Stołeczne niespodzianki (fragm.)
KOLEJNĄ niespodziankę sprawił nam - autor. "Krawiec" Sławomira Mrożka, bo swego czasu nie zainteresował teatru, aż tu nagle przypomniano sobie o nim i pokazano szerokiej publiczności. Pierwszy był tu bodaj Szczecin, ale premiera przygotowywana przez warszawski Teatr Współczesny w reżyserii Erwina Axera budziła szczególne zainteresowanie. Wiadomo bowiem, że tu właśnie odbyła się pamiętna prapremiera "Tanga", tu miało miejsce "Szczęśliwe wydarzenie" i "Emigranci". No i obsada "Krawca" powtarzała tak już dobrze w Mrożku sprawdzone nazwiska z Wiesławem Michnikowskim i Mieczysławem Czechowiczem w pierwszej linii.
No i rzeczywiście tym razem nadzieje nas nie zawiodły. Sztuka jest interesująca i daje duże możliwości aktorom, potrafiącym je znakomicie wykorzystać. Wiesław Michnikowski w roli tytułowej, debiutujący na tej scenie Krzysztof Kowalewski jako Ekscelencja i Mieczysław Czechowicz czyli Onucy, przywódca zwycięskich barbarzyńców - dają przysłowiowy koncert gry. A ponieważ jedni widzowie snują tu analogie z "Operetką" Gombrowicza (później napisaną!), drudzy z "Romulusem Wielkim" Durrenmatta, a jeszcze inni stanowczo przeciw takim porównaniom oponują, widać, że oprócz świetnej zabawy, jest i o czym porozmawiać i nad czym się zastanowić, jak to zwykle zresztą u Mrożka bywa.
Te trzy wybrane przykłady aktualnych premier stołecznych potwierdzają tylko obserwacje, że w dziedzinie teatru żadnych pewniaków nie ma. Że najmocniejszą pozycję może położyć nawet najzdolniejszy reżyser, że dobre aktorstwo obroni się nawet w nie najlepiej pomyślanym spektaklu i że sztuka, uznawana za niewartą próby wystawienia, może jednak po latach dać nam sporo uciechy. Takie przypadki, choć doraźne, mogą nawet zdenerwować, przecież w sumie świadczą jak najlepiej i najżywotniej o zaskakujących możliwościach pięknej sztuki teatralnej.