Artykuły

"Sen" z Teatru Wybrzeże

"Sen" Felicji Kruszewskiej, z którym Teatr Wybrzeże przy­jechał na Panoramę Gdańską do Warszawy, jest ciekawost­ką literacko-teatralną. Historia teatru polskiego odnotowuje ważność prapremiery tej sztu­ki w roku 1927 w wileńskiej "Reducie" w reżyserii Edmun­da Wiercińskiego, przedstawienie, które stało się powodem rozłamu w zespole Osterwy. Wierciński powtórzył je w rok później w Teatrze Nowym w Poznaniu. Było to głośne wy­darzenie, choć nie spotkało się ze znaczniejszym powodzeniem u publiczności. Ekspresjonistyczna forma sztuki i przedsta­wienia szokowała nowością w owych czasach, a pod rozlicz­nymi symbolami i alegoriami można było doszukiwać się po­litycznych aktualiów. Sztuka napisana przed przewrotem ma­jowym Piłsudskiego pokazywa­ła nastrój zagrożenia ze stro­ny tajemniczych Czarnych Wojsk, które symbolizowały en­decję, wzywała bierne społe­czeństwo do czynu i obrony, odwoływała się do Księcia - choć po przewrocie majowym autorka odwróciła się od obo­zu sanacji. "Sen" przynosił też nieco satyry na ówczesną rze­czywistość i sporo goryczy z rozczarowania drugą niepodle­głością, inną od wymarzonej przez tych, którzy o nią walczyli.

To wszystko komentarz historyczny. Nie on jednak prze­mawia ze sceny do dzisiejszego widza. Jak "Sen" prześnił pół wieku do naszych dni i co po­zostało z niego po przebudze­niu? Uderza przede wszystkim wtórność chwytów Kruszew­skiej, pozbieranie chwytów for­malnych z różnych wówczas żywo bijących źródeł teatral­nych w świecie i złączenie ich w całość dość typowo ekspresjonistyczną. Ale tę z zewnątrz zapożyczoną formę Kruszewska potrafiła wypełnić rodzimymi motywami i problemami, co prawda też wtórnymi - od Wyspiańskiego do Witkacego. Jest to literatura epigońska drugiego rzutu. Od biedy moż­na dziś w niej znaleźć jakiś przyczynek do naszych narodowo-historycznych dyskusji, tym interesujący, że odnosi się do okresu międzywojennego.

Jednakże mimo wątłości i manieryzmu tekstu literackiego "Sen" ratuje się na scenie swą teatralnością. Po prostu jest scenariuszem, z którego można wydobyć duże walory widowi­skowe. Toteż słusznie w tym kierunku poszła reżyseria Sta­nisława Hebanowskiego. Znać było w tym przedstawieniu czułe oko reżysera dla tej ma­jącej swoisty urok staroci, tro­skę o wydobycie smaku histo­rycznej już epoki literackiej Marian Kołodziej raz jeszcze uruchomił - dosłownie uru­chomił - wspaniały aparat sce­nografii, barokowo rozszalałej, łączącej najróżniejsze elemen­ty: sąd ostateczny czy narodo­we błędne koło z motywami Wyspiańskiego i Malczewskie­go, coś z malarstwa prymityw­nego, zapadająca ciężarem żela­za krata niewoli, pomnik Księ­cia z grobem Nieznanego Żoł­nierza, płaskorzeźby upamięt­niające poległych bojowników, domy z klocków, pusta sala balowa i drzwi do biura. Do­dajmy do tego ostre operowanie światłem jak przystało na przedstawienie ekspresjonistyczne. Odpowiedni nastrój wzma­ga muzyka Andrzeja Głowiń­skiego. W sumie widowisko - zwłaszcza w części drugiej - teatralnie bardzo efektowne z wymownym zakończeniem: Wy­słannik - robotnik, który na początku ostrzegał przed Czar­nym Wojskiem, posuwa naprzód wskazówkę zatrzymanego zega­ra dziejowego.

Wszystko to dzieje się we śnie Dziewczynki. Tę central­ną rolę gra Wanda Neumann ze szczerym przejęciem, skupie­niem i oszczędnością środków wyrazu. Z całego sprawnie działającego zespołu pamięta się Stanisława Igara (Wódz Czar­nych Wojsk), Krzysztofa Gor­dona (Młody Oficer), Wiesława Nowickiego (Pajac). W tłumie miejskim i balowym znalazły się tak wytrawne aktorki jak Halina Winiarska czy Halina Słojewska - taka obsada na­wet w małych, anonimowych rolach jest miarą staranności jaką przyłożono do tego przed­stawienia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji