Artykuły

Samotność mieszka w parku

"Ławeczka" w reż. Janusza Kijowskiego w Teatrze im. Jaracza w Olsztynie. Pisze Ada Romanowska na stronie internetowej Sekcji Polskiej AICT.

"Mężczyzna z przeszłością, kobieta po przejściach" - tak można określić temat sztuki "Ławeczka" Aleksandra Gelmana. Bo to historia kobiety i mężczyzny, którzy spotykają się po pewnym czasie w tym samym miejscu. Kiedyś coś ich łączyło. A teraz - gdy widzą się ponownie - zadają sobie pytanie: czy to przypadek czy przeznaczenie? Jednak nie jest im łatwo. Przeszkadza przeszłość, którą można wyrazić w słowach piosenki Alicji Majewskiej: "Bo męska rzecz być daleko, a kobiecie wiernie czekać". Ale co tak naprawdę się dzieje i jak wykorzystują oni tę chwilę? - na to pytanie odpowiada reżyser Janusz Kijowski.

Na scenie teatru Jaracza spotykają się Joanna Fertacz i Adam Ferency. Ona - Wiera, zdeterminowana, ale czujna pracownica firmy pończoszniczej, "kontroler nr 9". Kobieta poszukująca miłości, samotna. On - mężczyzna o czterech imionach (czyli o czterech twarzach), przebiegły kierowca autobusów. To "parkowa hiena", jak mówi Wiera. Szuka kochanki na jedną noc. I tak oto te dwa charaktery - dwie przeciwności - zaczynają w pewnym momencie współgrać ze sobą. Przez półtorej godziny widz nie może się nudzić. Każdy z bohaterów prezentuje odmienną emocjonalność. Dwie "zupełnie inne samotności" stawiają kropkę nad i. Widzimy na scenie tę wielką potrzebę współbycia. Bo każde bycie razem jest czasem zyskanym. I Gelman poprzez swój tekst to uzmysławia.

Fertacz i Ferency doskonale się uzupełniają. Dialog płynnie przechodzi w uczucia, w spojrzenia, w gesty. Na scenie nie ma pustki - poza tą wewnętrzną, niezwykle ludzką. Ale i ona nie staje się wieczną próżną, bo Kijowski daje nam nadzieję. Wiera i "cztery wcielenia drugiej połówki" nawiązują ze sobą kontakt. Ten sceniczny i ten metafizyczny. A przede wszystkim z publicznością. Sztuka bowiem płynie, toczy się. Na ławeczce, przy świetle latarni, przy koszu pełnym suchych liści (scenografia - Grażyna Jaśkiewicz-Steranko). Ale tak naprawdę dzieje się między ludźmi. I to za sprawą kreacji przede wszystkim Ferencego. Brawo za aktorski majstersztyk! Brawo za tego typa spod ciemnej gwiazdy, obok którego - paradoksalnie - nie możemy przejść obojętnie.

Występ Ferencego na olsztyńskiej scenie to nie jego pierwszy raz tutaj. Artysta stanął na "deskach Jaracza" 27 lat temu jako Woyzek w spektaklu reżyserowanym przez Laco Adamika i Agnieszkę Holland. I - jak mówi sam Kijowski - "teraz wraca tu jako dojrzały, popularny aktor teatralny i filmowy, ale z energią, temperamentem i talentem tamtego młodzika". I rzeczywiście widać to na scenie. Olsztyńska kreacja to nowe - bo powszechnie nieznane - oblicze aktora.

"Ławeczka" - jak mówi sam Ferency - to sztuka, "która mówi o ludziach przeciętnych, niezamożnych, z ulicy. To opowieść o nich i dla nich. Na pewno nie powinni oglądać jej cynicy, pragmatycznie postrzegający rzeczywistość". To liryczna komedia, która pozwala się uśmiechnąć, ale i pomyśleć. Może nie o wielkich sprawach, lecz o tym, co albo w nas, albo tuż przy nas. Bo to sztuka - jak można przeczytać w repertuarze teatru - "prawdziwa i aktualna zawsze i wszędzie, na wszystkich ławeczkach świata".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji