Zbrodnia i lakier
Szaleństwo cesarza było niewątpliwe i sugestywne. Niepokój rzymskich patrycjuszy udzielił się publiczności. Nic dziwnego. Caligula był równie przekonywający w propozycjach kolejnych egzekucji, jak i w scenie malowania paznokci
Spektakl Teatru Witkacego według Camusa czy premiera "Monachomachii" w Teatrze Wybrzeże? Przed takim dylematem stanęli w weekend trójmiejscy teatromani. Tych, którzy zdecydowali się na spektakl w Żaku, czekało spotkanie z Caligulą, obłąkanym cesarzem; postacią, która przeprowadza eksperyment na sobie i świecie.
Zgodnie z tradycją zakopiańskiego zespołu powitanie w foyer było preludium do przedstawienia. Zapowiadało się idyllicznie. Aktorzy częstowali widzów oscypkami, w niewielkiej piaskownicy bawiło się dwoje dzieci w białych tunikach i wiankach. Przyszły cesarz i jego siostra Drusilla. Pierwsza niepokojąca myśl mogła pojawić się tuż przed wejściem na salę. Para patrycjuszy wręcza każdemu szare nakrycie. Widzowie otulają się w tkaniny i zajmują miejsca na amfiteatralnie ustawionych ławach.
Na okrągłej scenie aktorzy oczekują na pojawienie się cesarza. Poruszają się w upiornym, rozedrganym tańcu.
Tęsknota za niemożliwym
Pojawienie się Caliguli (Krzysztof Łakomik) potęguje ten stan. Po śmierci Drusilli - żony i siostry - cesarz pragnie przewyższyć okrucieństwo bogów. Przeprowadza więc eksperyment dwojakiego rodzaju: na sobie i na świecie. Czy można odmienić porządek świata? Zaprzeczyć jego prawom? Gdzie leżą granice nieprawości? Czy da się zamordować wartości, według których dotychczas żyli ludzie? Obłąkanego cesarza pali tęsknota za tym, co niemożliwe. Sugestywna, emocjonalna gra aktorów oraz mroczna muzyka Tomasza Stańki potęgują tragedię, samotności i szaleństwa Caliguli. Umowność kostiumów podkreśla, że ta historia mogłaby się wydarzyć wszędzie.
Podczas kolejnych scen niepokój patrycjuszy udziela się publiczności. Upiorny taniec z początku spektaklu zyskuje uzasadnienie. Czy Cesarz, wracając na scenę, wyda kolejny krwawy edykt? Obwieści konfiskatę mienia? Nakaże wszystkim obywatelom obowiązkowe odwiedziny w cesarskim domu publicznym?
Lakier do niczego
Szalony jest nie tylko cesarz, ale i świat wokół niego. Widzowie muszą podporządkować się nakazom Caliguli.
- Wstańcie - nakazują aktorzy. Nikt nie ma odwagi odmówić. Widownia w Żaku na stojąco wita nieobliczalnego cesarza. Tym razem bluźnierczo wcielającego się: w boginię Wenerę.
Nieco później kilka osób z publiczności biorących udział w farsowym turnieju poetyckim z wyraźnym niepokojem oczekuje werdyktu cesarza.
A Caligula jest równie przekonywający w propozycjach kolejnych egzekucji, jak i wtedy gdy podczas malowania paznokci z ujmującym uśmiechem zwraca się do siedzącej na widowni dziewczyny: - Ten lakier jest naprawdę do niczego.
Najistotniejsze jest jednak to, że cesarz w makabryczny sposób poszukujący absolutu potrafi pod maską, na przemian błazeńską i okrutną, pokazać udrękę i ból leżące u podstaw jego szaleństwa. Tęsknota Camusowskiego bohatera za tym, co niemożliwe, nie znajdzie ukojenia. A oczekiwana śmierć nie wybawia od niczego. Doświadczają tego widzowie, kiedy po skończonym spektaklu z ulgą zdejmują z ramion szare tkaniny. Oddają je przed wyjściem z sali. I kiedy biorąc głębszy oddech, zaczynają rozmawiać, w foyer czeka na nich swoiste memento. Zakrwawiona tunika w piaskownicy.
Czas ukojenia
Wydaje się, że wielu prawdziwe ukojenie przyniósł dopiero specjalny seans kabaretowy, który zakończył sobotnie występy zespołu z Zakopanego. W programie "Specjalnie dla klubu Żak i jego przyjaciół - gramy i śpiewamy" aktorzy Teatru Witkacego zaprezentowali piosenki i skecze z najlepszych spektakli. Była poezja Eluarda, Rilkego, Cummingsa, piosenki Marleny Dietrich i przedwojenne szlagiery. Jednak spotkanie z Teatrem Witkacego nie dobiegło jeszcze końca. Dziś zakopiańscy aktorzy rozpoczynają w klubie Żak trzydniowe warsztaty.