Rinn, Rodowicz, Kolberger - Krakowiacy i Górale
Zespół Opery Wrocławskiej pod wodzą dyrektora Pietrasa pracuje w niesamowitym tempie. Dziś kolejna premiera. Na afisz wchodzi spektakl "Krakowiacy i Górale, czyli cud mniemany" Wojciecha Bogusławskiego z muzyką Jana Stefaniego. W obsadzie widnieją nazwiska gwiazd polskiej estrady. Danuta Rinn wystąpi w roli Miechodmucha, a Maryla Rodowicz jako Dorota. Reżyseruje znany aktor Krzysztof Kolberger. Podczas próby generalnej poprosiliśmy go o krótką rozmowę.
- Czy denerwuje się pan przed premierą?
- Mam za sobą pół roku pracy nad tekstem, miesiąc intensywnych prób z zespołem... Nie czuję tremy, ale jestem bardzo zmęczony.
- Zatem po co to panu było? Nie wystarcza panu aktorstwo?
- Przyznaję, że dosłownie zapaliłem się do propozycji dyrektora Pietrasa. Podjąłem się reżyserii przedstawienia teatralnego, a właściwie jego trudniejszej formy - spektaklu operowego. Decyzja wynikała z chęci sprawdzenia siebie. Nie ukrywam, że od dawna pociągała mnie praca reżyserska.
- Zaprosił pan na operową scenę piosenkarki?
- Wiem, że o tym się sporo mówi. Maryla Rodowicz przyjęła moją propozycję spokojnie i bez oporów. Stwierdziła ze podczas pobytu w Stanach Zjednoczonych wróżka przepowiedziała jej operową karierę. Nic więc dziwnego, że rolę Doroty traktuje jako spełnienie przepowiedni. Danuta Rinn zaś o mało nie zadławiła się, gdy wyjawiłem jej jakie mam wobec niej plany. Dodam, że rozmawialiśmy o tym podczas kolacji. Minęło kilka minut, Danuta ochłonęła, doszła do siebie i jak wiadomo występuje w męskiej roli - Miechodmucha.
- "Krakowiacy i Górale" we wrocławskim wydaniu to musical?
- Szukam odpowiedniej nazwy. Określmy ten spektakl jako ludowy musical.
- Czy jest pan zadowolony ze swych reżyserskich dokonań?
- Pokaże to premiera.
- Niebawem wraca pan do Warszawy...
- Zaczynam próby w Teatrze "Ateneum", gdzie jestem etatowym aktorem. Czekają mnie również zdjęcia do filmu Leszka Wosiewicza. Zatem wracam do mojej normalnej pracy.