Artykuły

To coś więcej niż moralitet

Przygotowany przez TOMASZA BORUSZCZAKA monodram "Aria dla Algernona" zdobył I Nagrodę na zorganizowanym w grudniu ubiegłego roku I Łódzkim Festiwalu Monodramów - o swojej pracy teatralnej opowiada rzecznik prasowy Uniwersytetu Łódzkiego.

Tekst "Kwiaty dla Algernona" poznałem przed rokiem 1980 i zafascynował mnie. Pamiętam jego realizację z przełomu lat 70. i 80. w Teatrze Telewizji. Grał tam Jan Peszek. Później widziałem ten tekst jako przedstawienie towarzyszące konkursowi recytatorskiemu w Teatrze imienia Wielama Horzycy w Toruniu - opowiada Tomasz Boruszczak.

- Zdumiało mnie jak aktor płynnie na oczach widzów przechodzi w ciągu kilkudziesięciu minut kolejne metamorfozy. Pomyślałem wtedy, że super byłoby przygotować według tego tekstu monodram.

Po dwudziestu latach pomysł zrealizował.

- Tyle czasu nosiłem go w sobie. Dojrzewał, a ja zacząłem się zastanawiać, czy jestem już gotów zagrać w nim tak pod względem emocjonalnym, jak technicznym, aktorskim. Czy będę potrafił w tej formie stworzyć przekaz, który zadziała na widza - wspomina.

Ponad rok temu, w grudniową noc, Boruszczak udał się do Andrzeja Czernego, reżysera, jurora festiwali teatralnych i powiedział: "Mistrzu, bez Twojej pomocy się nie uda".

- Nic nie robiliśmy razem od czasów grupy Dziewięciosił, czyli dwadzieścia lat. Zaskoczyło mnie, że szybko przyjął moją propozycję. Naprawdę nadawaliśmy na tych samych falach.

Premiera odbyła się na Scenie Śródmiejskiego Forum Kultury.

To nie był pusty śmiech

- Grupa Dziewięciosił, z którą byłam związany w młodości, powstała z poetyckich umiejętności i satyrycznych skłonności Jarka Grzelki i talentów kompozytorskich Barbary Griff. W dorobku mieliśmy etiudy "Edi 1" "Edi 2", eksperymentujące z poezją, muzyką ruchem i scenografią. Pojawialiśmy się z nimi między innymi na Łódzkim Przeglądzie Teatrów Amatorskich - opowiada Boruszczak.

Samodzielnie występował min. na festiwalach piosenki poetyckiej. W 1990 w Ostrołęce, podczas konkursu "Śpiewamy poezję", obok niego występowali Janusz Radek, Magda Cielecka, Adam Sternik.

- Ciepło wspominam tę ekipę. Ze wzruszeniem posłuchałbym tych fantastycznych kompozycji i wykonań.

Na początku lat 90. dwa razy próbował dostać się na Wydział Aktorski "filmówki".

- Nie bardzo widziałem się w innej szkole wyższej. Nie było we mnie jednak przekonania, że skończy mi się świat, jeśli się nie dostanę. Nie. Poradzimy sobie. Będziemy dalej szukać swego miejsca w życiu. Problemem był tylko obowiązek zasadniczej służby wojskowej. Miałem już bilet do Morąga do jednostki wozów pancernych. Rozpocząłem więc studia na wydziale prawa i adminsitracji.

W 1997 roku powstał z okazji jubileuszu Dziewięciosił Teatr Chichot 2, który przerodził się w samodzielny projekt. W 1998 roku zaprezentował w łódzkiej piwnicy artystycznej Przechowalna pierwszy program "Ciepło-zimno". Wystąpiła w nim późniejsza wokalistka zespołu Blue Cafe, Tatiana Okupnik. Odwiedził też PAKĘ, gdzie wystąpił obok Mumio, Grzegorza Halamy. W sumie powstały cztery programy, z których "Bądź trendy" na scenie Śródmiejskiego Forum Kultury grany był kilkadziesiąt razy.

- To nie był tylko pusty śmiech - zapewnia Boruszczak.

W medialnym rozdarciu

Po maturze, po udanym konkursie, zaczął pracę na antenie łódzkiej telewizyjnej "Trójki". Przeszedł wszystkie stopnie telewizyjnej kariery: od spikera trzeciej kategorii, po redaktora i aplikanta dziennikarskiego. Prowadził Łódzkie Wiadomości Dnia i inne programy publicystyczne i ekonomiczne. W 2001 roku rozpoczął coraz częstsze "flirty" z Warszawą i w 2003 został jednym z prowadzących nowy kanał informacyjny TVP Info. Trochę zabrakło wtedy czasu na teatr.

- Ale kibicowałem grupie i uczestniczyłem w kolejnych premierach.

Na stałe Tomasz Boruszczak powrócił do Łodzi trzy lata temu. Prowadził programy biznesowe w TVP Info i Biznes, m.in. studio biznesowe ze szczytu ekonomicznego w Krynicy.

- Rozkrok między Łodzią a Warszawą nie był mi na rękę. Niedawno dzwonił do mnie kolega, który żyje podobnie i pła-

kał, że po dwunastu latach ma tego dość. Ja wytrzymałem o wiele krócej. W jakimś momencie Warszawa musiałaby stać się moim domem, a tego, z całym szacunkiem dla tego miasta, nie chciałem.

Od dwóch lat Tomasz Boruszczak nie pracuje w telewizji i może swobodnie dysponować swoim czasem. Nową pracę wybrał całkiem świadomie - dziś jest rzecznikiem pracowym Uniwersytetu Łódzkiego

- Nie zrozumie tego ktoś, kto nigdy nie pracował po osiemnaście godzin na dobę. Mogę realizować różne hobby, a także marzenia, które od kilkudziesięciu lat powracały.

Bezbolesny poród

Zapytany o współpracę z Andrzejem Czernym, odpowiada: -Andrzej jest w pełni szczery. Nie słodzi i nie lukruje, ale bardzo mobilizuje. Analizuje wszystkie szczegóły przedstawienia. Lubię jak często powtarza: "Reżyser w monodramie pełni tylko rolę akuszera, pomagając aktorowi urodzić to dzieło".

- Z wielu wątków zrezygnowaliśmy, ale pojawiły się pewne pomysły natury technicznej. Mianowicie zasychanie w gardle. Więc gdy w scenie z samolotem sięgam po butelkę wody, robię to nie bezinteresownie. Latem pot po prostu leje się ze mnie.

- Pracując nad "Arią..." czułem, że idziemy w tym samym kierunku, że naszym celem jest premiera. Zdecydowaliśmy się zrobić ją 29 maja na Scenie Forum. Potem były kolejne przedstawienia.

- Tekst ten rzeczywiście nosi cechy moralitetu, natomiast my stawiamy pytania o wiele szersze. Niepełnosprawność Cha-rliego Gordona jest pretekstem. Jest w nim takie bogactwo życia wewnętrzego jak w każdym człowieku.

Najbardziej ryzykowna w monodramie jest końcowa scena, w której Boruszczak-Charlie wykonuje arię operową w niecodzienny sposób. Można tu albo całkiem polec lub zwyciężyć .

- Gdyby nie przeświadczenie, że dam radę, nigdy nie zaproponowałbym tego Andrzejowi. Ma ona też znaczenie szersze. Po pierwsze odwołuje się do pewnych scen teatralnych i filmowych. Ale dajmy szansę widzowi, by sam poszukiwał jakich. Po drugie jest to takie mrugnięcie okiem. Charlie już nie słucha arii z magnetofonu, on ją sam wykonuje. To tak jak ja: najpierw oglądałem i czytałem "Kwiaty dla Algernona", a teraz sam w nich gram. Zobaczcie. Udało mi się zrealizować moje, Tomasza Boruszczaka, wieloletnie marzenie, udało mi się stworzyć ten monodram. A skoro tak, to wszystko jest możliwe. Wiele rzeczy jest do osiągnięcia, więc i wy próbujcie.

Czy podobnie, jak w przypadku rockowego zespół Van Raajs, który powstał w Łodzi 2006 roku (Boruszczak był w nim wokalistą)?

- To po prostu inny ze sposobów wyrażenia emocji. Ja na równi cenię Bacha i Bregovica. Nie odrzucam tylko dla zasady, bo znaczyłoby to, że nie tylko nie znam, ale nie chcę poznać. Z Van Raajs przez dwa lata daliśmy kilkadziesiąt konertów, i ten kontakt z ludźmi był najważniejszy. Nie nagraliśmy płyty, ale mieliśmy ponad godzinny repertuar. Dodam że bez coverów.

Co planuje w przyszłości?

- Jeszcze nie zdążyłem posmakować "Arii". Chcę się nią nacieszyć. Tym, jak między mną a publicznością przepływają silne emocje. To ogromna wartość. Co dalej, zoabczymy. Jeszcze nie umieramy - puentuje żartobliwie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji