Artykuły

Polski i Rosji spotkanie na dworcu

W Moskwie historia zamknięta jest w muzeach i tablicach pamiątkowych. U nas długo też tak było. Spektakle zaprezentowane w ramach projektu Teatr Polski w Moskwie pokazały, jak można to zmienić - pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej.

Cykl polskich imprez poprzedzających największy rosyjski festiwal teatralny Złota Maska już wywołał wiele silnych reakcji. Krytycy docenili szczególnie opartą na sztukach antycznych i reportażu Hanny Krall "(A)pollonię" Krzysztofa Warlikowskiego i dokumentalną "Małą narrację" Wojciecha Ziemilskiego. Porównując monumentalny spektakl Nowego Teatru z jednoosobowym pokazem-wykładem podkreślali, że w obu historia staje się elementem osobistego doświadczenia, częścią współczesności. Tymczasem w rosyjskim teatrze do dziś nie zostały wypracowane sposoby rozprawiania się z przeszłością, włączenia jej we współczesność w sposób pozbawiony patosu, fałszu i traumy. Obecni na spektaklach studenci szkół dramatycznych i dyrektorzy teatrów z całego kraju spierali się z polskimi artystami w kwestiach formalnych i artystycznych ("Czy to jeszcze teatr?", "Czy to w ogóle sztuka?"), ale przyznawali, że po obejrzeniu polskich prezentacji zrozumieli istnienie potrzeby, jakiej wcześniej nie dostrzegali.

Na problem wagi przestrzeni publicznej uwagę zwrócili artyści z Komuny Warszawa i moskiewskiego Liquid Theatre. Zapisy dźwiękowe 24 godzin na największych stołecznych dworcach potraktowali jako podstawę partytury "Opery kolejowej", jaką zaprezentowali na ogromnym, rzadko używanym Dworcu Kijowskim.

W Moskwie po ostatnich atakach zaostrzono przepisy bezpieczeństwa, na ulicach pojawiło się więcej patroli, w metrze zaroiło się od mundurów, kontrole osobiste przy wejściach do publicznych gmachów stały się regułą. Ulice i przejścia podziemne wyglądają jak pole walki - tłum ściera się i przepycha z beznamiętną bezwzględnością, tu nie ma miejsca na jakiekolwiek spotkanie.

Na Dworcu Kijowskim udało się na chwilę ten tłum zatrzymać i stworzyć kawałek wspólnego świata, poza nadzorem. Grupa zaopatrzonych w słuchawki widzów podążała za muzykami i tancerzami po całej przestrzeni hali. W jednym z zakamarków Komuna Warszawa wykonała specjalnie skomponowany utwór inspirowany rozkładem jazdy i komunikatami megafonów. Sopranistka, skrzypaczka i kilku muzyków stworzyli muzyczną opowieść, w której elektronicznie przetworzone odgłosy i nazwy stacji przeznaczenia stały się obiektem wspólnego marzenia. Tancerze z Liquid Theatre wprowadzili zgromadzonych do poczekalni, gdzie z udziałem tłumu statystów zaprezentowali choreografię złożoną z gestów pożegnania, oczekiwania, gwałtownych, radosnych powitań. W finale na olbrzymich peronach, w huku podjeżdżających pociągów połączone grupy Komuny Warszawa i teatru Liquid stworzyły widowisko na chór, tancerzy, surowe instrumenty własnego pomysłu ("basy" wykonane z drewnianych słupów, strun i megafonów) oraz sopran solo. Przypadkowi widzowie włączali się do podróżującej po hali grupy, strażnicy stali się statystami, oczekujący kiwali się we wspólnym rytmie. Przypadkowe zgromadzenie w miejscu użyteczności publicznej nabrało na chwilę wymiaru współuczestnictwa.

Akcje w przestrzeniach publicznych będące codziennością w Europie Zachodniej (kilkuset studentów szkół baletowych na początku marca zmieniło berliński Hauptbahnhof w scenę tańca) w Moskwie są ciągle nowością. Przestrzeń wspólna nadal jest tam pojęciem rzadko używanym i niepraktykowanym. Takie akcje jak "Opera kolejowa" nigdy nie miały szansy zaistnieć. Dlatego dla Rosjan "pamięć" i "przestrzeń publiczna" mogą się okazać najważniejszymi tematami projektu Teatr Polski w Moskwie. I właśnie o tych pojęciach dyskutują najchętniej.

***

Blog Saszy Denisowej w internetowym magazynie "Rosyjski reporter",

wpis z 26 stycznia 2011

Polak w tramwaju

W spektaklach Polaków chodzi zawsze o współczesnego człowieka i świat. Mało kto w Rosji jest w stanie znieść taki stopień powagi, gdy mowa o stanie współczesnego ducha: u nas ton serio i patos dopuszczalne są tylko na dobrze sprawdzonych przykładach, powiedzmy - na przykładzie Czechowa.

W polskim teatrze bez żadnego trudu wystawia się współczesne dramaty, jest na nie zapotrzebowanie. Po scenie chodzą bogowie, geje, rusałki, śpiewają, krzyczą, rozbierają się, krytykują polską religijność, katolicyzm, śmieją się z siebie, biczują rząd. Tam formułuje się ostre opinie. Słowem, robi się wszystko to, co trzeba robić w teatrze, patrzy się na świat, na ludzi. I myśli.

Sasza Denisowa z grupą rosyjskich krytyków i organizatorami festiwalu Złota Maska obejrzała w styczniu w Krakowie spektakle biorące udział w przeglądzie Teatr Polski w Moskwie

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji