Awantura w domku weekendowym
Jacek Janczarski pojawił się w radiu, a zarazem został zanotowany przez słuchaczy w doborowym towarzystwie: Adam Kreczmar, Jan Stanisławski, Jan Pietrzak, Jonasz Kofta i Stefan Friedman. I przez dobrych kilka lat zasiadało się przed radioodbiornikiem w porze nadawania Ilustrowanego Tygodnika Radiowego, a potem Ilustrowanego Magazynu Autorów, aby słuchać opowieści z królestwa Pasmanterii, "Dialogów na cztery nogi" i "Spotkań z przyrodą", gdzie romantyczna pani Eliza dzielnie walczyła o uczucia rezolutnego pana Sułka. I choć, przyznam, ja sama bardziej sobie ceniłam twórczość Kofty czy Kreczmara, faktem jest, że właśnie pan Sułek Janczarskiego zawładnął masową wyobraźnią radiosłuchaczy, a jego powiedzenia i zwroty słyszało się na ulicy i w tramwaju.
Tak więc w radiu i w kabarecie - słynna piwniczka "Pod Egidą" na Chmielnej - pojawiały się najróżniejsze formy kabaretowe, w "Szpilkach" i w "Życiu Literackim" - opowiadania, aż wreszcie teatry zaanonsowały pierwszą sztukę Janczarskiego - "Kopeć". Po "Kopciu" przyszły następne: "Kolejka", "Nasza klatka", "Szatnia", "Chłopaki" i "Czyżby". Janczarski stał się więc autorem teatralnym, a za sprawą współautorstwa (razem z Andrzejem Pastuszkiem) scenariusza do filmu "Milioner" - także filmowym.
I oto wkrótce (TV 1, poniedziałek 6 stycznia godz. 20.15) w Teatrze Telewizji obejrzymy zainscenizowaną przez Roberta Glińskiego rzecz napisaną przez Jacka Janczarskiego pt. "Szkoda słońca". Akcja rozgrywa się w domku weekendowym, do którego przyjeżdża młode małżeństwo (Joanna Szczepkowska i Krzysztof Kolberger), aby rozstać się "w sposób kulturalny". Ale choć jedno i drugie ma już nowego partnera, jakoś nie kwapią się do rozstania. Dramatyczne kłótnie, łzawe pożegnania, mistyfikacje i gry ciągną się w nieskończoność. I co? I nic. Na razie małżeński "kocioł" trwa. A jeśli, powiedzmy, w weekendowym domku zadzwoni telefon (przypominam, że to fikcja), a więc "ten trzeci" czy "ta trzecia" - czy któreś z awanturujących się małżonków podniesie słuchawkę?
