Artykuły

Benefis Konrada

Nie sztuką jest błysnąć ak­torowi na tle słabego zespołu, jeśli ma opanowane rzemiosło, talent i temperament. Konrad FULDE ma te cechy, nie jest jednakże sztukmistrzem w po­pularnym znaczeniu tego sło­wa. Nie jest także - co prag­nę podkreślić z naciskiem - gwiazdą na szarym firmamen­cie. Profesor Maria KANIEW­SKA - reżyser radomskiego "Dożywocia" Aleksandra Fredry - nie oszczędza żadnego akto­ra, szanując intencje autora, który pana Łatkę sknerę, lich­wiarza, wydrwigrosza i oszusta matrymonialnego posadowił ja­ko postać centralną.

Koncert gry aktorskiej Kon­rada Fulde nie odbywa się za­tem w próżni scenicznej, jest to koncert orkiestry kameral­nej, grającej może nie brawu­rowo, ale zgodnie i rzetelnie. Mimo iż "Dożywocie" obciążo­ne jest legendą jednej, popi­sowej roli, w radomskim spek­taklu ról interesujących jest kilka. Akcja komedii - nie za­pominajmy o tym - rozgrywa się z górą 150 lat temu we Lwowie i miała wtedy wymiar aktualny. Niespodziewanie w Radomiu poczuliśmy się jak na prapremierze. Oto Orgon na­rzeka, że wszystko w tym kra­ju jest drogie a zboże, które on ma na sprzedaż, tanie. Rol­nicy w tej samej sprawie co dopiero opuścili blokadę dróg. Kiedy ten sam Orgon wypowiada tyradę:

"Tu z osoby zaszczyt marny;

Czym waść jesteś nikt nie pyta,

Co masz wasze - to pytanie.

Kto ma dużo, dużo chwyta,

Kto ma mało, w kącie stanie" -

to tak, jakby cytował współ­czesnych publicystów fredrow­skim stylem. Stanisław KOZYRSKI nobilituje Orgona. Owszem - stara się nas aktor przeko­nać - jest to człowiek starej daty, ale nie głupiec, który sam siebie upokarza i poniża. Or­gon Kozyrskiego wyrywa się ze sztampy, budząc nie litość, lecz sympatię. Kapitalnie rozgrywa swą półniemą rolę Andrzej REDOSZ jako Twardosz. Scena je­go "pojedynku" z Łatką jest przeurocza, duet wspaniały, gdyż partnerzy nie tylko się wzajemnie słuchają, ale bacz­nie obserwują. Jest w tym coś z gombrowiczowskiego pojedyn­ku na miny, ale jest to fre­drowskie "robienie gęby". Ry­szard Maria FISCHBACH (Do­ktor Hugo) nawiązuje do pięk­nych tradycji prezentowania na scenie postaci pełnokrwistej, barwnej, stylowej. Trudno było­by wymagać takiego pełnego wejścia w epokę od aktora młodego, a przecież Zbigniew JANISZEWSKI dzielnie sobie po­czyna w roli Birbanckiego. Że trochę przypomina współczesne­go birbanta? To i lepiej, jest sobą. O pełnym sukcesie mo­że mówić Małgorzata RUDNIC­KA (Rózia), mimo iż autor po­skąpił tej postaci barw. Po­dobnie współgrają stylowo z całością przedstawienia Woj­ciech ŁUGOWSKI i Bogusław WIŚNIEWSKI jako bracia Lage­nowie, a Jarosław RABENDA obdarzył Filipa właściwościami prawdziwie komediowymi. Wca­le nie drugorzędnie potrakto­wali swe zadania Wawrzyniec SZUSZKIEWICZ i Igor POLAK dając tym świadectwo ambicji i umiejętności.

Osobliwość radomskiego Łat­ki wymaga dodatkowego ko­mentarza. Konrad Fulde - ni­czym skrzypek wirtuoz - gra na kilku strunach symultaniczną melodię w sposób brawurowy i kontrolowany zarazem. Odsła­nia się i maskuje, prowadząc podwójną i potrójną grę. Jest zabawny i groźny, przede wszyst­kim jednak objawia wspania­łe aktorstwo. Jest w tym zapew­ne i udział reżysera. Maria Kaniewska jest zakochana we Fredrze rozumnie, co się nie­często zdarza. Odczytuje tekst z należnym pietyzmem, jednak poprzez doświadczenia człowie­ka współczesnego. Pani reżyser widzi w "Dożywociu" nie tyle "śmieszną i groźną apokalipsę zapowiadającą koniec świata szlacheckiego" (jak chce J. M. Rymkiewicz), co komedię oby­czajową, z której można wy­ciągnąć zawsze użyteczne wnios­ki. Wnętrza i kostiumy zapro­jektowane przez Ryszarda STRZEMBAŁĘ przenoszą nas w świat prawdziwie teatralny, a firma MEGA, decydując się na sponsorowanie tej premiery, nie ryzykowała wiele, to są pienią­dze dobrze zainwestowane.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji