Artykuły

Lalka posiada środki wyrazu często niedostępne aktorowi

Świat podległy całkowicie dyktatowi fantazji, nieskrępowany logiką dorosłych, to bardzo ciekawy świat, który od mojej osobistej wyobraźni wymaga intensywnych eksploracji. Ważny również jest fakt istnienia przestrzeni, w której swobodnie poruszać mogą się tylko dzieci - mówi Stefan Batonik, reżyser Marianny i smoków" w Teatrze im. Bogusławskiego w Kaliszu.

Małgorzata Leyko: Dotychczas zajmował się Pan różnymi formami teatralnymi - od klasycznie pojmowanych inscenizacji dramatów po formy eksperymentalne i kabaretowe. Jak na tym tle sytuują się Pańskie realizacje przedstawień dla dzieci?

Stefan Batonik: Realizacja przedstawienia dla dzieci niesie ze sobą możliwości, których być może nie wziąłby pod uwagę reżyser pracujący nad sztuką dla dorosłej publiczności. Świat podległy całkowicie dyktatowi fantazji, nieskrępowany logiką dorosłych, to bardzo ciekawy świat, który od mojej osobistej wyobraźni wymaga intensywnych eksploracji. Ważny również jest fakt istnienia przestrzeni, w której swobodnie poruszać mogą się tylko dzieci. No bo kto inny mógłby traktować poważnie krasnoludka, smoka czy czarownicę?

Obecnie przygotowywane przedstawienie kaliskie łączy grę w żywym planie i techniki lalkarskie. Jakie walory dla aktora posiada posłużenie się lalką na scenie?

- W trakcie prób przekonujemy się, że lalka posiada środki wyrazu często niedostępne aktorowi w jego tradycyjnym, żywym ujęciu. Proszę sobie przypomnieć, co potrafią wyrazić twarze postaci z popularnych kreskówek - odpowiednio zaprojektowana i wykonana lalka może posiadać mimikę o porównywalnych właściwościach. Dzięki podobnej wartości pojawiają się elementy komiczne.

Czy zechciałby Pan przedstawić kaliskiej publiczności autorkę "Marianny i smoków", która chyba ma swój polski debiut na kaliskiej scenie. Jej imię kojarzy nam się wprawdzie z budzącą grozę bohaterką ze "101 dalmatyńczyków", ale to chyba bardzo dalekie skojarzenie.

- Twórczość Cruelli La Vey jest w Polsce dotychczas nieznana. Autorka specjalizuje się w tworzeniu form scenicznych dla małych dzieci, dla których jest to najczęściej pierwsze spotkanie z teatrem. "Marianna i smoki" to jedyny tekst pani La Vey przetłumaczony na język polski - dziękuję panu Józefowi Nowakowskiemu z redakcji kwartalnika "Nowe Formy" za udostępnienie tekstu oraz możliwość zrealizowania polskiej prapremiery tej miłej bajki. Wydaje mi się jednak, że demoniczna Cruella De Moon ze słynnej opowieści o nakrapianych psach niewiele ma wspólnego z niezwykle sympatyczną i wesołą panią La Vey z Tullymoore w Irlandii, która sama siebie określa mianem "nałogowej babci" i tłumaczy ten przydomek wynikiem emisji ciepłych prądów przyciągających do niej dzieci jak misie do ula.

Czy zechciałby Pan przedstawić także innych współtwórców i wykonawców przedstawienia?

- Wspaniałe lalki zaprojektowała i wykonała z pomocą fachowych sił profesjonalnej pracowni krawieckiej kaliskiego teatru pani Marta Śniosek, która również - z pomocą pani Joli i pana Marka z pracowni malarskiej - zbudowała zamek królewski oraz wyhodowała królewski dąb. Podziękowania należą się wirtuozowi fortepianu, pani Lenie Ledoff za piękne kompozycje do tekstów piosenek. Kilku przyjacielskich rad udzielił nam pan Bolesław Palec, etatowy choreograf wiedeńskiego Zapp Zarapp Theater. Przede wszystkim jednak - bo to oni powołują do życia elementy przestrzeni scenicznej - ważni są aktorzy. Niezwykle utalentowani, obdarzeni poczuciem humoru i z dużym buforem tolerancji dla histerycznych zachowań reżysera - pani Izabela Beń, pan Dariusz Sosiński, pan Wojciech Masacz i pan Marcin Trzęsowski, nazywany przez kolegów Rybką.

Istotą bajki jest zawsze pewne przesłanie dydaktyczne, pouczenie moralne. Czy sztuka, którą zobaczymy w Kaliszu, w opowieści o przygodach pewnej dziewczynki skrywa także jakąś naukę czytelną nie tylko dla małych, ale także dla dorosłych widzów?

- Chciałbym w odpowiedzi przywołać zdanie wypowiedziane przez małoletniego bohatera powieści Janusza Korczaka pt. "Kajtuś czarodziej", które wstrząsnęło mną - dzieckiem - podczas pierwszej lektury. Chłopiec próbuje przeciwstawić się bezmyślnej zabawie kolegów dręczących zwierzę, używając argumentu: "myślisz, że pies to nie człowiek?" Ja uwierzyłem, że właśnie tak jest i że w związku z tym krótkie łapki, śmieszny ogonek, czy wytarzana w błocie sierść to tylko pozór, a najważniejsze jest pełne rzeczywistych uczuć serduszko. Tak jak u ludzi. I u smoków.

Bardzo dziękuję za rozmowę i mam nadzieję, że ta bajka spodoba się i dziecięcej, i dorosłej publiczności.

Dziękuję i życzę wszystkim dzieciakom jak najwięcej wrażeń teatralnych. Do zobaczenia! /'

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji