Artykuły

Stary, dobry brutalizm

David Harrower, mniej więcej rówieśnik "nowych brutalistów", napisał przedziwną sztukę o nietypowym trójkącie małżeńskim, a wystawił ją Teatr Wybrzeże pod dyrek­cją Macieja Nowaka. Nic w tym dziwnego, bo Harrowera wystawiają od Londynu po Budapeszt, a o Nowaku mówi się w Gdańsku, że "bierze wszystko", przekonany, iż ilość przejdzie w jakość. I o dziwo: jakby zaczynała przechodzić, a jego dyrektorowanie staje się dla życia teatralnego Trójmiasta odświeżającym wstrząsem. Podobnie jak "Noże w kurach", pełen emocji obrzęd teatralny, jakiego już dawno te deski nie oglądały. Do­dajmy, deski niemal gołe, gdyż reżyser skupia się wyłącznie na trzech osobach dramatu: Kobiecie, Oraczu i Młynarzu, bez próby opisu otaczającego ich świata czy zanurzenia go w tej czy innej tradycji kulturowej. Zioło wie, że obrzędu Harrowera nie da się po prostu "odegrać". Trzeba go odtwarzać co wieczór. Trudne to i fascynujące zadanie szczególnie dobrze realizują Małgorzata Brajner jako Kobieta i Igor Michalski jako Młynarz, bezbłęd­nie trafiając w ducha tej opowieści. A poza tym - jest tu wszystko, do czego przywykliśmy w dramacie najnowszym: przemoc, seks, nagość... Ale Harrower przypomina, że zanim pojawił się "nowy brutalizm", zawsze istniał przypisany naturze ludzkiej brutalizm, by tak rzec - "stary". W wersji Harrowera i Zioły - zyskujący jednak nową, poetycką jakość.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji