Artykuły

Musical w stoczni

"Rent" w reż. Pawła Lewandowskiego w Maybe Theatre Company w Gdańsku. Polską prapremierę musicalu w Centrum Stocznia Gdańska obejrzała Aleksandra Drobniewska z Gazety Wyborczej - Trójmiasto.

Amerykański spektakl o walce z narkomanią, bezrobociem i AIDS trafił na Wybrzeże. Współczesna opowieść z życia nowojorskich artystów za oceanem odniosła wielki sukces. Do Polski w świetnym stylu przeniósł ją amatorski teatr Maybe Theatre Company.

Jeszcze przed premierą w 1996 roku "Rent" budził wielkie emocje. Od czasów "Hair" nikt nie poruszał w jednym musicalu tylu kontrowersyjnych tematów: narkomanii, bezdomności, AIDS, miłości homoseksualnej. Twórca spektaklu Jonathan Larson nie dożył sukcesu dzieła - zmarł niespodziewanie dzień przed premierą. Musical ma na swoim koncie nagrodę Pulitzera i cztery nagrody TONY (Theatre of New York). Za oceanem "Rent" zyskał wielką popularność, do Polski sztukę przenieśli młodzi aktorzy z Maybe Theatre Company (amatorski zespół działający na anglistyce Uniwersytetu Gdańskiego). Jest to największe i najdroższe przedsięwzięcie w ich kilkunastoletniej historii.

Opowieść o roku z życia nowojorskich artystów, którzy zastanawiają się, co jest w życiu najważniejsze, przeniesiono do wnętrz Stoczni Gdańskiej. Surowa hala, niewielka, prawie pusta przestrzeń dla aktorów i kilka graffiti - to cała scenografia. Wykorzystane są również boczne podesty i rusztowania. Okazuje się, że więcej nie jest potrzebne. Ten zimny i surowy klimat przez prawie trzy godziny ogrzewają młodzi aktorzy z Maybe Theatre Company. Bardzo przekonująco. Świeżości, radości i zaangażowania aktorom "Rentu" może pozazdrościć niejeden zawodowiec. Entuzjazm udziela się widowni. To skuteczny zabieg młodych wykonawców - w ten sposób ich drobne potknięcia natychmiast odchodzą w niepamięć. Wokalnie górą są panowie. Zwłaszcza świetni Łukasz Tartas jako filmowiec Mark i Marcin Szczepański (muzyk Roger). Po piętach im depcze Joanna Knitter z głosem o pięknej, ciemnej barwie (w roli wojującej lesbijki Joanne). Nie sposób zapomnieć też o Łukaszu Wesołowskim, który perfekcyjnie opanował kobiece gesty jako zarażony wirusem HIV transwestyta Angel. Najmocniejszą stroną "Rentu" są sceny zbiorowe ("La Vie Boheme", "Seasons of Love"). To w nich aranżacje muzyczne, dynamiczna choreografia i kostiumy splatają się w najefektowniejszą całość. I budzą niedosyt, bo chciałoby się ich słuchać i oglądać jeszcze więcej.

Swoje przedstawienia Maybe Theatre Company wystawia zazwyczaj tylko kilka razy. "Rent" zagrają przez kilkanaście wieczorów i warto skorzystać z tej okazji. Kilka dni po spektaklu można się przyłapać na podśpiewywaniu melodii, która po krótkim przypomnieniu okazuje się fragmentem musicalu "Rent". Dla widzów, którzy zamierzają się wybrać do Centrum Stocznia, jedna praktyczna uwaga; trzeba wziąć ze sobą przynajmniej jeden ciepły sweter - jest tam bardzo zimno.

Na zdjęciu: Łukasz Wesołowski jako Angel.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji