Artykuły

Kresowiak i Ślązaczka 40 lat razem

Adam i Krystyna Kopciuszewscy - aktor i dyrektor Teatru Zagłębia w Sosnowcu oraz psycholożka, małżeństwo z 40-letnim stażem, zaprosili Henrykę Wach-Malicką do oglądania albumu pełnego archiwalnych rodzinnych fotografii.

W tym domu pamięć nikogo nie zawodzi, ale gdy trzeba sobie jakiś fakt lub osobę przypomnieć ze szczegółami, wtedy sięga się po albumy ze zdjęciami. Fotografii, zeszytów z autografami znanych artystów i innych cennych pamiątek jest w tym przytulnym mieszkaniu mnóstwo.

Krystyna i Adam Kopciuszewscy przywiązują do wspomnień równie dużą wagę, co do planów na przyszłość. Są małżeństwem od prawie 40 lat, znają historie swoich rodzin na wyrywki, a przecież wciąż je sobie opowiadają. Oboje urodzili się i poznali w Katowicach, ale losy ich rodziców i dziadków toczyły się setki kilometrów od siebie. Krystyna jest Ślązaczką od pokoleń, korzenie Adama pozostały na Kresach Wschodnich.

Adam, syn Zofii i Adama

Ojciec Adama, Adam Kopciuszewski senior, legionista, pochodził ze Stanisławowa. Znakomity śpiewak operowy występował przed II wojną na scenach Lwowa, Wilna i w innych teatrach całej Polski.

- W tamtych czasach - mówi jego syn, aktor, dyrektor Teatru Zagłębia w Sosnowcu - artyści nie mieli na ogół stałych posad. Mieli za to opracowane poszczególne partie solowe, dużo odporności psychicznej, a nawet własną walizkę z kostiumami! Jeśli przesłuchanie przed dyrektorem teatru operowego w danym mieście wypadło dobrze, śpiewak dostawał kontrakt na konkretną rolę. Apotem ruszał w kolejną podróż. Mój tato miał w repertuarze wiele wspaniałych postaci i dzięki temu... urodziłem się na Śląsku.

To nie anegdota, to fakt potwierdzony w annałach Opery Śląskiej w Bytomiu. W1945 roku, gdy bytomska scena przygotowywała pierwszą powojenną premierę "Halki" Stanisława Moniuszki, partię Janusza w tym spektaklu miał śpiewać Andrzej Hiolski. Artysta jednak zachorował, Adam Kopciuszewski senior miał zaś tę postać opracowaną w szczegółach. Nic więc dziwnego, że bez większych obaw podjął się zastępstwa. Błyskawicznie wszedł w zespół, "Halka" odniosła sukces, a rola Janusza była powszechnie komplementowana.

Wtedy artysta podjął życiową decyzję. Marzył już o stabilizacji, do rodzinnego Stanisławowa nie mógł wrócić, bo właśnie stamtąd uciekł przed radziecką władzą i NKWD, w dodatku założył rodzinę. Zamieszkał więc w Katowicach razem z żoną Zofią. W listopadzie 1945 r. urodził się jego syn Adam, a 5 lat później córka Grażyna, po mężu Szołtysik, późniejsza wieloletnia dyrektor Estrady Śląskiej w Katowicach.

Adam junior pamięta, że rodzice prowadzili gościnny i otwarty dom, do którego każdy zaprzyjaźniony artysta, także plastycy i muzycy, miał wstęp nawet o tzw. nieprzyzwoitej godzinie. Rodzinne Kresy wspominali z ogromnym sentymentem, ale rzadko. Chcieli obłaskawić życie w nowym miejscu, cieszyli się więc każdym dniem i szerokim gronem znajomych.

Ich syn od dzieciństwa, niemal dosłownie, wychowywał się natomiast w teatrze. Najpierw w Operze Śląskiej, potem w Operetce Śląskiej w Gliwicach, gdzie pracowała mama, a od 1951 roku, także ojciec. Od kilkulatka występował zresztą Adam na scenie, z koronną rolą dziecka tytułowej bohaterki w "Madamie Butterfly" na czele. W Teatrze Śląskim ulubionym miejscem Adama była loża za reflektorem.

- Kulisy, widownia, nawet magazyny rekwizytów - mówi -były moim naturalnym środowiskiem, spędzałem tam tyle samo czasu, co na podwórku. Byłem zafascynowany teatrem i nie pamiętam, żebym kiedykolwiek marzył o innym zawodzie niż aktorstwo. Co nie zmienia faktu, że przed podjęciem studiów w krakowskiej szkole teatralnej skończyłem Śląskie Techniczne Zakłady Naukowe. Ojciec sprzyjał moim planom artystycznym, ale i namówił na wcześniejsze zdobycie "porządnego fachu". Niezależnie zresztą od pobierania nauk technicznych, twardo uczyłem się także gry na skrzypcach, a nawet baletu!

Adam Kopciuszewski senior nie zobaczył jednak, niestety, syna na scenie. Zmarł na dwa dni przed jego teatralnym debiutem.

Krystyna, córka Doroty i Józefa

Dziadkowie i rodzice Krystyny, z domu Hacia, po mężu Kopciuszewskiej, mieli zupełnie inne doświadczenia.

Śląska rodzina, mocna rozgałęziona i silnie ze sobą zżyta, jeśli zmieniała miejsce zamieszkania, to najwyżej na sąsiednie miasto lub dzielnicę. Krystyna, wnuczka powstańca śląskiego, przez mamę Dorotę skoligacona jest z właścicielami znanych zakładów papierniczych w Mikołowie, a przez tatę Józefa - z samym malarzem prymitywistą Teofilem Ociepką. A wuj Teofil to jedno z najserdeczniejszych wspomnień jej dzieciństwa, bo w domku słynnego malarza, w Janowie, Krystyna spędzała wiele wakacyjnych dni.

- Był fantastycznym człowiekiem-wspomina- ciepłym, wyrozumiałym, choć nieco nieporadnym. Do 70. roku życia pozostał kawalerem, a jedynym zajęciem, jakie go pochłaniało, było malowanie. Nigdy natomiast nie przeszkadzała mu rozgadana gromadka dzieci krewniaków. Często wołał nas do siebie, na I piętro, gdzie miał pracownię. Grał na gitarze, a przede wszystkim opowiadał o tym, co malował. Ani ja, ani moje kuzynki, nie byłyśmy w stanie zrozumieć wszystkich wywodów, po prostu byłyśmy za małe, by pojąć czym jest okultyzm, reinkarnacja i tak dale j. Ale słuchałyśmy go z zapartym tchem, to było jak długa, piękna baśń.

Pracownia mistrza pachniała farbami i terpentyną, na jej ścianie wisiała półka z książkami o "wiedzy tajemnej", która była przecież wielką pasją malarza. Teofil Ociepka nie zamykał się jednak w swoim ezoterycznym świecie. Zachęcał dziewczynki do malowania, dawał im kredki, próbował tłumaczyć jak mają komponować obrazki.

Krystyna Kopciuszewska pamięta jednak, że strasznie się kiedyś zdenerwował, bo namalowały "z natury" bukiet kwiatków w wazonie. Wuj takich dokumentalnych obrazków nie tolerował. Uważał, że malowanie ma sens tylko wtedy, gdy jest projekcją nieskrępowanej wyobraźni twórcy. Jego wyobraźnię zamieszkiwały na przykład egzotyczne zwierzęta, dziwne rośliny, duchy i stwory, ale nie żądał, żeby go naśladować. Mówił tylko, że warto zajrzeć w siebie.

Skromność zachował zresztą do końca, choć dożył przecież własnej sławy. Krystyna pamięta doskonale, jak do małego domku w Janowie zjeżdżały ekipy zagranicznych filmowców. Wuj był uprzejmy, ale zdawał się nie przejmować tak bardzo tłumami reporterów. Dla niego zawsze liczyła się przede wszystkim jego sztuka.

A zamiłowanie do sztuki było w tej rodzinie powszechne. Krystyna miała jednak nie tylko sentyment do malowania, ale prawdziwy talent. Planowała nawet naukę w katowickim Liceum Plastycznym, potem w ASP. Życie zweryfikowało te marzenia i ostatecznie wybrała Liceum Medyczne, a następnie studia psychologiczne.

Nic jednak w życiu nie przepada. Krystyna jest dziś specjalistką w trudnej dziedzinie - oligofrenopedagogice. Od lat, z wielkim sukcesem, pracuje z dziećmi niepełnosprawnymi intelektualnie, wykorzystując w ich nauczaniu i terapii między innymi zajęcia plastyczne. Jest bardzo dumna ze swoich podopiecznych, którym dyskretnie podpowiada to, co kiedyś mówił wuj Teofil Ociepka: "szukajcie w swojej wyobraźni"

Rodzina w dwóch rzędach

Adam ma na Śląsku niewielu krewnych, Krystyna - odwrotnie. Wszyscy jednak, z jej i jego strony, uwielbiają spotykać się przy każdej, możliwej okazji. Nieformalną szefową tych rodzinnych zjazdów jest pani Dorota, mama Krystyny, która zawsze uwielbiała życie towarzyskie. Teraz też gości jest czasem tak wielu, że wokół stołu trzeba ustawiać dwa rzędy krzeseł. Nikomu to jednak nie przeszkadza, spotkania są naturalne i niewymuszone. Na tych biesiadach nie brakuje oczywiście Jacka, syna Adama i Krystyny. Nie poszedł w ślady rodziców, nie wybrał drogi artystycznej, zajmuje się motoryzacją, ale i on doskonale zna historie rodzin mamy i taty, których jest przecież spadkobiercą.

W zdjęciach i pamiątkach, które państwo Kopciuszewscy traktują z ogromnym pietyzmem, kryje się jednak nie tylko tradycja ich rodzin. Także historia ich samych, szalenie emocjonująca. Bo choć chodzili do tej samej szkoły, słynnej podstawówki ćwiczeniowej przy ulicy Jagiellońskiej w Katowicach, jeździli na rowerach po tym samym placu (dziś Sejmu Śląskiego) i poznali się w Wojewódzkim Parku Kultury i Wypoczynku w Chorzowie, to parą zostali dopiero po spotkaniu w... Gdyni!

Za to, jak się już odnaleźli, to na dobre i na złe, a dokładniej na całe cztery dziesiątki lat. Bardzo wiele zresztą wspólnie przeżyli. Ona jest najwierniejszym widzem premier męża, on - kibicuje eksperymentom pedagogicznym żony. Lubią ze sobą być, co nie oznacza, że nie różnią w tych czy innych sprawach. Ale najważniejsze, że stanowią zgraną rodzinę, Mają na to dowody - nowe albumy ze zdjęciami!

Na zdjęciu: Adam Kopciuszewski, aktor, dyrektor Teatru Zagłębia w Sosnowcu

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji