Artykuły

Spotkanie z mistrzem paradoksu

O Mrożku napisano już tomy. I co by nie sądzili uczeni krytycy, jest rzeczą stwierdzoną, że stanowi on w polskim dramatopisarstwie postać wyjątkową. Każda ze sztuk, którą ten autor napisze, jest natychmiast brana na warsztat. Wystarczy powiedzieć, że od r. 1958, w którym Teatr Dramatyczny w Warszawie wystawił prapremierą jego pierwszego dramatu pt. "Policja", kilkanaście następnych utworów scenicznych Mrożka doczekało się blisko stu inscenizacji w wielu teatrach. Świadczy to o tym, że nie tylko recenzenci, ale i publiczność darzy go przychylnością. Należy się zatem spodziewać, że i "Garbus" w Teatrze Nowym długo będzie szedł przy pełnej widowni.

"GARBUS" jest najnowszym dramatem MROŻKA - podobnie jak poprzednie - demaskującym idiotyzmy i grzechy powszednie naszej codzienności, a szczególnie stereotypy myślowe.

Tytułowy bohater jest właścicielem letniskowego pensjonatu w zapadłej dziurze. Poza garbem - "rzeczą jawną par excellence. Nie do ukrycia" - jak mówi inna postać z tego dramatu - Baron, Garbus znakomicie wypełnia swoje obowiązki i zdawałoby się, że to jego letnikom powinno wystarczać. Ale oni skupiają całą uwagę na garbie, węsząc i podejrzewając najgorsze. A co ważniejsze: w niekończących się rozważaniach o garbie umykają im sprawy istotne. Nic dostrzegają niczego co się wokół nich dzieje, jak ślepy koń w zaprzęgu. Nic więc dziwnego, że niszczą siebie nawzajem, a ważne zdarzenia zaskakują ich swą gwałtownością. Na koniec rozbiegają się w popłochu, każdy w swoją stronę, i tylko Garbus świadomy miejsca i czasu pozostaje osamotniony jak przedtem.

Mrożek raz jeszcze potwierdził "Garbusem" przypisywaną mu powszechnie opinię mistrza paradoksu. W błyskotliwej i oryginalnej formie przeprowadził z konsekwencją swoje pozornie tylko sprzeczne rozumowanie, udowadniając, że często poprawne założenia i wnioski prowadzą do sprzeczności i fałszu.

Jak jest w jego zwyczaju, ogranicza swych bohaterów skromną przestrzenią (w tym wypadku dziedziniec pensjonatu), by zdarzenia najbardziej dramatyczne rozegrać niejako poza planem. Aktorzy mówią o nich jedynie w momencie powrotu na miejsce, co podnosi temperaturę akcji i wymownie określa bohaterów.

Tak też odczytał sztukę Mrożka KAZIMIERZ DEJMEK, każąc aktorom grać niemal statycznie. Ciągle są na scenie, snują się z kąta w kąt, wchodzą i wychodzą z pensjonatu, prowadzą tu swoje nie kończące się banalne rozmowy, a tylko na ich tle pojawia się czasami Garbus, czujny i prawie niemy, baczny obserwator wszystkiego co się dzieje na jego podwórku i poza nim.

Dekoracje ANDRZEJA MAJEWSKIEGO naturalistyczne, rozmieszczone z "obrzydliwą" wprost symetrią idealnie współgrają z zamierzeniami reżysera i intencją autora. Realistyczne, a przy tym pretensjonalne kostiumy JOLANTY KUNKEL przystają jak ulał do postaci dramatu.

Oto ONEK - wzięty prowincjonalny adwokat od spraw spadkowych. W swej marynarce i golfach w kratę, zawsze w koszuli i krawacie, uczesany z przedziałkiem po środku, w okularach o złoconej oprawie - to klasyczny przykład "ustawione go" w życiu mieszczucha, z pełną gębą zasad i deklaracji, których ani nie umie, ani nie chce realizować, bo w gruncie rzeczy jest słaby i miękki, chwiejny jak chorągiewka na wietrze. ANDRZEJ MAY cudownie wprosi identyfikuje się z tą postacią. Jego żona ONKA (przy mężu, amatorsko uprawia malarstwo), wrażliwa i egzaltowana, a jednocześnie prymitywna, aż do śmieszności, pełna "dobrych manier" rodem z domu Pani Dulskiej. Trudno byłoby znaleźć równą BARBARZE KRAFFTÓWNIE odtwórczynię tej roli. Jej pozy, płacze i chichoty wzbudzały nieustanną wesołość na widowni.

Inna para: BARON i BARONOWA. On cyniczny i bezwzględny, urodzony intrygant, jedyną radość potrafi czerpać z cierpienia innych. Ona - dumna, pozornie nieprzystępna, beznadziejnie zakochana w swym mężu - i równie żałosna jak Onka. Ta para nienawidzi się do tego stopnia, że nie potrafi się bez siebie obejść. MIECZYSŁAW VOIT i IZABELLA PIEŃKOWSKA tworzą w tym duecie prawdziwe kreacje.

JAN KOBUSZEWSKI w roli NIEZNAJOMEGO pojawia się dopiero w drugiej części spektaklu. Ale jakie ma wejście! Dla samego Kobuszewskiego warto obejrzeć "Garbusa" nie raz. I uprzedzam, że rola, którą gra, jest absolutnie serio.

GARBUS - BOGUSŁAW SOCHNACKI to jedyna godna współczucia, żyjąca i czująca naprawdę postać dramatu. Jego wiecznie smutne, "widzące daleko" oczy, utykający chód i wielki sterczący garb są dla widzów zastrzeżeniem, zwiastunem mających nastąpić zdarzeń. To wielka, choć prawie niema rola, w swej sile godna jest kreacji, jakie tworzył w polskim teatrze Jacek Woszczerowicz.

Najmłodszym stażem aktorem i najmłodszą wiekiem postacią dramatu jest LEON CHAREWICZ - STUDENT, który okazał się równorzędnym partnerem, swych doświadczonych kolegów. Zapewne jest to zasługą jego talentu i pracy, ale także kunsztu prowadzenia aktorów, z jakiego słynie Kazimierz Dejmek.

Tak więc, nie będzie przesadą, jeśli uznamy, że "Garbus" to także wspaniały koncert wielkich aktorskich umiejętności, indywidualności, które w zespole, nie tracąc swego stylu, potrafią dać widzom wrażenia niezapomniane. A o to przecież zabiega każdy teatr.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji