Artykuły

Czarna msza wokół złota

W "Czerwonej magii" jest temat z grubej farsy w stylu staroświeckim gdzieś z szesnastego wieku albo i średniowiecza. Historia skąpca oszukanego i ograbionego przez żonę i jej kochanka przy współudziale mnicha i żebraka-donosiciela kościelnego. Ci dwaj w końcu również zostają wystrychnięci na dudka i z całego towarzystwa tylko dwoje młodych sprawców uchodzi z życiem - i z pieniędzmi. Farsa jest więc krwawa. Przy tym trzyma się mocno konkretu, rzeczywistości, układa z elementów obyczajowych. Ale jak to bywa u Ghelderode'a: tą rzeczywistość nie tracąc swej konkretności rośnie w wymiarach wyolbrzymionych, zamienia się w świat demoniczny i magiczny, w którym panują grzech i Szatan - świat zaludniony spotworniałymi postaciami rodem z Breughla czy Boscha, koszmarnymi wizjami i obsesjami. Rządzi tu okrucieństwo i lubieżna rozwiązłość. Sprośność mająca szokować swą wulgarnością miesza się z makabrą, na wszystko pada ciemny cień śmierci. Taki jest świat Ghelderode'a, pisarza niezwykłego (przypomnijmy, że umarł w roku 1962), który w swej twórczości zawarł w oszałamiająco bogatej fantazji tradycje ludowe i artystyczne ojczystej Flamandii i związał je z współczesnością.

"Czerwona magia" (napisana w roku 1934) jest próbką tej twórczości, która w dużej części przyswojona nam w świetnym przekładzie Zbigniewa Stolarka powoli dobija się do polskich scen i z którą i trzeba się oswoić aby móc w niej należycie smakować. Tę sztukę belgijskiego klasyka Teatr Dramatyczny przygotował już przed miesiącem, ale premierę z powodu choroby aktora trzeba było przełożyć aż do dnia dzisiejszego. Przygotował ją z dużą starannością i zrozumieniem charakteru utworu, choć, być może, szaleństwo przedstawionego w nim świata zostało tu nieco stonowane, jakby uspokojone. W każdym razie jest to solidna robota reżyserska Piotra Piaskowskiego.

JAN KOSIŃSKI dał scenografię bardzo piękną, utrzymaną w duchu sztuki. Z czerni tła wyłania się nieregularnie wycięty obraz "izby z minionej epoki". Na przodzie sceny wysunięta "wielka okuta skrzynia", w której skąpiec Hieronimus zachłannie gromadzi złoto. "Po prawej schody na górę". Tak chciał autor. Izba zbudowana jest z elementów wziętych z realistycznego malarstwa flamadzkiego. Ale równocześnie przypomina starą kaplicę ze sklepieniami i wysokimi oknami, z aluzyjnymi zarysami ołtarza, świecami, nagrobkami. W tej izbie, kaplicy odbywa się nie tyle czerwona magia co czarna msza przy dźwiękach ostrej muzyki organowej Edwarda Pałłasza. Z ciałem Sybilli dręczonej nienasyconą żądzą, z winem oszałamiającym umysły, ze śmiercią obficie koszącą ofiary. I kapłan - Hieronimus. Oszalały z namiętności złota, stawiający je wyżej ponad życie cudze i własne, przekonany, że bogactwo daje mu moc Boga na ziemi, że czyni go nieśmiertelnym. Istotnie, to postać opętania złotem i nieśmiertelna, żyje nie tylko w starej farsie ale i w naszej współczesności.

Hieronimusa gra Wiesław Golas. Stwarza kreację dużej klasy wyrazistą, ale w niczym nie przerysowaną, farsową ale dramatyczną - demoniczny błazen budzący grozę i odrazę. Małgorzata Niemirska jako Sybilla ma widmową urodę topielicy - cała sprowadzona do jednej tonacji niewyżytego i rozpasanego erotyzmu. Wojciech Pokora jako Kawaler Armador zręcznie uwija się wokół wyprowadzenia w pole Hieronimusa i niełatwego obsłużenia pragnień jego żony. Dwie postacie wykrzywione pokracznym grymasem z Breughla grają: Tadeusz Bartosik, ohydny Mnich wcielający wieprzowatość i brzydotę życia i Franciszek Pieczka, jego usłużny donosiciel Romulus. Jarosław Skulski ukazuje się na krótko jako Burgrabia aby wymierzyć sprawiedliwość - bodaj częściową - w całej tej historii ze starowspółczesnego moralitetu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji