnieje relatywizm sytuacyjny, dzięki któremu kobiety mogą zaistnieć w szowinistycznym, męskim świecie, nie ma rozmowy o miłości, o człowieczeństwie, o pięknie życia. Darwinowska teoria doboru naturalnego, faszystowska metoda selekcji, nacjonalistyczny bunt przeciw odmienności , wydają się, że posłużyły za inspirację ekspresji spektaklu. Potwierdzoną inspiracją są głośne morderstwa i zaginięcia kobiet w meksykańskim miasteczku Ciudad Juárez, islamski radykalizm, przymusowe obrzezania dziewczynek i samobójstwa nastolatek w Polsce. To świat, w którym żyjemy.

W spektaklu nie ma czasu na oddech. Dynamiczna, transowa muzyka Strawińskiego nie pozwala na spokojną refleksję. Filmowanie poszczególnych scen, zbliżenia twarzy eksponowane na ekranie w głębi sceny, podkreślały współczesne konotacje przemocy. Ponad trzydzieści minut nasyconego znaczeniami spektaklu, w którym tancerze, chyba po raz pierwszy tak wyraźnie w BTT, weszli w rolę. Przejęci sceniczną historią, wyczerpani fizycznie, wiarygodnie opętani szaleństwem łowcy czy zwierzyny. Siedem par wprowadzonych na niewielkich rozmiarów podest wyznaczający ramy wydarzeń, niczym pułapka, do której wabi się ofiarę. Zrzucić ją można kopniakiem w krocze, brutalnym zepchnięciem, uwięzić-przywiązując sznurami. Wyjątkowo udane połączenie walorów muzycznych z choreografią pozwala zakwalifikować tę inscenizację do wyjątkowych zdarzeń artystycznych na pewno na Pomorzu. Odwaga deklaratywności i potrzeba spójności spektaklu to największe jego zalety. Dzieło, przed wystawieniem którego drżą inscenizatorzy, w Gdańsku udało się wyśmienicie.

Mam wrażenie, że w Operze Bałtyckiej dokonało się piątkowego wieczoru przekroczenie. Trójmiejska poprawność zastąpiona została jawnym protestem wobec przemocy, cicha zgoda na niesprawiedliwość, aby nie wywoływać politycznych quasi dyskusji, zakrzyczana została niemo przez tancerzy. Pierwszy rok Bałtyckiego Teatru Tańca zwieńczony został sukcesem.

***

Moje sny są piękniejsze od waszego życia

Piotr Wyszomirski

W stanie wojennym, gdy nic nic nie miało sensu i wszystko zostało zabite, zdarzały się cuda bardziej niezwykłe niż w czasach pokoju. Jednym z nich był XVII program Wrocławskiego Teatru Pantomimy Henryka Tomaszewskiego pt. Rycerze Króla Artura. Całość była tak bardzo z innego, niż ten na zewnątrz świata, że była bezwzględnie cudem i dodatkowo pokrzepieniem. Koroną spektaklu była kreacja Marka Oleksego(Mordred), który ciągle zajmuje centralne miejsce w moim poliptyku polskiego teatru ruchu i tańca, któremu patronuje Ryszard Cieślak. Pozostałe skrzydła to Rafał Gąsowski i... aktorzy Wojciecha Misiury. Nie porównuję, ani nie zrównuję gatunków, warsztatu czy techniki, kieruję się tylko sercem,wrażeniem i pamięcią.

Legendarny, ale zdecydowanie wciąż żywy, Wojciech Misiuro, powrócił po długiej przerwie na Wybrzeże i do pełnej odpowiedzialności za spektakl już dwa lata temu (Tamashii w Operze Bałtyckiej). Sen według estońskiego kompozytora Arvo Parta to potwierdzenie i nadzieja, że Misiuro wrócił na stałe. Przez blisko trzy kwadranse oglądamy ciąg niezwykłych obrazów wyobraźni i odwagi choreografa i reżysera w jednej osobie. Snu nie da się opowiedzieć i nawet nie spróbuję, to trzeba odebrać i poukładać samemu, a najlepiej po prostu poddać się. Dawno już nie zapamiętałem tylu ujęć i scen jak po tym krótkim spotkaniu. Na co dzień kaskader filmowy i taternik jaskiniowy, Andrzej Słomiński, dla jednych husarz, dla innych anioł, ale dla wszystkich ze skrzydłami z pawich piór, przykuł na kilka minut uwagę całej sali schodząc pod kątem 90 stopni spod sufitu nad sceną, "ekspresjonista" Jacek Krawczyk na poły samuraj, na poły kulturysta zachwycał grą mięśni, ciałem doskonałym w geście i w ruchu (świetna scena na ścianie wspinaczkowej), wiele innych obrazów, gestów i układów ciągle staje przed oczyma (choćby:marynarze z Jean Paul Gaultiera czy rowerzyści). To wszystko przyprawione niezbędnymi elementami stylu Misiury: powtarzalnością, zatrzymaniem, obsesyjnymi motywami Erosa i Thanatosa (tutaj także nawiązanie do obrazu Jacka Malczewskiego), seksualnością, ujawnieniem dominacji popędu nad obowiązkiem, natury nad kulturą. Dobry, "stary" Misiuro, choć w krótszej całości.

Z muzyką obszedł się Misiuro po swojemu, czyli bardzo osobiście i brutalnie. W "podniszczeniu" Arvo Parta spory udział miał Marcin Dąbrowski. Bardzo dużo wniosła do spektaklu Katarzyna Zawistowska: świetnie zaprojektowane, różnorodne kostiumy niosły dodatkowe znaczenia, tworząc ze scenografią bazę, na której reżyser budował swe niecodzienne wizje i układy. Dobrze dobrane i wyemitowane projekcje multimedialne Łukasza Borosa współtworzyły, ale nie przygniotły widowiska, które wyeksponował światłem Piotr Miszkiewicz. Całość dała nam nowego Misiurę, na którego trzeba pójść koniecznie, jak obowiązkowo chodzi się na nowego Jarmuscha, von Triera czy Warlikowskiego.

Dla wielu tylko sen jest wolnością, ale autor "Miasta mężczyzn" nie potrzebuje chować się za oniryczną poetyką , by wyodważnieć.Misiurę interesowali zawsze autorzy trudni i niebezpieczni. Pasjonuje go Pasolini, co już samo w sobie jest prawie manifestem - w Polsce tak naprawdę nikt prawie nie zna autora "Salo..." (ostatnio trochę się zmieniło, m.in. Teoremat Jarzyny w TR Warszawa - będzie na tegorocznym Wybrzeżu Sztuki i Orgia Rubina w Teatrze Wybrzeże), a jeśli już zna, to wstydzi się uznać za mistrza czy punkt odniesienia, bo jak tu uznać za autorytet homoseksualistę i marksistę ? Nowe odkrycie Misiury, montażysta Opery Bałtyckiej Mariusz Rychalski, raczej nie pójdzie w ślady Sergio Cittiego, ale Krzysztofa Balińskiego czy Franco Cittiego i być może.Być tancerzem u Misiury to zdecydowanie niecodzienność i zdecydowanie nie dla każdego...

Dziś dominuje tchórzostwo, niestety także w sztuce, a żeby nie wypaść zbyt patetycznie, trzeba by powiedzieć, że panuje raczej poprawność, choć ja wolę bliższe prawdy tchórzostwo. Młodzi, aspirujący, nie chcą walczyć, przekraczać, wytyczać granic, w akademizmie i kaligrafii ścigają się ze starymi. Kawiarniani buntownicy, wyabstrahowani z rzeczywistości społecznej tworzą dla garstki przyjaciół, ani razu chyba nie zeszli do piekła, nie przeżyli choćby jednego dnia jako dnia ostatniego. Dlatego odwaga i konsekwencja Misiury są cenniejsze od wszystkich kwiatów Holandii i diamentów Afryki. Duchowy ojciec założyciel trójmiejskiej sceny tańca pokazał najnowszą inscenizacją, że jest w formie i po raz kolejny zadeklarował publicznie chęć stworzenia nowego, autorskiego zespołu. Naszym obowiązkiem moralnym i społecznym jest umożliwienie mu tego.

Dość niespodziewanie, ale konsekwentnie, Opera Bałtycka staje się wśród scen repertuarowych Wielkiego Miasta liderem w coraz rzadszej u nas konkurencji poszukiwania wyzwań i przekroczeń. Takie spojrzenie na aktywność twórczą wydawało się zanikać w oficjalnych instytucjach kulturalnych, tym większe słowa uznania dla "międzytorowej" społeczności, która nie poddaje się nienormalnym warunkom, w których funkcjonuje.

Na zdjęciu: "Święto wiosny"

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji